Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Bejrut. Wybuch na Twitterze minuta po minucie

Wybuch w Bejrucie pokazał atuty tzw. crowd journalism, czyli relacjonowania wydarzeń przez nie-dziennikarzy za pomocą mediów społecznościowych. Tak na Twitterze wyglądały pierwsze godziny po eksplozji w stolicy Libanu.

Moment eksplozji chemikaliów zgromadzonych w magazynie w bejrudzkim porcie
Moment eksplozji chemikaliów zgromadzonych w magazynie w bejrudzkim porcie
Źródło zdjęć: © Twitter
Bolesław Breczko

Kilka minut przed godziną 18 we wtorek, w stolicy Libanu, Bejrucie doszło do pożaru budynku portowego. Początkowo nie było wiadomo, co zapoczątkowało pożar, ale wysoki słup dymu, który pojawił się w centrum stolicy, sprawił, że wiele osób zaczęło nagrywać pożar. Dzięki temu późniejsza eksplozja została zarejestrowana przez znaczną liczbę kamer.

Kilka minut po godzinie 18 na Twitter zaczęły spływać pierwsze nagrania eksplozji spowodowanej przez pożar.

Od ok 18.10 pod tagami #beirut, #liban i oraz #بيروت, czyli nazwa miasta w języku arabskim zaczęły pojawiać się kolejne nagrania wybuchu.

Wtedy pojawiło się też nagranie wykonane przez osobę stojącą kilkanaście metrów od płonącego magazynu. Kilka sekund po rozpoczęciu wideo następuje eksplozja, która zniszczyła port i okoliczne budynki, ale dyskusje wzbudziła część nagrania przed wybuchem.

Użytkownik, który umieścił wideo, opisał je słowami "Eksplozja magazynu fajerwerków." Inni użytkownicy zaczęli spekulować, że to nie fajerwerki się palą, a amunicja, która zachowuje się podobnie, gdy zostaje podpalona.

Ok godz. 18.30 na Twitterze w Libanie zaczął trendować tag #Israel. Z kolei w Izraelu popularność zdobył tag #Hezbollah, który w Izraelu uważany jest za organizację terrorystyczną. Te dwa, graniczące ze sobą kraje są do siebie wrogo nastawione. Natychmiast pojawiły się plotki, że za wybuchem mógł stać Izrael, które do tej pory nie znalazły potwierdzenia. Komentatorzy mówili, że jeśli pojawi się, choć ślad zaangażowania Izraela, to może to doprowadzić do nowej wojny na Bliskim Wschodzie.

W tym samym czasie na portal społecznościowy zaczęły trafiać filmy i zdjęcia ze skutkami wybuchu. Niektóre z nich pokazały rannych, zakrwawionych ludzi, a także zwłoki. W odróżnieniu od Facebooka Twitter nie zakazuje pokazywania takich obrazów.

Szybko zaczęły się pojawiać też wyrazy wsparcia.

Pojawiły się informacje o szybko kończących się zapasach krwi i prośby o jej oddawanie.

18.41 W agencji informacyjnej Reuters pojawia się pierwsze nagranie wideo z miejsca zdarzenia pokazujące zniszczenia po eksplozji. To ponad 40 minut od pierwszych nagrań publikowanych w internecie.

O 18.57 szef bezpieczeństwa publicznego Libanu powiedział stacji Al Jazeera, że w magazynie znajdowały się materiały wybuchowe, które były tam składowane latami. Tę informację przekazał korespondent @MiddleEastNews.

19.13 w Libanie na Twitterze zaczyna trendować علي السلامه, czyli "do widzenia".

19.18 gazeta Times of Israel podaje informacje burmistrza Bejrutu, że drugi wybuch spowodował skład azotynów.

19.29 pojawia się wideo ze szpitala w Bejrucie.

Pojawiło się też zdjęcie lekarza operującego w sali operacyjnej zniszczonej wybuchem.

21.21 Korespondent Ragip Soylu informuje, że azotyny były nielegalnie składowane w magazynowym porcie przez okres co najmniej 4 lat.

Eksplozja w porcie w Bejrucie pokazała siłę tzw. dziennikarstwa społecznego, czyli raportowania z miejsca zdarzenia, nie przez zawodowych reporterów i dziennikarzy, a przez osoby postronne. Jest to możliwe dzięki mediom społecznościowym, takim jak Twitter, oraz smartfonom z aparatami wysokiej jakości.

Tytuły i wydawnictwa dziennikarskie często polegały na tweetach i amatorskich nagraniach wideo i umieszczały je w swoich artykułach.

Wydarzenie w Libanie pokazało też, dlaczego crowd journalism nie zastąpi nigdy klasycznego dziennikarstwa. Razem z nagraniami i zdjęciami zaczęły pojawiać się niepotwierdzone teorie o zaangażowaniu Izraela lub fotomontaże z myśliwcami przelatującymi nad miejscem wybuchu.

Następnego dnia okazało się też, że najbardziej zaangażowani w relację z Bejrutu byli mieszkańcy kraju oddalonego od Libanu o tysiące kilometrów. Polska firma Sentimenti, która bada emocje na Twitterze, przeanalizowała, że najwięcej tweetów dotyczących eksplozji pochodziło z Indii.

Źródło artykułu:WP Tech
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)