Błękitna Wstęga Atlantyku. Pojedynek stalowych gigantów
Przez ponad 100 lat najwspanialsze statki świata rywalizowały o Błękitną Wstęgę Atlantyku. Nagroda w postaci umieszczanego na maszcie proporca oznaczała statek, który pokonał ocean szybciej od innych. Rekordy, które przy tym ustanowiono, są po prostu niesamowite.
16.05.2020 | aktual.: 16.05.2020 14:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Początki nie były łatwe. Wszystko zaczęło się od rejsu brytyjskiego statku Sirius z 1838 r. Był to pierwszy, bocznokołowy parowiec, który po opuszczeniu brytyjskiego Cork zawinął do Nowego Jorku, pokonując Atlantyk.
Rejs – jak przystało na pionierskie przedsięwzięcie – nie przebiegał bez przeszkód. Sirius trudno było nazwać transatlantykiem w pełnym znaczeniu tego słowa. Przed wyruszeniem w rejs konieczna była pospieszna przebudowa statku, gdy część kabin pasażerskich zaadaptowano na prowizoryczne magazyny węgla.
Tego i tak brakło po drodze. Sirius napotkał bowiem silny sztorm, którego pokonanie przyspieszyło zużycie paliwa. Sytuacja była na tyle trudna, że na statku wybuchł bunt załogi, która chciała zawrócić. Sytuację udało się opanować tylko dzięki pistoletowi, którym kapitan zmusił podwładnych do posłuszeństwa.
Gdy na ostatnim odcinku trasy Sirius pozostał bez węgla, zdesperowana załoga wrzuciła do paleniska wszystko, co było zbędne – drewniane elementy wyposażenia, różnego rodzaju ekwipunek czy nawet meble z kabin pasażerów. Ten właśnie epizod zainspirował Juliusza Verne’a na tyle, że umieścił go w swojej powieści "W 80 dni dookoła świata".
SS Sirius - pierwszy parowiec, który pokonał Atlantyk
Epoka transatlantyków
Rejs Siriusa – choć symboliczny – miał także całkiem wymierne znaczenie. Rozpoczynała się bowiem epoka regularnych, pasażerskich rejsów przez Atlantyk. Przewóz pasażerów, będący dotychczas dodatkiem do transportu poczty, gwałtownie zyskiwał na znaczeniu. Dość wspomnieć, że dzień po Siriusie do amerykańskiego portu zawinął kolejny parowiec z Europy - SS Great Western.
Nic dziwnego, że armatorzy szybko ruszyli do wyścigu, rywalizując wielkością i szybkością statków. Nagrodą były szybko rosnące fortuny, bo z Europy do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia wyruszały w drogę prawdziwe tłumy – do lat 30. XX wieku prawie 60 mln ludzi.
Trzeba było ich wszystkich jakoś przewieźć, a XIX-wieczny przełom, związany z rozwojem technologii, przyniósł zupełnie nową kategorię statków – potężne transatlantyki.
Coraz szybsze podróże
Ich symbolem stała się ustanowiona w 1860 roku nagroda za najszybsze (ze względu na różnice w długości tras liczono średnią prędkość) pokonanie oceanu – Błękitna Wstęga Atlantyku. Wymyślona jako sposób na rozreklamowanie transoceanicznych podróży, stała się symbolem rywalizacji i postępu technicznego.
SS Pacific - transatlantyk z połowy XIX wieku
Na przepłynięcie Atlantyku Sirius potrzebował ponad 18 dni. Kolejny statek - SS Great Western – przebył tę samą trasę w 15 dni, a kolejne lata skróciły czas podróży jeszcze bardziej.
Prawdziwym przełomem okazało się połączenie silnika – na początku parowego – z napędem śrubowym, który wyparł archaiczne, boczne koła z łopatkami, napędzające starsze statki. Gdy połączono to z rozwojem metalurgii, pozwalającym na budowę żelaznych, a później stalowych kadłubów, efekt okazał się spektakularny.
Rosnący ruch pasażerski
Pod koniec XIX wieku parowce takie, jak RMS Lucania, przepływały Atlantyk w nieco ponad 5 dni, a rywalizacja o Błękitną Wstęgę stała się wyjątkowo zaciekła. Niemała była w tym zasługa słynnej Cunard Line – przedsiębiorstwa żeglugowego, które powstało w celu przewozu przez ocean ładunków poczty.
