Cel: intruz. Polska ostrzega Rosję. Jak mogłoby wyglądać zestrzelenie?
Według słów Radosława Sikorskiego następny rosyjski statek powietrzny, który wtargnie w polską przestrzeń powietrzną, może zostać zestrzelony. Jasno postawiona granica to szansa na zakończenie pasma rosyjskich prowokacji, ale co stanie się, gdy Moskwa powie "sprawdzam"? Czy Polska faktycznie może zestrzelić rosyjską maszynę?
17 sekund – tyle czasu rosyjski Su-24 przebywał w tureckiej przestrzeni powietrznej, zanim został zestrzelony. Zanim to nastąpiło, rosyjski pilot – jeszcze nad terytorium Syrii – był wielokrotnie ostrzegany o zbliżaniu się do granicy Turcji. W ciągu pięciu minut otrzymał aż 10 takich ostrzeżeń.
Odniosły one częściowy sukces: jeden z pary rosyjskich Su-24 zmienił kurs, ale drugi zdecydował się kontynuować lot, przecinając tym samym południowe krańce tureckiej prowincji Hatay. Według źródeł tureckich intruz wleciał nad terytorium Turcji o 9:24, a 17 sekund później – po kolejnym ostrzeżeniu – turecki F-16 odpalił z dystansu kilkunastu km pocisk AIM-120 AMRAAM.
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
AMRAAM, znany ze swojej skuteczności, nie chybił również i tym razem. Nie wiadomo, czy Rosjanie podejmowali jakieś próby obrony, ale na wysokości 6 km Su-24 został trafiony. Obaj członkowie jego załogi zdołali się katapultować, ale przeżył tylko jeden z nich – drugiego zamordowali syryjscy rebelianci.
Incydent z listopada 2015 r. stał się przyczyną czasowego ochłodzenia relacji pomiędzy Rosją i Turcją, jednak skutecznie zakończył pasmo rosyjskich prowokacji w tureckiej przestrzeni powietrznej. Był zarazem pierwszym od dziesięcioleci przypadkiem zestrzelenia rosyjskiej maszyny przez samolot członka NATO.
Czy podobny scenariusz mógłby mieć miejsce w przypadku Polski?
Przestrzeń powietrzna pod kontrolą
Choć rosyjskie prowokacje mogą wydawać się niespodziewanymi incydentami, nie ma to wiele wspólnego z prawdą. Polska – podobnie jak reszta NATO – ma wgląd w przestrzeń powietrzną naszych wschodnich sąsiadów. Nasze radary sięgają setki kilometrów poza nasze granice, a dodatkowe możliwości zyskujemy, wysyłając w powietrze samoloty wczesnego ostrzegania – AWACS-y. W rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy to Łukasz Pacholski z magazynu "Lotnictwo Aviation International":
Dzięki stajom radiolokacyjnym – zarówno naziemnym, jak i samolotom wczesnego ostrzegania, które operują w polskiej przestrzeni powietrznej – Dowództwo Operacyjne ma świadomość tego, co dzieje się w przestrzeni powietrznej Białorusi czy Ukrainy, więc proces wczesnego ostrzegania działa. Zanim jakiś obiekt przekroczy naszą granicę, jesteśmy w stanie poderwać nasze maszyny i czekać na intruza w powietrzu.
Dlatego w większości przypadków lot ewentualnych intruzów jest obserwowany z dużym wyprzedzeniem, jeszcze zanim w ogóle zbliżą się do granicy. Informacje o nich mogą także z wyprzedzeniem przekazać – na co wskazuje dotychczasowa praktyka – nasi sąsiedzi.
Dlatego w typowym scenariuszu Polska będzie mieć czas, aby z odpowiednim wyprzedzeniem poderwać w powietrze lub skierować w odpowiednie miejsce patrolujące samoloty.
Doskonałym przykładem jest tu sytuacja z 10 września, gdy holenderski powietrzny tankowiec wystartował z Holandii i skierował się nad Polskę na długo przed tym, nim jakiekolwiek drony przekroczyły granicę – było wiadomo z wyprzedzeniem, że może być potrzebny.
