Estonia w pogoni za bezpieczeństwem. Jej zbrojeniówka nie traci tempa

Estonia na tle Europy wyróżnia się liczbą powstających startupów. Średnio na jednego mieszkańca przypada ich więcej niż w innych państwach Unii Europejskiej. Wśród nich nie brakuje startupów działających w sektorze zbrojeniowym. Te z wielu względów muszą działać w wyjątkowym tempie, zwłaszcza że groźby ze strony Moskwy w kierunku państw bałtyckich nie są niczym nowym. Tworzone przez nie rozwiązania są jednak kierowane nie tylko do estońskiej armii.

Pociski Brimstone na bezzałogowym pojeździe lądowym THeMIS miałyby stanowić istotną siłę przełamującą w walce z celami mocno opancerzonymi.
Pociski Brimstone na bezzałogowym pojeździe lądowym THeMIS miałyby stanowić istotną siłę przełamującą w walce z celami mocno opancerzonymi.
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | MBDA
Karolina Modzelewska

Estonia to najmniejszy bałtycki kraj o powierzchni nieco ponad 45 tys. km². Według danych z 2024 r. zamieszkuje go 1 374 687 osób. Dla porównania, dane z 2024 r. wskazują, że Warszawa posiada 1 861 599 oficjalnych mieszkańców. Pomimo swoich niewielkich rozmiarów państwo to nieustannie wzmacnia swój system obrony i bezpieczeństwa narodowego. Już teraz Tallin przeznacza na obronność 3,2 proc. swojego PKB, a w ciągu dwóch lat planuje zwiększyć te wydatki do 4 proc. Takie podejście plasuje Estonię w czołówce państw NATO, przeznaczających najwięcej swojego PKB na obronność.

Estońskie jednorożce

Ważnym filarem budowania krajowego bezpieczeństwa są startupy działające w sektorze zbrojeniowym. Estonia nie bez powodu nazywana jest europejską kuźnią start-upów. Raport "State of European Tech 2020 by Atomico" wykazał, że przy uwzględnieniu populacji Estonia ma 4,6 razy więcej startupów na mieszkańca niż wynosi średnia europejska. Co więcej, tworzą one o 2,3 razy więcej miejsc pracy niż pozostałe przedsiębiorstwa.

Estonia już teraz może pochwalić się kilkoma "jednorożcami", czyli startupami, których wartość rynkowa jest wyceniana na ponad miliard dolarów. Ich przykłady to Skype, Bolt, Wise, Pipedrive czy firma Glia. Na razie żaden z takich podmiotów nie pochodzi z sektora zbrojeniowego, ale nie wykluczone, że w przyszłości się to zmieni. Estońskie startupy mocno walczą o swoją pozycję, szukają możliwości współpracy na zagranicznych rynkach, a rozwiązania przez nie oferowane - są godne uwagi, o czym mogłam się osobiście przekonać.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mały kraj, duże wsparcie

Jeden z estońskich startupów stworzył nawet technologię, która wzbudziła wyjątkowe zainteresowanie Rosjan. Kiedy w Ukrainie zaczęły pojawiać się dostarczane przez firmę Milrem roboty bojowe THeMIS, w 2022 r. Kreml zaoferował milion rubli za przejęcie i dostarczenie resortowi obrony w Moskwie tej platformy. Kwota po przeliczeniu na polską walutę nie wygląda już tak imponująco, jest to bowiem nieco ponad 40 tys. złotych.

Warto jednak przypomnieć stawki, jakie Kreml oferował za przekazanie innego, zachodniego sprzętu. Za zniszczenie lub dostarczenie czołgów Abrams bądź Leopard 2 w 2023 r. Rosjanie obiecywali pięć mln rubli, czyli ok. 200 tys. złotych. Z kolei za zniszczenie pierwszego myśliwca F-16 proponowali 15 mln rubli, czyli nieco ponad 600 tys. złotych.

THeMIS to jeden z najbardziej rozpoznawalnych produktów estońskiej firmy Milrem. Ten robot bojowy to tak naprawdę niewielka, modułowa maszyna, bazująca na gąsienicowym podwoziu z hybrydowym napędem. Posiada przestrzeń pomiędzy gąsienicami, gdzie można umieścić np. moduł uzbrojenia czy różnego rodzaju specjalistyczne wyposażenie, ładunki, a nawet rannego żołnierza. Pojazd o masie ok. 1,6 ton nie działa w pełni autonomicznie, wymaga bowiem sterowania przez pilota. Jego zastosowanie pozwala jednak zmniejszyć koszty oraz ryzyko związane z różnorodnymi misjami - od transportu sprzętu, aż po ewakuację rannych.

