Car tank - największy czołg, jaki kiedykolwiek zbudowano
24.04.2021 10:36, aktual.: 24.04.2021 14:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czołgi po raz pierwszy pojawiły się na polach bitew niemal 100 lat temu. Zanim jednak wypracowano pewien kanon, powstawały niecodzienne konstrukcje. Jedną z nich jest car tank - zbudowany w Rosji gigant wielkości domu jednorodzinnego.
Kto zbudował pierwszy czołg?
Za bojowy debiut czołgów uznaje się bitwę nad Sommą, gdy 15 września 1916 roku Brytyjczycy po raz pierwszy w historii użyli tego rodzaju broni. Były to czołgi Mark I – niezdarne i wielkie bunkry na gąsienicach. Ich pojawienie się oznaczało jednak istotną zmianę w sposobie prowadzenia wojen i przerwało bezsens ciągnącej się latami wojny pozycyjnej.
Choć Mark I przeszedł do historii jako pierwszy czołg użyty bojowo, a opracowany kilka miesięcy później francuski Renault FT-17 miał już wszelkie cechy czołgu w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, prace nad opancerzonym, bojowym pojazdem prowadzono znacznie wcześniej.
Projekty pierwszych, opancerzonych maszyn kreślił już sam Leonardo da Vinci, ale na udokumentowane próby zastosowania ich w praktyce trzeba było poczekać jeszcze kilka wieków. Jedną z pierwszych był projekt amerykańskiego pułkownika Davidsona, który w 1895 roku wpadł na pomysł, by na trzykołowym samochodzie Dureya postawić płytę pancerną, a za nią umieścić karabin maszynowy.
Nowinki techniczne z czasów belle époque
Wiele nowości w dziedzinie wyrządzania bliźniemu krzywdy przyniosła późniejsza o kilka lat, II wojna burska. Mieszkający na południu Afryki Burowie - potomkowie holenderskich i niemieckich osadników - mieli wielkiego pecha. Na terenach, gdzie próbowali stworzyć własne, niezależne państwo, odkryto pod koniec XIX wieku bogate złoża diamentów. W roli argumentów w dyskusji na temat eksploatacji złóż monarchia brytyjska użyła wówczas kilku ważnych innowacji – komandosów, obozów koncentracyjnych i samochodów pancernych.
Mogłoby się wydawać, że od opancerzonego samochodu do czołgu wiedzie krótka droga. Już w 1911 roku austriacki inżynier, Günther Burstyn, przedstawił projekt pojazdu, który był bardzo podobny do czołgów znanych współcześnie. Jak wielu innowatorów został jednak uznany za dziwaka, tracącego czas na bezsensowne, nikomu niepotrzebne projekty, a monarchia austro-węgierska pogrzebała tym samym szanse, by stać się pierwszym, pancernym mocarstwem świata.
Zobacz także
Prace nad pojazdami pancernymi prowadzono również w carskiej Rosji. To właśnie tam powstał projekt, który swoimi rozmiarami i niekonwencjonalnym podejściem do tematu przyćmił wszystkie inne, militarne dziwactwa tamtej epoki.
Czołg z silnikiem od Zeppelina
Pojazd o nazwie Car tank (Nietoperz, Tsar Tank, znany również jako czołg Lebiedenki) został zaprojektowany przez Nikołaja Lebiedenkę, zatrudnionego w jednej z prywatnych firm pracujących na rzecz Departamentu Wojny. Kształt swojego czołgu konstruktor zapożyczył od ówczesnych dział. Lebiedenko wykonał najpierw drewniany, niewielki model napędzany mechanizmem gramofonu.
Model został zaprezentowany carowi Mikołajowi II, a władca z entuzjazmem podszedł do przedstawionego mu pomysłu, dając zielone światło do rozpoczęcia konstruowania prototypu.
Niezwykła maszyna składała się z dwóch ogromnych kół o wielkości jednorodzinnego domu – każde z nich miało po 9 metrów średnicy. Koła były napędzane niezależnie przez silniki Maybacha o mocy około 240 koni mechanicznych, które najprawdopodobniej pozyskano z... zestrzelonego Zeppelina.
