Europejskie siły rozjemcze. Pomysł na skuteczne powstrzymanie Rosji

Sekretarz obrony USA Pete Hegseth jednoznacznie wykluczył udział amerykańskich wojsk w kontyngencie, który po zakończeniu wojny w Ukrainie mógłby wymusić na Rosjanach przestrzeganie pokoju. Stwierdził też, że taki kontyngent nie będzie chroniony art. 5 NATO. Ciężar odpowiedzialności spoczywa teraz na Europie. W jaki sposób Stary Kontynent może zabezpieczyć Ukrainę przed rosyjską agresją?

Polska ma obecnie najliczniejsze siły zbrojne wśród europejskich członków NATO
Polska ma obecnie najliczniejsze siły zbrojne wśród europejskich członków NATO
Źródło zdjęć: © Getty Images | Artur Widak
Łukasz Michalik

Wypowiedzi szefa Pentagonu Pete’a Hegsetha jednoznacznie wskazują, że Stany Zjednoczone chcą dla Ukrainy gwarancji bezpieczeństwa, wynikających z obecności europejskich i pozaeuropejskich wojsk na terenie tego kraju.

Kontyngent ten miałby zostać wystawiony bez udziału Amerykanów i nie byłby operacją NATO, więc uczestniczące w nim siły nie byłyby objęte gwarancjami bezpieczeństwa zapewnianymi przez Sojusz.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czas na AI. Zapowiedź buntu maszyn czy nowa rewolucja przemysłowa? - Historie Jutra napędza PLAY #5

Wątpliwości co do takiej formuły sił rozjemczych wyrażają amerykańscy komentatorzy. Jak zauważa Steven Erlanger z "The New York Timesa", "bez amerykańskiego zaangażowania w taką operację - z amerykańską osłoną lotniczą, obroną powietrzną i danymi wywiadowczymi - siły europejskie byłyby narażone na poważne ryzyko".

Stawia to całe przedsięwzięcie pod znakiem zapytania, co dla WP wyjaśnia wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Justyna Gotkowska:

Amerykańskie myślenie o europejskiej obecności wojskowej na Ukrainie w takiej formule jest dosyć życzeniowe i wymaga dyskusji z sojusznikami europejskimi. Trudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym Rosja zgodziłaby się na taką europejską misję pokojową i nie starała się jej zapobiec kontynuując działania zbrojne na Ukrainie – a przy trwaniu operacji militarnych tamże, państwa europejskie nie będą skłonne do wysłania swoich żołnierzy.

Justyna GotkowskaWicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

Utracony potencjał

Niezależnie od politycznych uwarunkowań takich działań, istotna jest również odpowiedź na pytanie, czy Europa w ogóle dysponuje zdolnościami, aby wystawić odpowiednio silny kontyngent.

Od końca zimnej wojny Europa korzystała z "dywidendy pokoju", którego globalnym gwarantem stały się Stany Zjednoczone. Nikłe prawdopodobieństwo nowej wojny sprawiło, że Stary Kontynent - jeszcze w latach 80. XX wieku dysponujący prężnym przemysłem zbrojeniowym i potężnymi siłami zbrojnymi - zaczął się rozbrajać i tracić budowane latami zdolności.

Leopard 2A8 - Niemcy to jedyny kraj europejski, zdolny do samodzielnej produkcji czołgów
Leopard 2A8 - Niemcy to jedyny kraj europejski, zdolny do samodzielnej produkcji czołgów© KMW

Miarą ich utraty jest fakt, że obecnie - poza Niemcami - żaden europejski kraj NATO nie jest zdolny do budowy czołgów (brytyjskie Challengery 3 powstają z pomocą Niemiec), samoloty bojowe 5. generacji muszą być pozyskiwane ze Stanów Zjednoczonych, a roczna produkcja pocisków artyleryjskich przed rosyjskim atakiem na Ukrainę wynosiła 20-30 tys. sztuk, czyli mniej niż Ukraina zużywa w ciągu tygodnia. 

Europejski korpus pokojowy

Gdy prezydent Zełenski mówi o 200-tysięcznych siłach pokojowych, warto uświadomić sobie, że najliczniejszą armią NATO w Europie (wyłączywszy Turcję) jest armia Polski (216 tys. żołnierzy), a granicę 200 tysięcy nieznacznie przekracza jeszcze tylko armia francuska (204 tys. żołnierzy).

Dlatego - na co zwraca uwagę m.in. "The New York Times" - stworzenie mniej licznego niż postulują Ukraińcy, 40-tys. korpusu pokojowego, może być dla Europy poważnym wyzwaniem, jednak nie jest niemożliwe.

Taka misja pokojowa musiałaby zostać Rosji narzucona, powodując ryzyko ataków na nią. Jest ona do wyobrażenia z głównym udziałem europejskim, jeśli USA zapewni w nią wkład przynajmniej w postaci zdolności strategicznych takich jak rozpoznanie oraz gwarancję reakcji politycznej i gospodarczej, i częściowo wojskowej w przypadku ponownej rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Justyna GotkowskaWicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

Europejskie wojska, amerykańska pomoc

Odwołanie do wsparcia ze strony USA nie jest przypadkowe - przez lata Europa wysyłała głównie nieliczne oddziały ekspedycyjne, korzystające z wyraźnej przewagi technicznej, jak w przypadku sił skierowanych do Afganistanu czy francuskiej interwencji w Mali. Ostatnią dużą operacją z udziałem ciężkich sił z Europy była operacja Pustynna Burza z 1991 roku, gdzie przeciwko armii Iraku stanęła koalicja 27 krajów.

Tymczasem wojska rozjemcze w Ukrainie nie mogą - na co zwracają uwagę sami Amerykanie - pełnić jedynie roli "potykacza". Muszą dysponować sprzętem pancernym, silną artylerią, osłoną lotnictwa i skuteczną obroną przeciwlotniczą.

Zbyt słaby kontyngent - w sytuacji, gdy nie chronią go gwarancje NATO czy deklaracja wsparcia ze strony USA - może zachęcić Rosję do przetestowania jego realnych zdolności. Dlatego trudno wyobrazić sobie jego utworzenie przy całkowitej bierności i braku współpracy Waszyngtonu.

Przekierowanie europejskich sił na Ukrainę oznaczałoby osłabienie obrony i odstraszania NATO w Europie, w tym na północno-wschodniej flance Sojuszu. Bez uzupełnienia tych zdolności przez USA – np. poprzez zmianę rozmieszczenia amerykańskich sił w Europie i przekierowania ich z Niemiec i Włoch do Polski, państw bałtyckich i Finlandii, trudno będzie myśleć na poważnie o rozmieszczeniu europejskich sił na Ukrainie. To wszystko wymaga dialogu europejsko-amerykańskiego na ten temat i wypracowania koncepcji wojskowej takiej misji wraz z zapewnieniem jej solidarnego europejskiego finansowania.

Justyna GotkowskaWicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (86)