Bugatti 100P: najpiękniejszy samolot świata. Niesamowita maszyna, która zabiła swojego twórcę

Ettore Bugatti osiągnął wszystko, co w świecie motoryzacji było do osiągnięcia. Stworzył ekskluzywną markę, budował samochody dla światowej elity, projektował doskonałe silniki i zwyciężał swoimi konstrukcjami w różnych wyścigach. I wtedy zamarzył o lataniu.

Bugatti 100P: najpiękniejszy samolot świata. Niesamowita maszyna, która zabiła swojego twórcę
Źródło zdjęć: © JLawson Projects

Od sportowego samolotu do wojskowej maszyny

Piekielnie utalentowany, z mechanicznym szóstym zmysłem, a do tego – co nie pozostało bez wpływu na sygnowane logo Bugatti konstrukcje – z solidnym, artystycznym wykształceniem, postanowił zaprojektować maszynę inną niż wszystkie, która stałaby się latającą wizytówką marki.

Zadaniem samolotu Bugatti 100P miało być zwycięstwo w popularnych przed laty, lotniczych zawodach, przede wszystkim w prestiżowym Deutsche de La Muerthe Cup. Warto wspomnieć, że maszyny budowane jako sportowe, nieraz okazywały się poligonem doświadczalnym przed budową modeli przeznaczonych dla wojska.

Obraz
© imgur

Taką drogę przebył m.in. jeden z najsłynniejszych myśliwców II wojny światowej, Messerschmitt Bf 109, wywodzący się ze sportowego samolotu Bf-108. Bugatti zamierzał podążać tym samym szlakiem: najpierw maszyna sportowa, a później – na jej podstawie – samolot dla wojska, a tym samym lukratywne kontrakty i zamówienia liczone w setkach czy nawet tysiącach sztuk.

Najpiękniejszy samolot świata

Zaprojektowana przez Bugattiego konstrukcja była niezwykła pod każdym względem. Tym, co rzucało się w oczy już na początku, był kształt, któremu Model 100P zawdzięcza opinię najpiękniejszego samolotu świata. Choć gusta bywają różne to – nawet dzisiaj – opinia ta wydaje się uzasadniona, a samolot zachwyca swoją nieskazitelną linią skrzydlatego wrzeciona.

Sam kształt to jednak dopiero początek. Ettore Bugatti wraz z belgijskim konstruktorem Louisem de Monge postanowili napędzić samolot silnikami własnej konstrukcji. A ponieważ nie mieli pod ręką motorów lotniczych, tylko samochodowe, zdecydowali się na nietypowe rozwiązanie w postaci dwóch silników z modelu Bugatti Type 50B.

Obraz
© Pinterest

Były to rzędowe, 8-cylindrowe jednostki o pojemności 4,9 litra i mocy zwiększonej do około 450 KM każda. W połączeniu z aerodynamiczną doskonałością maszyny rozpalało to marzenia o rekordowej prędkości, szacowanej (zdecydowanie nazbyt optymistycznie) nawet na 800 km/h.

Awangardowa konstrukcja

Ciekawie rozwiązano system chłodzenia – by nie zakłócać idealnego kształtu samolotu, wloty powietrza znalazły się w krawędziach usterzenia, a wyloty – u nasady skrzydeł. Kolejnym nietypowym pomysłem było śmigło. Gdy spojrzymy dokładniej, zauważymy, że wygląda inaczej niż w większości maszyn z tamtego okresu. Nic dziwnego – samolot dysponował dwoma 2-łopatowymi, współosiowymi, przeciwbieżnymi śmigłami, z których każde było napędzane niezależnie przez własny silnik.

Nowatorskie było także usterzenie motylkowe. Wymyślone na początku lat 30. XX wieku przez Polaka, Jerzego Rudlickiego, zastępowało klasyczny statecznik i ster kierunku (przypominające odwróconą literę T) układem z dwiema powierzchniami sterowymi, przypominającymi literę Y. Choć komplikowało to układ sterowania, to zapewniało zarazem mniejszy opór aerodynamiczny. Awangardowa była także automatyka – poza samoczynnie ustawianymi klapami samolot miał m.in. system odpowiedzialny za automatyczne chowanie podwozia.