Cel ten znalazł odzwierciedlenie w nazwach statków Cunarda, które określano jako RMS (Royal Mail Steamer). Dlaczego linia ta była tak niezwykła? Tym, co wyróżniało ją w owym czasie szalonej rywalizacji i bicia kolejnych, wyśrubowanych rekordów, była niebywała jak na tamta epokę troska o bezpieczeństwo. Przez dziesięciolecia działalności linia nie straciła w wyniku katastrofy żadnego statku.
SS Kaiser Wilhelm der Grosse - niemiecki transatlantyk z końca XIX wieku
A okazji ku temu nie brakowało. Zwłaszcza, że na atlantyckich trasach zaczęło robić się tłoczno. Dość wspomnieć, że gdy tonął Titanic, na pomoc pasażerom ruszył inny transatlantyk, RMS Carpathia, który był na tyle blisko, że zdołał podjąć z wody aż 700 rozbitków.
Szybko, coraz szybciej
Jak wyglądał typowy transatlantyk z przełomu XIX i XX wieku? O żaglach nie było już mowy – napęd zapewniały kotły parowe. Do lamusa odeszły także boczne koła, zastąpione śrubą albo śrubami napędowymi. Zmienił się także kadłub – z drewnianego, poprzez żelazny, po stalowy.
Ze stoczniowych pochylni zsuwały się statki o długości 200 i więcej metrów, jak choćby zwodowany w 1900 roku, 207-metrowy Deutschland. Statek o wyporności ponad 15 tys. ton zabierał na pokład ponad 2 tys. pasażerów, z których część mogła podróżować w pełnym przepychu.
Warty odnotowania jest przy okazji fakt, że przełom wieków zwiastował nadchodzącą Wielką Wojnę. Błękitną Wstęgę zdobywały statki z Wielkiej Brytanii i Niemiec, co trafnie obrazowało gospodarczy wyścig pomiędzy obiema potęgami i fakt, że Niemcy zaczynają deptać przodującym dotychczas Brytyjczykom po piętach.
RMS Queen Mary
Można spotkać się z opinia, że podczas swojego pierwszego i ostatniego rejsu Titanic płynął szybko, bo walczył o Błękitną Wstęgę Atlantyku. Nie jest to prawdą. Titanic był szybki, ale jego osiągi uniemożliwiały mu stanięcie w szranki o to wyróżnienie. Feralny statek mógł uzyskać stałą prędkość ok. 21-22 węzły, gdy rekordziści przepływali w tamtym czasie Atlantyk ze średnią prędkością o 3-4 węzły większą.
Rekordowe katamarany
Lista kolejnych rekordów, ustanowionych przez zdobywców Błękitnej Wstęgi Atlantyku to intrygujący zapis rozwoju technologii. W ciągu 100 lat średnia prędkość transatlantyków rosła z około 15 do ponad 50 km/h. W praktyce oznacza to, że podróż zabierająca początkowo ponad 2 tygodnie, skróciła się do 5 czy nawet 4 dni.
Po raz ostatni Błękitna Wstęga Atlantyku została przyznana klasycznemu transatlantykowi w 1952 r. Zdobył ją amerykański statek SS United States, który przebył ocean w 3 dni i 10 godzin. Po tym wyczynie rekord pozostał niepobity przez niemal 40 lat, bo epoka transatlantyków zaczęła odchodzić do lamusa. Potrzebujących szybkiej podróży przejęły linie lotnicze, a wielbicieli rejsów pełnych wygód – luksusowe wycieczkowce.
Cat-Link V/HSC Fjord Cat - aktualny rekordzista przebył Atlantyk w 2 dni i 20 godzin
Zobacz także
Nie był to jednak koniec zmagań o jak najszybsze pokonanie oceanu. Po transatlantykach przyszła kolej na mniejsze, bardziej wyspecjalizowane, zoptymalizowane pod względem szybkości jednostki. Rekord SS United States pobił w 1990 roku oceaniczny katamaran Hoverspeed Great Britain. Statek o długości 74 metrów, zabierający na pokład 450 pasażerów, pokonał Atlantyk w 3 dni i 8 godzin, poprawiając 40-letni rekord wielkiego transatlantyku o zaledwie 2 godziny.
8 lat później ocean przebył jeszcze szybciej katamaran HSC Fjord Cat. Jednostka zbudowana jako szybki prom do obsługi skandynawskich tras, pokonała Atlantyk w kierunku wschodnim w czasie zaledwie 2 dni i 20 godzin, osiągając podczas podróży średnią prędkość 41,4 węzła (ok 76 km/h).