Dwoje bezdzietnych boomerów rozmawia o dzieciach
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nigdy w historii polskie dzieci z pasją i pomysłem na siebie nie miały tak wielkich możliwości rozwoju, jak dziś. – Ale świata, który dał im te możliwości, za moment może nie być – mówi Justyna Suchecka, autorka książki "Young power! 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat", w rozmowie z szefem WP Technologie Jakubem Wątorem.
Oto #HIT2020. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Jakub Wątor, WP Tech: Irytująca ta twoja książka...
Justyna Suchecka: Ha, bo uświadomiłeś sobie, że jesteś stary!
Nie, miałem taką refleksję, że chyba zmarnowałem dzieciństwo. W książce a to rodzice sadzają dziesięciolatka do kursu informatyki, a to czterolatka do perkusji…
Właśnie nie! Tych dzieci nikt nie ciśnie! W większości to one cisną swoich rodziców i to jest niesamowite.
...mają więc te dzieci dużo lepszy start, w lepszych czasach niż ja. No i przede wszystkim dzisiejszy 15-latek potrafi mieć taki stan świadomości i wiedzy o świecie, jaką ja miałem w wieku lat dwudziestu kilku. Czuję się skrzywdzony przez historię.
Też tak miałam przez długi czas. Wystarczyło się urodzić 15 lat później, dziś internet przecież daje tak olbrzymie możliwości z każdego miejsca na ziemi...
Ale trochę mi przeszła ta zazdrość. W zeszłym tygodniu rozmawiałam z maturzystami, którym w trzy miesiące wywróciło się całe życie. Oni żyli w czasach ogromnej prosperity. Jedna dziewczyna zapytała mnie wprost, co się stanie, jeśli się okaże, że urodzenie się w XXI wieku w Europie już nie jest losem wygranym na loterii?
Oni za chwilę wchodzą na rynek pracy, na którym będzie rekordowe bezrobocie, śmieciowe umowy, a do tego wszystkiego nie będą mogli wyjechać za granicę. Jeden z moich rozmówców ma bilet na chemię do Oksfordu, musi tylko zdać maturę. Mama codziennie go pyta: "a co, jak na stałe zamkną granice?". Myślisz, że oni się zastanawiali nad takimi rzeczami trzy miesiące temu? Igor Falecki nie zagra na razie koncertu dla tysięcy ludzi. Oliwia Smektała przez dwa miesiące nie mogła trenować pływania i ma zaległości sportowe.
To miała być książka o wielkich szansach i wspaniałej rzeczywistości, a może się okazać książką o świecie, którego już za moment może nie być. Oni mogą mieć gorzej niż ja czy ty, którzy urodziliśmy się w 1987 roku.
Pocieszające, trochę mnie wyleczyłaś z tego kompleksu.
Ludzie mi mówią, że napisałam optymistyczną książkę na ciężkie czasy. A ja ani nie wiem, czy ona optymistyczna, ani nie wiedziałam, że ciężkie czasy nastaną. Moi bohaterowie bardzo ciężko pracują, robią tysiące zadań, żeby dojść do perfekcji. Większość z nich nie urodziła się z iskrą bożą, po prostu praca, praca i jeszcze raz praca.
Może więc już jest potrzebna errata, twoja książka po miesiącu od premiery jest nieaktualna.
Gdy tylko zamknęłam książkę, miałam takie poczucie. Szymon Ziemicki, mistrz w jeździe agresywnej na rolkach, zdobył kolejne tytuły – był na podium na nieoficjalnych mistrzostwach świata juniorów. 18-letni badacz przyrody Jarek Brodecki w zeszłym tygodniu wygrał 10-dniowy wyjazd na stację polarną. Budujący roboty 19-letni Piotrek Lazarek stworzył baterie słoneczne do dronów. A Tymon Radzik, również 19-latek, pozwał Ministra Edukacji za to, że nie było pewnego terminu matury! Nie wszyscy bohaterowie mojej książki się znają, ale gdyby ich zebrać w jednym miejscu, mogliby odmienić świat!
A mówią do ciebie per pani redaktor?