Obraz
© Pinterest

Co ciekawe, twórcy samolotu zdecydowali się na zbudowanie go z drewna, stosując kompozytowe pokrycie z dwóch twardych warstw, pomiędzy którymi znalazła się trzecia, lekka i elastyczna. Samolot miał mierzyć 7,75 metra długości i przy rozpiętości skrzydeł sięgającej 8,2 metra, ważyć 1400 kilogramów.

Zapomniany samolot

Budowę samolotu rozpoczęto w 1937 roku, ale nigdy go nie ukończono. Zanim Bugatti 100P oderwał się od ziemi, Francja została zaatakowana przez Niemcy. Nieukończony prototyp został ukryty w posiadłości konstruktora, gdzie w spokoju przetrwał wojnę.

Obraz
© imgur

Po jej zakończeniu kontynuowanie prac nad samolotem przestało mieć sens – konstrukcje opracowane w czasie wojny daleko wyprzedzały projekt Bugattiego, armie raczej pozbywały się sprzętu, niż zamawiały nowy, a w lotnictwie następowała właśnie rewolucja, związana z rozwojem napędu odrzutowego. Projekt porzucili również jego pomysłodawcy - Ettore Bugatti zmarł w 1947 roku, a Louis de Monge wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł w 1977 roku.

Wyciągnięty z ukrycia, nieukończony samolot przechodził z rąk do rąk różnych handlarzy, aż w końcu w latach 60. trafił w ręce Amerykanina, Raya Jonesa, który był miłośnikiem marki. Niestety, od samolotów bardziej cenił samochody Bugatti, więc w celu renowacji starych aut wymontował z Bugatti 100P oryginalne silniki. Samolot przeszedł przez kolejny łańcuch rąk, zaliczył dwie nieukończone renowacje, odstał swoje w magazynie, aż w końcu – niezdolny do lotu – w 1996 roku trafił do muzeum amerykańskiego stowarzyszenia EAA (Experimental Aircraft Association), gdzie możemy go dzisiaj podziwiać.

Obraz
© EAA.org

Wskrzeszenie legendy

Nie był to jednak koniec niezwykłego projektu. Za jego wskrzeszenie zabrała się bowiem grupa entuzjastów lotnictwa, z byłym pilotem wojskowym, Scottym Wilsonem i Ladislasem de Monge – prawnukiem pierwszego konstruktora na czele.

Pomysł, by zrealizować marzenie Ettore Bugattiego trafił na podatny grunt – dzięki crowdundingowej zbiórce w serwisie Kickstarter udało się zebrać ponad 62 tys. dol., pozwalających dokończyć budowę repliki.

Budowniczowie samolotu nie mieli jednak łatwego zadania – wobec braków w dokumentacji wiele rozwiązań trzeba było opracować na nowo, z uwzględnieniem współczesnych technologii i materiałów. W samolocie zamontowano m.in. 200-konne silniki pochodzące z motocykli Suzuki Hayabusa.

Współczesny Ikar

Efekt okazał się spektakularny. Samolot nie tylko fantastycznie wyglądał, ale – po serii próbnych kołowań i krótkich "podskoków" na pasie startowym – w 2015 roku oderwał się od ziemi. I choć zaliczył wówczas niegroźną kraksę, branżowe media były pełne entuzjastycznych doniesień o wskrzeszeniu legendy.

Obraz
© imgur

Budowniczowie samolotu planowali, że po trzecim testowym locie i udowodnieniu, że maszyna Bugattiego nie jest nielotem, samolot zostanie trwale uziemiony i przekazany do jednego z lotniczych muzeów w Wielkiej Brytanii.

Niestety, niedługo po starcie do trzeciego lotu, 6 sierpnia 2016 roku maszyna niespodziewanie spadła na ziemię, nie dając pilotowi żadnych szans na ratunek. Za spełnione marzenie o locie najpiękniejszym samolotem świata Scotty Wilson zapłacił najwyższą możliwą cenę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)