“Bohemian Rhapsody” zespołu Queen najpopularniejszą "starą" piosenką w internecie
Według stereotypu starsze pokolenie niechętnie podchodzi do cyfrowych źródeł muzyki, stawiając na piedestale winyl. Niekoniecznie musi tak być, co pokazuje wynik grupy Queen. Ich “Bohemian Rhapsody” jest najchętniej słuchaną piosenką z XX wieku w serwisach streamingowych.
Internet żartuje sobie z takich osób - patrz profil facebookowy "Wychowany na Trójce" - ale okazuje się, że starsze pokolenia nie mają problemów, aby korzystać ze źródeł streamingowych. Z danych Universal Music Group wynika, że “Bohemian Rhapsody” zebrało w sumie ponad 1,6 mld odsłuchań, w takich serwisach jak Spotify, Apple Music czy YouTube.
Ten wynik jest najlepszym, jaki wykręciła piosenka pochodząca z XX wieku - czyli czasów całkowicie analogowych. Jak pisze pb.pl, udało się przegonić "Smells Like Teen Spirit" Nirvany czy klasyki Guns n'Roses.
Oczywiście sporą przesadą byłoby sugerowanie, że rocka słuchają wyłącznie "tatusiowie". Wie o tym każdy, komu zdarza się słuchać muzyki na YouTube i zerkać na komentarze, gdzie nie brakuje wpisów w stylu: "mam 12 lat i odtwarzam to w 2018 roku!". Zapewne młodsi też przyłożyli się do tego wyniku, tym bardziej że niedawno swoją premierę miał film o Freddiem Mercurym. A w serwisach streamingowych pojawiła się ścieżka dźwiękowa, więc licznik odsłuchań bił dodatkowo.
Nie da się jednak ukryć, że na portalach streamingowych klasyczny rock ma pod górkę, na co narzeka m.in. "Teraz Rock". Rządzą raczej współcześni wykonawcy, czego potwierdzeniem jest opublikowana przez Spotify lista najpopularniejszych artystów i piosenek z ostatnich 10 lat. Dla porównania, w samym tylko 2018 roku utwory Drake’a zostały odtworzone ponad 8,2 mld razy.
1,6 mld odsłuchań jednej piosenki to i tak sporo, co na pewno cieszy wydawcę. Który zarabia nie tylko na streamingu, ale przede wszystkim na fizycznych wydaniach. Największe wytwórnie gadżetami przyciągają fanów z wypchanym portfelem. Led Zeppelin, Guns N'Roses, Pink Floyd, Paul McCartney, Queen, U2, Nirvana. Od paru lat corocznie internetowe sklepy są zasypywane drogimi pudłami, w których do oryginalnego albumu dołącza się nieznane piosenki, odrzuty z sesji, nagrania koncertowe, zdjęcia, repliki biletów i grube jak cegła książki. Te ostatnie dostarczają olbrzymiej wiedzy na temat kulisów powstawania muzyki, czego najczęściej próżno szukać na Wikipedii. Są też dodatkiem, który, jak często można przeczytać na forach, "ładnie wygląda na półce". Dorzućmy do tego "zwykłe" wydania płyt winylowych czy wciąż mające swoich fanów CD.
Chociaż "klasyczny rock" może i nie rządzi na portalach streamingowych, to i tak ma tam swoich odbiorców. A w połączeniu z mocną fizyczną sprzedażą, dalej napędza wyniki wielkich wytwórni.