Miałam z tym duży problem, na początku wszyscy mówili per pani. Potem dopiero sobie zdałam sprawę, że od większości z nich jestem dwa razy starsza, a od niektórych nawet trzy razy. Moja najmłodsza bohaterka ma 10 lat, ja 33. Jestem dla nich panią redaktor.
Dobrze, to na przykładzie, pani redaktor. Zuzanna Kuffel, lat 19, a na koncie już m.in. staż dziennikarski w "New York Timesie".
Niezwykła dziewczyna. Ja byłam zajarana nią, a ona mną. Mówiła, ile to ja nie zrobiłam, dekada w "Gazecie Wyborczej", teraz TVN24.pl. Na początku była bardzo poważna. Poza tym hasło "książka" jednak robi wrażenie, to ma okładkę i będzie w bibliotekach, poważna rzecz! Teraz bardziej to są relacje kumpelskie. Co śmieszne, z ich rodzicami mam słaby kontakt. Rodziców, poza wyjątkami, znam tylko z opowieści.
I nie patrzyli na ciebie na początku na zasadzie "ok, boomer"? W ogóle co to jest ten boomer?
Nie, nie, ty nie jesteś boomerem.
Ale co to jest w ogóle? To młodzi do starych tak mówią, tak?
Głównie do tych starych snujących narrację, której nie cierpię, czyli: "kiedyś to były czasy, dziś nie ma czasów". "Matura to był ciężki egzamin, ludzie byli bardziej pracowici, a studia to był lot w kosmos, a teraz ta młodzież taka roszczeniowa!".
W naszym pokoleniu też już słyszę takie słowa o nastolatkach. 30-latek mówi "a za moich czasów to czy tamto". Boomerstwo dobrze widać też w kontekście klimatu. Młodzi słyszą, że walka o planetę, to jest moda. Nawet jeśli fajnie jest mieć zdjęcie na Instagramie z marszu klimatycznego, to ja życzę sobie tylko i wyłącznie takich trendów i mód. To młodzi segregują śmieci, jeżdżą tramwajami a nie samochodami osobowymi i non stop nas zawstydzają.
Hola, hola z tymi tramwajami. Mata jeździł samymi drogimi furami do szkoły.
Och, wszyscy się skupili na tej piosence i ją rozciągnęli na całe pokolenie.
Mogę ci znaleźć inną piosenkę.
No, ale ile jest takich dzieciaków jak Mata?
Z pewnością więcej, niż 20 lat temu.
Więcej niż kiedyś, ale nie więcej niż całej reszty. To jakiś niewielki odsetek wśród młodych ludzi. Jak myślę o takich dzieciach jak z "Patointeligencji", to im nie zazdroszczę. Myślę, że mają mnóstwo szans, ale nie wiemy tak naprawdę nic o tym, czy i jak je wykorzystują. Gdyby większość bohaterów mojej książki miała dostęp do takich pieniędzy, do jakich mają dzieci wciągające koks w gimnazjum, to dopiero robiliby niezwykłe rzeczy! A tymczasem moi bohaterowie musieli dorabiać fundraisingiem, by realizować badania naukowe. Udzielali innym korepetycji, roznosili ulotki...
A może to bohaterowie twojej książki są jakimś niewielkim odsetkiem? Nie mam o młodzieży takiej opinii, jaka wynikałaby z twojej książki...
A ilu znasz nastolatków?
No dobrze, może nie znam, ale widzę te filmiki. Na jednym się małolaci chwalą, że na dupie mają pasek do spodni za 5 tys. zł...
No dobra, ale tych małolatów, co robią triki na rolkach, to już nie oglądałeś.
Ale za to na Instagramie widzę te nastolatki, które najpierw malują się kosmetykami za gruby hajs, a potem jadą na Mazowiecką [warszawska ulica w Śródmieściu znana z szemranych klubów nocnych] drogą limuzyną, po drodze popijając szampana i wrzucając to na InstaStories. Zero szacunku dla pieniędzy, pracy, żyć, nie umierać. Co się dzieje w samych klubach, wiadomo.
Ale wiesz, że to tylko twoja narracja?
Mówię ci, co widzę na Insta.
Nie, mówisz, co sobie wyobrażasz, że widzisz.
