Blue Origin zwiększa tempo. Kolejny lot New Glenna może być wyjątkowo ważny
W ubiegłym tygodniu mieliśmy do czynienia z bardzo ważnym wydarzeniem w sektorze kosmicznym. Potężna, 98-metrowa rakieta New Glenn firmy Blue Origin nie tylko wyniosła w przestrzeń kosmiczną misję marsjańską ESCAPADE, ale także jej pierwszy człon idealnie wylądował na barce oceanicznej. Co teraz?
Firma Jeffa Bezosa nie zamierza poprzestać na tym ważnym kroku. Można nawet odnieść wrażenie, że sukces lotu NG-2 dodał firmie skrzydeł. Przedstawiciele Blue Origin już teraz zapowiadają, że kolejny lot New Glenna może się odbyć na początku 2026 roku, czyli już za kilka tygodni.
W ramach misji NG-2, która była zaledwie drugim lotem New Glenna, w kierunku Marsa została wyniesiona para satelitów ESCAPADE zbudowanych dla NASA przez firmę Rocket Lab. Warto tutaj zwrócić uwagę na nietypowy harmonogram misji. Satelity zmierzają teraz bowiem do punktu libracyjnego L2, w którym oddziaływanie grawitacyjne Ziemi i Słońca się równoważą. Po roku spędzonym w tym punkcie oba instrumenty wyruszą w dalszą drogę do Marsa.
Dziewięć minut po starcie rakiety New Glenn, jej pierwszy człon wszedł w atmosferę i skierował się w punkt znajdujący się około stu metrów od barki oceanicznej Jacklyn. Dopiero po wyhamowaniu boostera, został on skierowany w stronę barki, aby bezpiecznie na niej wylądować. Jak informuje prezes Blue Origin Dave Limp, w ten sposób firma chciała uchronić się przed zderzeniem z barką, gdyby silniki boostera nie uruchomiły się prawidłowo. Z czasem, ten margines bezpieczeństwa będzie zmniejszany.
Jaka misja czeka kolejnego New Glenna?
Trzeci lot nowej rakiety od Blue Origin zapowiada się niezwykle interesująco. Choć jeszcze nie podjęto ostatecznej decyzji, to istnieje szansa na to, że podczas trzeciego lotu zostanie wykorzystany ten sam pierwszy człon rakiety, który właśnie zrealizował misję NG-2. Byłby to pierwszy booster nowej rakiety, który poleciałby w misję orbitalną dwa razy. Limp wskazuje jednak w rozmowie z portalem SpaceNews, że prace nad trzecim głównym członem są już zaawansowane, więc istnieje możliwość, że to jednak on zrealizuje misję NG-3, a odzyskany właśnie booster zrealizuje dopiero misję NG-4.
Warto podkreślić, że nie mówimy tu o typowej misji testowej. Na pokładzie kolejnej rakiety może bowiem znaleźć się bezzałogowy lądownik księżycowy Blue Moon Mark 1. Udany start tej rakiety zapewniłbym nam widowisko, jakim byłoby lądowanie załogowego (choć bez załogi) lądownika księżycowego już w 2026 roku. Nie trzeba tu wspominać, że takie lądowanie skutecznie zmobilizowałoby zespoły tak Blue Origin, jak i SpaceX do intensyfikacji pracy nad swoimi lądownikami, czego akurat amerykański program księżycowy desperacko potrzebuje.
Załogowa wersja lądownika Blue Moon jak na razie przygotowywana jest na 2028 r., bowiem wtedy astronauci mieli na jego pokładzie wylądować na Księżycu w ramach misji Artemis V. Sytuacja może jednak ulec zmianie, po tym jak Sean Duffy pełniący obowiązki administratora NASA poinformował o otwarciu przetargu na lądownik dla misji Artemis 3. Kto wie, być może to Blue Moon jako pierwszy dostarczy astronautów na Księżyc w XXI wieku, a Starship zrobi to później. W obecnej sytuacji NASA wszystko jest możliwe.