Pancerny dom na kołach
Zasadnicza cześć kadłuba czołgu znajdowała się około 5 metrów nad ziemią. Po jej bokach zaprojektowano stanowiska ogniowe, a w centralnej części znalazła się obrotowa wieża z dwoma działami i dwoma karabinami maszynowymi. W tylnej części pojazdu kadłub opadał, kończąc się niewielkim – w skali całego czołgu – trzecim kołem. Pojazd mierzył 17 metrów długości i 12 szerokości, a z góry przypominał wiszącego nietoperza, czemu zawdzięczał swoją nieoficjalną nazwę.
Planowano uzbroić również dolną wieżę, umieszczoną pod kadłubem. Widoczny na niektórych internetowych wizualizacjach pojazd, najeżony lufami wystającymi z każdego zakamarka jest jednak jedynie radosną twórczością autorów tych obrazków - taki sprzęt nigdy nie istniał. Kaliber przewidywanych dla tej maszyny dział pozostaje nieznany – podczas testów nie było ich w wieży, bo Centralny Departament Artylerii przyznawał prawdziwą broń tylko dla projektów, które uznał za gotowe do praktycznego wykorzystania.
Obliczeniowe osiągi czołgu były niezłe – przewidywano, że rozpędzi się do prędkości 17 kilometrów na godzinę, a wizja monstrualnie wielkich kół, miażdżących przeszkody i pokonujących umocnienia wroga musiała oddziaływać na wyobraźnię. Kompletny czołg ważył około 60 ton i obsługiwała go 10-osobowa załoga.
Marzenia o broni, która wygra wojnę
Lebiedenko był pełen entuzjazmu. Jak wspomina przydzielony mu do pomocy inżynier Aleksander Mikulin, konstruktor przekonywał, że zaprojektowana przez niego broń jest w stanie przebić się przez pozycje wroga i doprowadzić do zwycięstwa nad Niemcami w ciągu jednej nocy. W 1917 roku przystąpiono do testów tego monstrum. Gigantyczny czołg ruszył do przodu, złamał drzewo i utknął, zarywszy się w ziemi swoim trzecim, tylnym kołem. Okazało się, że dwa 240-konne silniki mają za małą moc, by napędzać takiego kolosa.
Powstały wówczas fantastyczne koncepcje użycia go do przełamania decydującego fragmentu frontu w taki sposób, że na krótkim, kluczowym odcinku przed nacierającym czołgiem zostałyby rozwinięte metalowe arkusze pozwalające mu na przejazd. Absurdalność takiego pomysłu dorównuje chyba jedynie problemom technicznym, z którymi trzeba byłoby się zmierzyć podczas jego realizacji, ale jak widać, Lebiedienko próbował ratować swoją koncepcję wszelkimi sposobami.
Podjęto prace nad przebudową Nietoperza, polegającą na zastosowaniu mocniejszych silników. Było to jednak po udanym debiucie czołgów Mark I i FT-17 i stawało się jasne, że imponujący projekt jest ślepą uliczką rozwoju broni pancernej. Nawet gdyby był w stanie jeździć, prawdopodobnie nie przetrwałby długo na polu walki, stając się doskonałym celem dla artylerii wroga z całej okolicy, a problem mobilności w trudnym terenie rozwiązano, stosując zamiast wielkich kół znane współcześnie gąsienice. Prototyp w 1923 roku został zezłomowany.
Jedyny w swoim rodzaju
Nie wiadomo, co stało się z konstruktorem - ślad po Nikołaju Lebiedience urywa się w czasie rewolucji październikowej. Jego współpracownik, Aleksander Mikulin, zrobił w kolejnych latach karierę jako ceniony konstruktor silników lotniczych.
Warto pamiętać, że choć z dzisiejszej perspektywy pomysł Lebiedenki wydaje się zupełnie nietrafiony, w jego czasach był po prostu jedną z wielu koncepcji stworzenia nadającej się do użycia broni pancernej. Podobny projekt powstał również w Wielkiej Brytanii, gdzie rozważano budowę pojazdu wspartego na trzech 15-metrowych kołach. Jego budową miały zajmować się stocznie marynarki wojennej, jednak pomysł nie został nigdy zrealizowany.
Do koncepcji monstrualnie wielkich czołgów wrócili również Niemcy w czasie drugiej wojny światowej, jednak w ich przypadku skończyło się jedynie na pomysłach i projektach. Car tank pozostaje jedyną tej wielkości maszyną, która zaistniała nie tylko na deskach kreślarskich, ale również w postaci działającego egzemplarza.