Przecież to jest na InstaStoriesach. Jak je oglądam, nie mam dodatkowych fantazji.
Mam poczucie, że mówisz o osobach dorosłych, które mogą głosować w wyborach, iść do pracy.
Osiemnastolatek to wciąż osoba nastoletnia, a o takich jest twoja książka.
Ok, czyli chciałbyś żyć tak jak te osoby, gdy sam miałeś 18 lat.
Każdy by chciał, ale czy na takie rzeczy dla nich nie za wcześnie!?
O, i teraz zabrzmiałeś jak boomer! Ty nie wracałeś nad ranem do domu w ich wieku? Jestem pewna, że tak, bo zawsze byłeś imprezowym chłopcem! Popatrz: dziś jesteś szefem ważnych mediów, a wtedy? Gdyby w 2005 roku był Instagram, ktoś o tobie powiedziałby dokładnie to samo: "przystojniaczek leci na swoich ładnych oczkach, podrywa co rusz dziewczyny, pije do rana i udaje cierpiącego Wertera, co to za przyszłość ta młodzież!?".
Dobrze, już nie będę tym młodym imprez zazdrościł, tylko niech mnie zaczną zabierać ze sobą.
Pamiętaj, że Instagram to gra, biznes. Nie masz pojęcia, czy ta dziewczyna z Mazowieckiej na co dzień nie ma piątki z historii, albo czy nie będzie studiowała prawa. Nie wiesz, czy te pieniądze na imprezy ma z ciężkiej pracy na co dzień.
No ale co, mam iść na przerwę do liceum, żeby poznać młodzież? Widzę ją taką, jaką sama się przedstawia.
Widzisz taką, jaką sobie wybrałeś na Instagramie do obserwowania. Chcesz zobaczyć młodzież z Mazowieckiej, to ich oglądasz. Jak ja chcę obserwować ludzi, którzy jeżdżą na konkursy naukowe, to takich ludzi obserwuję. I nie muszę się wcale wysilać, żeby ich szukać. Miałam do tej książki kilkaset propozycji bohaterów, a wybrałam 31.
A co z resztą?
No cóż, napisałam na fejsie, że szukam takich osób i zostałam zasypana wiadomościami - od nastolatków, nauczycieli, rodziców. Mój wydawca śmiał się, że z samych tych zgłoszeń można zrobić ze trzy książki.
I wszyscy się nadawali?
Nie wybierałam takich osób, które były na siłę pchane do jakichś pasji przez rodziców. Ani takich, gdzie rodzice dawali hajs i wszystko podane na tacy. Mały podróżnik, który mając 12 lat był już na siedmiu kontynentach? Nie, to nie jest jego zasługa w żadnym zakresie. Takich historii nie chciałam, zwłaszcza że akurat tego to ja sama zazdroszczę.
W końcu się przyznałaś do jakiejś słabości. W nagrodę możesz opowiedzieć o jednej historii, która nie dostała się do książki i tego żałujesz.
Ola Kowalska z Głogowa Małopolskiego, olimpijka z matematyki i informatyki. Poza tym działa też w projekcie MeetIT. Nastolatkowie robią tam kursy z informatyki dla rówieśników, obozy naukowe, teraz stawiają platformę do nauki algorytmiki. Rozmawiałam z nią niestety już po ukończeniu książki.
A czemu na okładce jest o 30 historiach młodych, a w książce jest ich 31?
Rzutem na taśmę udało się zdobyć rozmowę z Viki Gabor. Ona już wcześniej dużo mówiła o swoich romskich korzeniach, klimacie, tolerancji. Byłam bardzo ciekawa, czy nie okaże się produktem marketingowym. Po godzinnej rozmowie z nią myślę, że Viki to świetna dziewczyna.
Ze sztabem marketingowców na karku.
Właśnie nie. Usłyszałam: "to jest wasz czas, siądźcie, porozmawiajcie i dajcie znać, jak skończycie". Potem była oczywiście autoryzacja, ale nie zmienili w niej nic. Viki rozmawiała ze mną samodzielnie, mówiła, co chce i nikt jej potem nie zakazał publikacji. Przecież mogli wyrzucić wątek romskich korzeni, bo wiadomo, jak fatalny stereotyp się za tym narodem ciągnie - zwłaszcza w Polsce. Ale nie było problemów.
