Cyberwojny nie będzie. Możemy spać spokojnie?
Cyberwojny nie będzie, ponieważ zagroziłaby ona samemu atakującemu. Za to nasilą się pojedyncze cyberataki, także motywowane politycznie
20.10.2011 15:08
Zadaniem Rida, naukowca z Department of War Studies w King's College w Londynie, żadnego jak dotąd cyberataku nie można sklasyfikować jako cyberwojny. Rid opublikował w październikowym numerze "The Journal of Strategic Studies" analizę dotyczącą wszystkich znanych dotąd cyberataków.
Jak z niej wynika, stosunkowo najbliżej pojęcia cyberwojny był atak robakiem Stuxnet na irański przemysł i instalacje nuklearne. Rid zwrócił jednak uwagę, że do tej pory nie wiadomo, czy rzeczywiście celem Stuxnetu miały być wyłącznie irańskie wirówki nuklearne - analiza kodu robaka dokonana przez ekspertów bezpieczeństwa informatycznego udowodniła, iż miał on wbudowane możliwości ataku na wiele celów. Nie wiadomo też nic o "ośrodkach, które zleciły atak" - nikt bowiem się do niego nie przyznał.
Jak zauważył brytyjski naukowiec, cyberwojna staje się pojęciem "nie naukowym czy militarnym, ale kulturowym". "Kiedy wszyscy posiadamy smartfony, adresy e-mailowe i konta na portalach społecznościowych, np. Facebooku, czujemy się zagrożeni i wrażliwi na atak każdego dnia. Wyobrażamy sobie cyberwojnę jako wielki atak i logiczne następstwo dotychczasowych ataków" - ocenił.
Zwrócił przy tym uwagę, że pojęciem cyberwojny często posługują się zarówno naukowcy, jak i wojskowi. Pierwsi - ze względu na wydobycie większych funduszy na badania "co w kryzysie nie jest proste", a drudzy - ze względu na rosnącą możliwość rozwoju możliwości defensywnych i ofensywnych armii przy użyciu narzędzi informatycznych.
Tymczasem, według analizy Rida, cyberwojna oznaczałaby blok spójnych działań - najpierw pojedyncze ataki na wybrane cele, potem ich nasilenie i wreszcie pełny atak dla zniszczenia infrastruktury sieciowej przeciwnika lub od razu pełny atak bez zapowiadających go ataków pojedynczych.
Zdaniem naukowca, nie jest to możliwe - przeciwnik nie będzie czekał na wielki atak, lecz odpowie w ten sam sposób, bowiem "umiejętności informatyczne we wszystkich krajach i mocarstwach są już na zbliżonym poziomie", a poza tym "rosnący system usieciowienia i wzajemnych zależności w cyberprzestrzeni", która nie uznaje granic, sprawia, że taki pełnoskalowy atak zagroziłby także temu, kto go wyprowadza.
Rid zaznaczył jednak, że - mimo iż wielkiej cyberwojny nie należy się spodziewać ani teraz ani w przyszłości - nie znaczy to, że skończą się cyberataki, także motywowane politycznie. Według niego, zapewne się nawet nasilą, bo są "proste do wykonania i stanowią łatwy substytut dotąd wykonywanych operacji tajnych, jak szpiegostwo czy sabotaż" czy nawet działania propagandowe.