Tajemnice Zimnej Wojny (1). Obiekt 279 - ciężki czołg, który wygląda jak UFO
Jakim sprzętem podbijać Europę, którą nuklearne eksplozje zmieniły w radioaktywne bezdroża? Odpowiedzią na to pytanie był program budowy ciężkiego czołgu nowej generacji, jaki rozpoczęto w Związku Radzieckim po drugiej wojnie światowej. Wśród zaproponowanych wówczas konstrukcji jedna wyróżnia się niezwykłym wyglądem i rozwiązaniami technicznymi.
Obiekt 279 to pojazd pancerny, który już na pierwszy rzut oka wyróżnia się bardzo nietypowym wyglądem. Czołgowa wieża w kształcie spłaszczonego spodka przywodzi na myśl skojarzenie z UFO, czemu czołg zawdzięcza swoją nieoficjalną, zachodnią nazwę UFO-tank.
Pod wieżą jest jeszcze dziwniej. Spłaszczone, czołgowe podwozie zamiast dwóch, ma aż cztery gąsienice – dwie z boków kadłuba i dwie biegnące pod nim. Ponadto czołg jest wyposażony w filtry, pozwalające działać w warunkach skażenia radioaktywnego, a także po użyciu broni biologicznej i chemicznej.
W jakim celu Rosjanie zbudowali tak nietypowy pojazd?
Drugą wojną światową ZSRR zakończył, mając na wyposażeniu serię wysoko ocenianych czołgów ciężkich IS. Zebrane wówczas doświadczenia przełożyły się na koncepcję dalszego wykorzystywania tego typu broni – ciężkich, potężnie uzbrojonych i opancerzonych maszyn, zdolnych zarówno do walki z bronią pancerną, jak i do przełamywania pozycji przeciwnika.
Nowy sowiecki czołg ciężki
W rezultacie lata bezpośrednio po II wojnie to czas, w którym radzieccy konstruktorzy opracowali wiele interesujących projektów ciężkich czołgów, jak choćby IS-7, Obiekt 260, Obiekt 270 i wiele innych. Wśród konstrukcji o dość zbliżonej charakterystyce i wyglądzie zdecydowanie wyróżnia się Obiekt 279.
To maszyna, która miała przejechać przez zgliszcza pozostałe po wymianie nuklearnych ciosów, a zarazem mieć możliwość działania w każdym, dowolnie trudnym terenie, niedostępnym dla pojazdów o bardziej klasycznej konstrukcji. Kluczowym parametrem, na który położyli nacisk konstruktorzy Obiektu 279, był tzw. nacisk jednostkowy, wyrażany w kilogramach na centymetr kwadratowy.
Aby zminimalizować ten parametr, w teorii rozwiązanie jest proste – wystarczy zwiększyć albo długość, albo szerokość gąsienic, zwiększając powierzchnię, na której stykają się z podłożem. W praktyce dłuższa gąsienica pogarsza zwrotność czołgu, a szersza powoduje problemy wynikające z obciążenia układu jezdnego i nieadekwatnie szybkiego zużycia.
Cztery lepsze niż dwie
Dlatego Rosjanie sięgnęli po pomysł na pozór karkołomny – zaprojektowali czołg nie z dwiema, ale z czterema gąsienicami. Dzięki temu pojazd był krótki, a jednocześnie zapewniał rekordowo niski nacisk na grunt – na poziomie 0,6 kg/cm2, czyli mniej, niż stopa człowieka.
W teorii oznaczało to, że czołg mógł poruszać się w terenie, po którym człowiek nie dałby rady przejść, jak grząskie bagno czy sypki, głęboki śnieg.
Praktyka okazała się bardziej skomplikowana. Czterogąsienicowy układ, miał zalety, ale miał także poważne wady.
Jego konstrukcja wymuszała umieszczenie przedziału bojowego nad, a nie pomiędzy gąsienicami. Sprawiało to, że czołg był wyższy od innych konstrukcji, a zatem łatwiejszy do dostrzeżenia i trafienia.
Obecność wewnętrznych gąsienic oznaczała także problemy z ich naprawą, bardzo utrudnioną w warunkach polowych. Na dodatek niewielka objętość kadłuba wymusiła umieszczenie zbiorników paliwa na zewnątrz, w bardzo nietypowym miejscu - pomiędzy gąsienicami.
Uniwersalne podwozie
Samo podwozie – mimo skomplikowania i wspomnianych wad – oferowało jednak ponadprzeciętną mobilność. W związku z tym testowano je nie tylko w konfiguracji ciężkiego czołgu, ale także w roli uniwersalnego nośnika dla wyrzutni rakiet czy pojazdów ewakuacyjnych.
Przez krótki czas podwozie z Obiektu 279 planowano wykorzystać w programie Gejzer. Był to projekt budowy armaty o wielkiej prędkości wylotowej pocisków, zakładający wykorzystanie gazowego materiału miotającego.
Jedyny zachowany egzemplarz
Problemy techniczne, zmiana koncepcji prowadzenia wojny, a także malejące polityczne poparcie dla ciężkich czołgów sprawiły, że projekt – wraz z jego różnymi wariantami – został przed końcem lat 50. ostatecznie porzucony.
Pozostałością tego śmiałego programu jest prototypowy Obiekt 279, który można podziwiać w zbiorach Muzeum Czołgów w Kubince.