A z innymi były?
Teraz nie, ale... sześć lat temu. Opowiem ci pewną historię. W 2014 roku robiłam dla "Dużego Formatu" zbiór najbardziej wpływowych nastolatków. Umieściłam w nim Dawida Kwiatkowskiego, co było dla mnie naturalne, ale niestety nie udało mi się z nim porozmawiać. Jego menedżer stwierdził, że jeśli to nie jest ranking, to nie ma zgody, bo Dawid raczej powinien być w czołówce, a nie pośród innych.
A były w tej książce osoby z tamtego rankingu?
Igor Falecki. Wtedy miał 12 lat, dzisiaj ma 18, więc fajnie zobaczyć, jak się rozwija. To w ogóle świetny chłopak. Jeździł po świecie, koncertował z tuzami muzyki, a gdy go zapytałam, czy wziąłby udział w spotkaniu autorskim do książki, nie zastanawiał się nawet minuty! "Gdzie i o której?" - napisał w odpowiedzi.
Nie odbija im sodówa?
Nie wiem, czy w domu nie pyskują do rodziców, ale na pewno nie mają żadnych skandali czy głupich wypowiedzi na koncie, póki co nie mają też nałogów. Raczej są pokorni. Zwłaszcza teraz. Spójrz na Igę Świątek - ma 18 lat, jest w pierwszej 50-tce rankingu tenisowego WTA i czeka na maturę. Nie wie, kiedy ją będzie zdawała. Opowiadała mi, że marzy o podróżowaniu. Jak to, przecież podróżuje?! No, od kortu do kortu - odpowiedziała Iga. Więc oni mają swoje marzenia, mają pokorę, raczej na razie wody sodowej nie widać. Iga marzy o igrzyskach olimpijskich. Miały się odbyć teraz, latem, ale wiadomo...
Oni sami nie wiedzą, co będzie dalej. Wczoraj jedno z nich pytało, czy uważam, że warto iść na studia.
Bo koronawirus?
W ogóle. Zresztą niełatwo mi było opowiedzieć, bo sama uważam, że studia nie są najważniejsze. Ty zresztą przecież chyba nawet rzuciłeś, prawda?
Tak, nasi rodzice niech tego nie czytają. Przy okazji - ta książka jest dla rodziców, dla dzieci, dla wszystkich?
Dla dzieci. I jej pisanie to był dramat. Napisałam kilka tysięcy tekstów w życiu, a tu nagle piszę tekst, a moja redaktorka wszystko wywraca mi do góry nogami. Musiałam nauczyć się pisać jak dla 9-latka, bo to dla nich ta książka. Pisałam za długie zdania, używałem inwersji, wrzucałam za dużo liczb i dat. Wszystkie te rzeczy trzeba było potem wycinać.
I czytają ją dzieci?
Finalnie czytają wszyscy, bo odzywają się do mnie z różnymi pytaniami po lekturze nauczyciele i rodzice. Wielu rodziców czyta też tę książkę swoim pociechom na dobranoc - codziennie jedna czy dwie historyjki. Moja kumpela z liceum wysłała mi zdjęcie 5-letniej córki, która bada ziemię, bo przeczytała historię o Janku Brodeckim. A następnego dnia zamieniła piaskownicę w salę koncertową po poznaniu historii Igora Faleckiego. Mogę już umierać, sukces został osiągnięty.
Justyna Suchecka. Dziennikarka edukacyjna, instruktorka tańca, ekspertka do spraw młodzieży. Przez wiele lat była związana z Gazetą Wyborczą, od 2019 roku pracuje w TVN24. Pisze do dwumiesięcznika "Książki. Magazyn do czytania". Wraz z Natalią Szostak prowadzi na YouTube kanał na temat książek "Krótka przerwa". Laureatka nagrody im. prof. Romana Czarnieckiego w kategorii "Artykuł publicystyczny". Otrzymała również nagrodę "Człowieka E(x)plory 2019" Fundacji Zaawansowanych Technologii. Od dawna kibicuje dzieciakom w spełnianiu marzeń i "robi z nimi hałas".