Brzydkie podróbki nie do śmietnika tylko do kolekcji. Dziś są warte krocie
Są na świecie ludzie, którzy dziecięce pasje porzucają, by po latach do nich wrócić. W przypadku Jakuba Turkiewicza zbieranie koszmarnych podróbek z serii "Star Wars" zamieniło się w regularne, internetowe muzeum. Teraz o "bootlegach" kręci dokument.
18.04.2018 | aktual.: 19.04.2018 12:19
Rok 1979, w Polsce premiera pierwszej części kultowych "Gwiezdnych Wojen". Dwa lata po USA. To i tak nieźle, że w ogóle film pojawił się w polskich kinach, bo zagraniczne produkcje miały raczej wyboistą drogę, jeśli chodziło o oficjalną dystrybucję. Rewelacyjna produkcja George'a Lucas rozpaliła wyobraźnię młodych fanów, którzy zapragnęli mieć... cokolwiek związanego z filmem.
Na ładne, licencjonowane figurki, koszulki czy zabawki nie było co liczyć. Do boju musiał przystąpić drugi obieg z bootlegowymi propozycjami - najczęściej mocno szkaradnymi.
Luke Skywalker i "Tysiącletni Sokół"
Data ta zmieniła jednak wyobraźnię widzów. Zwłaszcza tych młodych, których space opera zostawiła osłupionych i zafascynowanych kinową wizji odległej galaktyki. Jedną z tych osób był siedmioletni Jakub Turkiewicz.
- W PRL-u oryginalne figurki, produkowane wówczas przez amerykańską firmę Kenner, nie były dostępne. Informacja o ich istnieniu dotarła do mnie od kolegi, który w nieznany mi sposób zdobył zachodni katalog z zabawkami - mówi Turkiewicz. Nawet takie rzeczy, jak ulotki, mogły się wydawać skarbem. Zwłaszcza że w Polsce nawet opisy filmów pozostawiały wiele do życzenia. Ten z epoki brzmiał tak:
Nieco później w sklepach papierniczych i na straganach poznańskiego rynku przyszły kolekcjoner odkrył polskie podróbki zachodnich zabawek. Jakość wykonania pozostawiała co prawda wiele do życzenia, ale dla małoletnich miłośników wizji Lucasa nie liczył się ich prawdziwy wygląd. Ważniejsza była przywoływana samym istnieniem tych przedmiotów wizja.
- To był pierwszy stopień wtajemniczenia – podkreśla.
Brazylijski Luke Sykwalker.
Powroty po latach
- Wiele lat później, po przerwie spowodowanej, ogólnie mówiąc, dorastaniem i prozą życia, wróciłem do zbierania tych ludzików. Pamiętałem emocje towarzyszące mi przed laty, a jako dorosły człowiek, posiadający wystarczające środki, zdołałem zgromadzić pokaźną kolekcję polskich figurek. Ten powrót do korzeni uznał za stopień wtajemniczenia numer dwa.
W drodze wymiany, kolekcjoner zdobył pełen zbiór oryginalnych figurek firmy Kenner. Jednak samo pozyskiwanie i gromadzenie przedmiotów nie dawało mu satysfakcji. Starał się dotrzeć do wszelkich informacji na temat tych zabawek oraz okoliczności, w jakich powstawały.
Jakub Turkiewicz.
Ciągle drążenie tematu sprawiło, że oprócz wiedzy na temat samych figurek, Turkiewicz uzyskiwał coraz więcej informacji na temat całego fenomenu, jakimi były "Gwiezdne Wojny" w PRL-u.
- Mam tu na myśli między innymi zorganizowane działania ówczesnego fandomu, czy też dostęp do gadżetów, których zdobycie wymagałoby wówczas podróży do innego miasta albo polowania na zagraniczne czasopisma na którejś z giełd - wyjaśnia. - Dotarłem do sporej ilości informacji. Do tego posiadane przeze mnie gadżety, jak figurki, stare fotografie, wycinki z czasopism, czy klubowe wydania książek, wydawały mi się bardzo atrakcyjne wizualnie. Postanowiłem podzielić się swoją pasją z ludźmi, których temat mógłby zafascynować tak, jak zaciekawił mnie - mówi.
Był to przełom wieków. Czasy, kiedy coraz prężniej rozwijał się Internet. Dla zafascynowanego uniwersum George'a Lucasa była to okazja do przygotowania odpowiedniej witryny. Sam przyznaje, że z początku była ona dość nieporadnie skonstruowana, ale temat okazał się bardzo nośny, więc kontynuował rozbudowę.
- Z czasem strona rozrosła się do rozmiarów, które dzisiaj zadziwiają nawet mnie, bo okazuje się, że mam setki podstron zawierających zdjęcia pięknych przedmiotów. W czasach największej popularności "starwarsów", wspierało mnie sporo bardzo kompetentnych osób. Istotni byli też zagraniczni kolekcjonerzy, dzięki którym trafiłem na ślad wielu wątków opowieści, które warto było zbadać - opowiada Turkiewicz.
Darth Vader, edycja polska.
Faza trzecia trwa
Z wykształcenia nasz rozmówca jest historykiem - interesują go przede wszystkim problemy dotyczące kultury, zwłaszcza masowej i popularnej, oraz socjologii. Miejsce dla zagadnień związanych z istnieniem gwiezdnowojennych zabawek znalazło się swego czasu w jego pracy magisterskiej. Obecnie, wraz z filmowcem Radosławem Salamończykiem, realizuje film o całym zjawisku w PRL-u.
- W zamierzeniach ma ukazać nie tylko samą historię zainteresowania wykreowanym przez Lucasa światem, ale także kontekst historyczny. To ułatwi zrozumienie czasów, kiedy rozwój kultury popularnej w naszym kraju determinowany był przez zgoła odmienne warunki, niż tam, gdzie owo zjawisko się narodziło - kontynuuje.
A czy zbieranie gadżetów z epoki to, przy obecnej retromanii, moda o znacznym zasięgu? W Polsce jest zaledwie kilku kolekcjonerów podobnych przedmiotów, nie mamy tu więc do czynienia z modą, a raczej z niszą. Znacznie większym zainteresowaniem zabawki te cieszą się wśród zagranicznych zbieraczy, zauważa Turkiewicz.
- Rozmawiałem ostatnio z polskim kolekcjonerem, któremu za jedną z rzadszych PRL-owskich figurek zaoferowano dwa i pół tysiąca dolarów. Istnieje spora grupa zbieraczy z rozmaitych krajów, od USA po Singapur, którzy zdobią ściany swoich mieszkań gablotami pełnymi polskich, nielicencjonowanych figurek sprzed trzydziestu lat – mówi.
Na razie jednak bootlegowe egzemplarze stanowią najczęściej skromne uzupełnienie rozmaitych kolekcji oryginalnych przedmiotów, konkluduje zbieracz i badacz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl