Bezdomny z telefonem, tabletem i spersonalizowanym komputerem. Wykluczony technologicznie? Nic z tych rzeczy© Archiwum prywatne | .

Bezdomny z telefonem, tabletem i spersonalizowanym komputerem. Wykluczony technologicznie? Nic z tych rzeczy

Karolina Modzelewska
3 października 2019

- Gdybym miał telefon, gdy podpalono mojego kolegę na ogródkach działkowych, może żyłby do dziś. Tak, technologie są dla bezdomnych bardzo ważne – mówi Paweł Ilecki, doktorant Uniwersytetu Warszawskiego, który sam od 1996 roku jest bezdomnym.

Przez ten czas zdążył dobrze się "poznać" z alkoholem, depresją i próbami samobójczymi. Z kolei choroba – zespół Aspergera wpływa na sposób budowania relacji i postrzegania świata. Po raz czwarty próbuje wyjść na prostą i coraz odważniej mówi o swoich doświadczeniach. Przeszedł przez wszystkie fazy bezdomności. Mieszkał na ulicy, w domkach działkowych, schroniskach. Obecnie - w Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej.

Nie pije od 4 lat. Na Uniwersytecie Warszawskim pisze doktorat o bezdomności. W wolnym czasie kreuje nowy świat na deskach teatru i próbuje pozbyć się czegoś, co określił "zadrą bezdomności".

Nikomu nie daję swojego laptopa. Rozmowa z Pawłem Ileckim

Karolina Modzelewska, WP: Spotkałam ostatnio na ulicy bezdomnego ze smartfonem w ręku. Zdziwił mnie ten widok.

Paweł Ilecki: Wydaje się, że to paradoks, prawda? Osoby bezdomne posługują się smartfonami? Ale zanim o tym porozmawiamy, podzielmy osoby w kryzysie bezdomności na dwie grupy.

Jedna to osoby żyjące w przestrzeni publicznej, czyli na ulicy. Druga to osoby schroniskowe mieszkające w schroniskach. Według mnie nie różnią się od normalnych osób, społeczeństwa, nawet ze wskazaniem na to, że bardziej się interesują technologią i smartfon jest przedmiotem marzeń. Przy pierwszych jakichś większych pieniądzach starają się go kupić.

Skąd mają na to pieniądze?

- Mieszkają w schronisku i dostają zasiłek lub idą do pracy. Bardzo często pierwsza wypłata jest w dużym stopniu przeznaczona na smartfona.

To przedmiot pierwszej potrzeby?

- To przedmiot pożądania. Od paru dni przed naszą rozmową specjalnie przysłuchiwałem się rozmowom u nas w Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. Ludzie tam są bardzo dobrze zorientowani w smartfonach. I większość tych osób faktycznie tych smartfonów potrzebuje.

Potrzebuje do?

- Do Facebooka i kontaktów, ale głównie do gier. Dlatego – szczególnie młodzi - zwracają uwagę na pamięć RAM – musi być co najmniej 4 GB RAMu. No i duży dysk, najchętniej ze 128 GB. Z kolei starsze osoby mówią często, że telefon jest im potrzebny tylko do dzwonienia i używają telefonów guzikowych, nawet nie potrafią wysyłać smsów.

Czyli takie odzwierciedlenie, odbicie "normalnego" społeczeństwa?

- Tak, choć zdarza się, że i te starsze osoby - mieszkając często z młodszymi w pokojach - ulegają, zaczynają interesować się technologią. "A co ty tam, czym tam się zajmujesz, z kim rozmawiasz, a może byś mnie nauczył?". I też później kupują smartfony, zresztą tablety też – na nich lepiej się gra. To sposób spędzania wolnego czasu.

A jak jest z dostępem do internetu wśród bezdomnych?

- Można kupić kartę, ale tu w Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej mamy bezpłatne WiFi w kawiarence. Wiem, że w innych ośrodkach też udostępniają internet.

Czyli korzystacie głównie ze smartfonów?

- Tak, ale są też tablety, laptopy – głównie starsze, nowszych nie widać.

A pan jak przygotowuje się do doktoratu?

- Je jestem ewenementem, lubię dobry sprzęt. Pierwszy laptop kupiłem w 2007 roku i to był jeszcze taki słabiutki Dell, a później to stopniowo ewoluowało. Smartfona kupiłem dopiero 6 lat temu.

Wcześniej był pan bez telefonu?

- Jak mieszkałem na ulicy, to miałem telefon guzikowy.

Jak w ogóle znalazł się pan na ulicy?

- To jest moje czwarte odbicie się od bezdomności ulicznej. Pierwszy raz trafiłem na nią z powodu uzależnienia od alkoholu. Do tego depresja i jakieś niepowodzenia życiowe, rozpad małżeństwa, zmiana pracy. To było w 1996 roku.

A jak było wtedy z technologią?

- Przez wiele lat uważałem się za humanistę, który ma dwie lewe ręce do nowych technologii. Zdarzało mi się używać elektronicznej maszyny do pisania Samsunga, ale nie bardzo się tym interesowałem. Dopiero pierwszy laptop, do którego wpierw odnosiłem się z dużą nieufnością, do mnie przemówił. Dosłownie przemówił - pewnego dnia doznałem jakby olśnienia, nagle zrozumiałem to, jak komputer myśli i jak ze mną rozmawia. To był początek fascynacji elektroniką.

A dziś?

- W tej chwili mam Della'a i Asusa Transformera. Używam mało znanego TCL 2 GM RAM 16 GB, do tego karta na drugie 16 GB. Mam tablet Huawei z funkcją telefonu, ale używam go głównie do czytania, uznałem że 8 cali jest idealnym rozmiarem do tego celu. Używałem wcześniej do czytania samego ekranu z Asusa Transformersa, ale 11 cali jest nieporęczne i trudno czytać na leżąco.

Pozwala pan z nich korzystać innym?

- Nie, bo są przerobione, spersonalizowane. Kolega mieszkający ze mną w pokoju mówił, żebym go nauczył, ale wyjaśniłem, że jak nauczy się na moim laptopie, to później nie będzie potrafił normalnego komputera obsługiwać.

Co to znaczy, że jest spersonalizowany?

- Wszystkie moje urządzenia mają identyczną, moją ulubioną tapetę. Ekran jest pusty, pasek szybkiego dostępu samoukrywający się. Na żadnym nie ma gier - natychmiast usuwam. Usuwam też wszystkie aplikacje, które uważam za nieprzydatne, na wszelki wypadek zachowuję je na pendrivie. Jestem maniakiem porządku w zawartości, pliki posegregowane, dodatkowo partycja na dysku - 20 GB, reszta, czyli 480 w rezerwie - tak szybciej działa, szybciej się defragmentuje.

Obraz
© Paweł Ilecki | Andrzej Banaś/Polskapress

Czyli samouk?

- Zdecydowanie. Rozpoczynałem od Linuksa, później był Windows XP, Vista, potem wszedł Windows 8, ale cały czas mam na pendrive Linuksa. Wgrywam go i psuję, pobawię się dwa dni i potem wracam do Windowsa 10.

I wszystko jest potrzebne?

- Dell do pisania i poważniejszych prac np. tworzenia prezentacji, Asus na konferencje, bo ma dysk SSD i błyskawicznie się włącza oraz trzyma 12 godzin na baterii. A telefony na bieżąco.

Aplikacje?

- Facebook, Messenger, Google Pocket, Google Keep jako notatnik, Evernote. Wszystko mam na wszelki wypadek w chmurze Google.

A próbował pan sam coś pisać?

- Otarłem się trochę o programowanie. HTML, WordPress. Próbowałem przerabiać aplikacje pod swoje potrzeby. Ale też zdarzyło mi się rozmawiać z młodym informatykiem i po 10 minutach przestałem rozumieć, o czym mówi.

Powszechnie wydaje się, że bezdomność narzuca wykluczenie technologiczne.

- Od 23 lat jestem w różnych fazach kryzysu bezdomności, ale nie potrafię żyć bez internetu. Muszę mieć do niego dostęp. Podobnie jak wielu moich znajomych. To jest absolutnie krzywdzące, że osoby w kryzysie bezdomności są postrzegane właśnie w taki sposób.

Co technologie zmieniają w życiu osób bezdomnych?

- Mi technologia niejako uratowała życie. To był przypadek. Poznałem młodą dziewczynę, która zainteresowała się moim losem, wymieniliśmy się numerami telefonów. Gdybym nie miał telefonu, ciężej byłoby się ponownie skontaktować.

Po próbie samobójczej odwiedzała mnie w szpitalu, pomagała, potem zaprosiła mnie do siebie na Wielkanoc. Swoim znajomym nie powiedziała o mojej bezdomności, pozwoliła mi się wcześniej wykąpać, ubrać, ogolić. Przyjaźnimy się do dzisiaj.

Technologia to dla mnie obecnie oczywistość. Piszę prawie wyłącznie elektronicznie, czytam też prawie wyłącznie elektronicznie, no i to jest ogromna możliwość stałej komunikacji. wyszukiwania wydarzeń, kontaktu ze znajomymi, sprawdzenia trasy dojazdu itp.

Posiadanie telefonów komórkowych umożliwia osobom bezdomnych kontakt między sobą, zwiększa poczucie bezpieczeństwa - można wezwać karetkę pogotowia. Gdybym miał telefon w czasach, gdy podpalono mojego kolegę na działkach - wezwałbym policję, straż pożarną, może żyłby do dziś.

Podpalono pana kolegę?!

- W bezdomności jest wiele trudnych momentów. Na przykład te pierwsze inicjacje, czyli pierwsze grzebanie w śmietniku, podniesienie peta, spanie bez dachu nad głową, proszenie o pieniądze…

Ale najgorzej wspominam właśnie tamtą zimową noc, którą spędziłem w ogródkach działkowych. Nocowaliśmy w altankach, kiedy przyszli kibice i podpalili jedną z nich. Celowo. W środku spał mój kolega. Spalił się żywcem. Nam udało się przeżyć, bo nas nie zauważyli.

Nikt wtedy nie zareagował na to bestialstwo. Podobnie było w ubiegłym roku, gdy na Żeraniu w Warszawie spaliło się 6 osób bezdomnych w tym samym czasie, kiedy do tragedii doszło w escape roomie w Koszalinie. Tam spaliło się 5 nastolatek, a prezydent ogłosił żałobę narodową. Bezdomnymi nikt się nie zainteresował.

To się zmieni?

- To moja misja – zmienić społeczną percepcję osób w kryzysie bezdomności, pokonać dyskryminację bezdomnych. Jesteśmy tu, rozmawiamy, to o czymś świadczy. Ale potrzeba jeszcze bardzo dużo pracy i czasu. Przygotowuję pracę doktorską "Bezdomność - świadomy wybór czy skutek i konieczność?", gram w teatrze. Buduje swoje życie wokół idei, a nie miejsc i ludzi, to mi pomaga zupełnie inaczej patrzeć na życie.

Z technologiami u boku.

- Tak, całe szczęście.

Rozmawiała Karolina Modzelewska

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (32)