47 sztuk F-16 to filar polskiego lotnictwa
Jakim sprzętem Polska może bronić się przed intruzami? W czasie pokoju kluczową rolę odegrają nie naziemne systemy przeciwlotnicze, ale samoloty.
Polska obecnie ma do dyspozycji 47 wartościowych myśliwców F-16. Mimo swojego wieku wciąż są to nowoczesne maszyny, a planowana modernizacja w połowie cyklu życia (MLU) zapewni im niebawem skokowy wzrost zdolności, związany przede wszystkim z możliwościami nowego radaru i zbudowanej wokół niego awioniki. Inne polskie samoloty – jak MiG-i 29 – to konstrukcje schodzące, które w bliskiej przyszłości dołączą do wycofanych Su-22.
Zakupione przez Polskę w Korei nowe FA-50GF (obecnie 12, docelowo 48 egz.) nie są pełnoprawnymi myśliwcami, co wynika zarówno z właściwości samej konstrukcji, jak choćby prędkość i dynamika lotu, jak również dostępnego uzbrojenia. W przypadku pocisków powietrze-powietrze jest to starszy wariant pocisku krótkiego zasięgu AIM-9L Sidewinder.
Reakcja na prowokację Rosji
Dlatego w kierunku potencjalnych rosyjskich intruzów zostaną skierowane najprawdopodobniej właśnie F-16 lub samoloty sojusznicze, jak holenderskie F-35, Niemieckie Eurofightery czy francuskie Rafale. Choć w warunkach wojny maszyny te – jak choćby w Ukrainie – zapewne toczyłyby walkę na większych dystansach (BVR – poza zasięgiem wzroku), w czasie pokoju standardem jest wizualna identyfikacja tego, co chce się – ewentualnie – zniszczyć.
Piloci natowscy mają w swoich procedurach wizualne rozpoznanie i podejście do intruza na odległość wzroku, próby nawiązania komunikacji, dopiero po wyczerpaniu tych możliwości kolejnym krokiem jest ewentualne, ostrzegawcze użycie uzbrojenia. Nie ma więc mowy o niespodziewanym ataku.
Rosyjski pilot zapewne otrzymałby najpierw wielokrotnie informację przez radio, wezwanie do zawrócenia lub przymusowego lądowania na polskim lotnisku. Następnym krokiem byłyby ostrzegawcze strzały z pokładowego działka i dopiero po nich – w razie dalszego kontynuowania lotu – pilot polskiego F-16 użyłby pocisku powietrze-powietrze.
Strzelać mógłby samolot, który ma rosyjską maszynę w zasięgu wzroku, ale także inny polski samolot, który z większej odległości ubezpieczałaby całą procedurę. W przypadku krótkiego dystansu użyty mógłby zostać nie naprowadzany radarowo AMRAAM, ale AIM-9X Sidewinder – pocisk naprowadzający się na źródło ciepła, jakim są silniki samolotu, a zwłaszcza ich dysze wylotowe.
Samoloty w powietrzu nie są całkowicie bezbronne: dysponują środkami, które dają szanse na zakłócenie systemów naprowadzania pocisków przeciwlotniczych, w niektórych warunkach mogą także taki pocisk wymanewrować i uniknąć trafienia. W sytuacji, gdy rosyjska maszyna zostanie przechwycona w natowskiej przestrzeni powietrznej, a polskie samoloty będą miały czas na zajęcie odpowiedniej pozycji, scenariusz rodem z efektownej walki powietrznej jest jednak mało prawdopodobny.
Dla użytego bojowo pocisku AIM-9 prawdopodobieństwo trafienia oceniane jest (dla nowszych wersji) na ok 60. proc., a dla AIM-120 – 77 proc. Dlatego wystrzelenie przez polski samolot pocisku lub pocisków przeciwlotniczych oznaczałoby niemal pewne trafienie intruza.