Innym flagowym produktem Milrem jest robot bojowy Type-X. To bezzałogowy, mniejszy, lżejszy (i według producenta tańszy) odpowiednik bojowych wozów piechoty, którego głównym zadaniem ma być wzmocnienie i wsparcie zdolności bojowych jednostek zmechanizowanych. W pojeździe o masie 12 ton również zastosowano hybrydowy układ napędowy i gąsienicowe podwozie. Został on tak skonstruowany, aby można było go łatwo modyfikować i montować różnego rodzaju systemy uzbrojenia.

Pierwsza cyberwojna w historii

Estonia w 2007 r. padła ofiarą cybernetycznej wojny. Był to pierwszy w historii zmasowany cyberatak na suwerenne państwo. Tallin podejmując decyzję o przeniesieniu tzw. Brązowego Żołnierza z centrum stolicy na cmentarz wojskowy, spodziewał się protestów ze strony Rosjan. Monument był bowiem symbolem sowieckich żołnierzy - "wyzwoleńców", a Estończycy uważali go za symbol okupacji.

Władze nie spodziewały się jednak aż takiego uderzenia ze strony rosyjskich hakerów. Estonia ich działania uznała za akt cybernetycznej wojny, a odpowiedzialność za nią przypisała Rosji. Całe zdarzenie trwało 22 dni. Przez ten czas hakerom nie udało się wykraść żadnych danych. Moskwa nie przyjęła odpowiedzialności za atak. Był to jednak ważny punkt zwrotny na mapie budowania cybernetycznego bezpieczeństwa Estonii i impuls do tworzenia podmiotów, które wykorzystają wiedzę na ten temat.

Jedną z takich firm jest CybExer. Członkiem jej zarządu jest m.in. Rainer Saks, który w latach 2006-2011 pełnił funkcję dyrektora kancelarii prezydenta Estonii. Miał więc okazję bezpośrednio zetknąć się z działaniami, które władze wdrożyły podczas cyberwojny z 2007 r. Saks podczas spotkania z dziennikarzami wspominał o tym zdarzeniu, jednocześnie podkreślając rolę bezpieczeństwa cybernetycznego w dzisiejszych czasach. Wyjaśnił też, w jaki sposób pomaga je budować firma CybExer, oferująca usługi w postaci platformy Cyber ​​Range.

Jej główne zadanie stanowi szkolenie i zwiększanie wiedzy poprzez wykorzystanie tzw. cyfrowych bliźniaków i stymulowanych sytuacji. Ćwiczenia na zreplikowanych systemach oraz procesach usprawnia późniejszą reakcję w przypadku pojawienia się cybernetycznych zagrożeń w realnym środowisku.

Estoński sektor obronny to nie tylko bezzałogowe platformy i cyberbezpieczeństwo. Na rynku istnieje więcej firm, które tworzą rozwiązania na miarę potrzeb estońskiego wojska, ale nie tylko. Nie brakuje to podmiotów tworzących drony, odgrywające coraz większą rolę na współczesnym polu walki, takich jak, chociażby Threod Systems, firm pokroju Maru Defence, dostarczających mobilne kontenery specjalnego przeznaczenia i systemy wsparcia dla misji wojskowych i humanitarnych, czy takich jak DefSecIntel, wspierających budowanie świadomości sytuacyjnej za pomocą gotowych systemów, w tym w pełni zautomatyzowanych platform nadzoru, autonomicznych stacji monitorujących i rozwiązań wyposażonych w technologie wspomagane przez AI.

Estonia ze względu na sąsiedztwo Rosji, brak własnego lotnictwa myśliwskiego, czołgów podstawowych czy licznej armii musi stawiać na innowacyjność, w tym potencjał startupów działających w sektorze zbrojeniowym. Zwłaszcza że groźby ze strony Moskwy kierowane do państw bałtyckich nie są niczym nowym. Kraje muszą być gotowe na każdy scenariusz. Budowanie swojej siły militarnej jest bowiem jednym z elementów odstraszania potencjalnego agresora.

Płk Mati Tikerpuu, szef jednej z dwóch estońskich brygad wojskowych na początku lipca powiedział w rozmowie z "El Pais", że Estonia "byłaby w stanie opierać się rosyjskiej inwazji przez kilka tygodni". Po tym czasie konieczna byłaby interwencja NATO. Niewykluczone, że przez te kilka tygodni rozwiązania stworzone przez estoński przemysł obronny znacząco zwiększyłyby możliwości odpierania wrogich ataków. Wojna w Ukrainie nie raz już dowiodła, że kreatywność obywateli, innowacyjność i zaawansowane technologie są sprzymierzeńcami zwycięstwa - jeśli nie w całej wojnie, to w pojedynczych bitwach.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie