30 lat temu zrewolucjonizowała medycynę. Profesor Eliane Gluckman o komórkach macierzystych [WYWIAD]
Ponad trzy dekady temu hematolożka z Francji dokonała przełomowej operacji. Pierwszy raz w historii medycyny przeszczepiono komórki macierzyste. Pacjent przeżył, a profesor Eliane Gluckman zaczęła dalsze badania. WP Tech miało okazję z nią porozmawiać
17.10.2018 | aktual.: 20.10.2018 16:34
Eliane Gluckman podczas spotkania wspomiała mi o przełomowej operacji oraz o tym, jak wygląda teraźniejszość i potencjalna przyszłość współczesnej medycyny.
Grzegorz Burtan, Wirtualna Polska: Proszę opowiedzieć o operacji, którą przeprowadziła pani 30 lat temu.
Prof. Eliane Gluckman: Leczyliśmy dziecko, chłopca o nazwisku Matthew Farrow, z bardzo rzadką chorobą hematologiczną. To był defekt genetyczny, który zabijał. Wiedzieliśmy jednak, że jego siostra nie ma tej choroby, a jej krew pępowinowa była zachowana. Przetransportowano ją z USA do mojej jednostki w Paryżu. I przeszczepiliśmy ją, podobnie jak robi się to w przypadku szpiku kostnego.
To musi być wspaniałe uczucie.
To prawda, zwłaszcza że potem go wyleczyliśmy.
Ma z nim pani kontakt?
Tak. W momencie operacji miał 5 lat, dziś - 35. Widziałam się z nim dwa tygodnie temu. Wiedzie normalne życie.
Zobacz Też: Terapia autyzmu komórkami macierzystymi
A pani zaczęła intensywne działanie w tym kierunku.
Zadaliśmy sobie pytanie: co dalej? Czy przeszczepy możemy wykonać tylko przy pomocy komórek rodziny? Jakie są właściwości krwi pępowinowej? Tak powstał bank komórek macierzystych, gdzie oddajesz swój szpik kostny. Teraz są na całym świecie.
Postrzegaliście to jako przełom?
- Oczywiście, ale nie mieliśmy pojęcia, czy transplantacja się uda. Bardzo dużo pracowaliśmy nad udowodnieniem, że komórki macierzyste mogą leczyć wiele chorób. To nam zajęło 20 lat. Teraz przeprowadzono 50 tysięcy przeszczepów komórek macierzystych. Ale na początku nie mieliśmy wypracowanych procedur, nawet nie wiedzieliśmy, jak zamrozić komórki.
Postęp technologiczny też na pewno pomógł.
Tak naprawdę nie zmieniło się za bardzo przez te lata. To tylko ewolucja tego, co zrobiliśmy.
Czy spotyka się pani z wątpliwościami natury etycznej?
Nie. Jedyny problem, jaki odnotowałam, to prywatne banki komórek. Wokół nich było sporo zamieszania, bo przechowywano tam komórki najbliższej rodziny, która miała posłużyć do leczenia. Ale nie ma żadnego klinicznego uzasadnienia, by istniały. We Francji prywatne banki są zakazane.
Dlaczego?
Chodzi o przejrzystość takiej działalności i udowodnienie, że przechowywane komórki mają wartość kliniczną.
Są naukowcy, którzy uważają, że starzenie się jest chorobą. I że na przestrzeni kolejnych dekad znajdzie się lekarstwo na tę "przypadłość".
To raczej zagadnienie filozoficzne, właściwe nurtowi transhumanizmu. Dla mnie to coś dziwnego, ale jeśli spojrzy się na historię ludzkości, długość życia ciągle wzrasta. Powód jest prosty – lepsze odżywianie, leki i styl życia. Jeśli nie popełnimy jakichś błędów po drodze, to średnia długość życia będzie się wydłużać. Jednak zamiast skupiać się na długości, warto zastanowić się nad jakością życia – jak je przeżyjemy. I to jest sedno dyskusji. Jak przetrwać jak najdłużej w jak najlepszej formie. Bo co nam po długim życiu, jeśli spędzimy je przykuci do łóżka czy wózka?
Czy marzenie o nieśmiertelności nie mówi więcej o ludziach niż o technologii? Boimy się umierać?
Raczej wynika z tego, że nie jest to dla wszystkich. W końcu musimy pamiętać, że późnej starości w dobrym zdrowiu dożyją ci, którzy mają dobre geny – czyli nie mają cukrzycy, chorób wieńcowych czy nowotworów, na które się po prostu zapada. Podobnie jest z Alzheimerem. Oczywiście tryb życia też jest ważny, ale ten czynnik genetyczny jest niesamowicie istotny.
Powiedziała pani, że jakość życia się poprawia. Kiedy jednak obserwuje się populację globalną, trudno nie odnieść wrażenia, że dotyczy to tylko jej części, a pozostali dalej żyją w ubóstwie.
Te zmiany są globalne. Programy szczepionkowe czy kuracje antybiotykowe oddziałują na skale świata.
Ale teraz obserwujemy, zwłaszcza w Europie, pewien odwrót od medycyny konwencjonalnej na rzecz metod alternatywnych. W Polsce ten trend jest szczególnie widoczny.
Każdy robi to, co uzna za stosowne.
Tak, ale ruchy antyszczepionkowe…
Są całkowicie bezzasadne.
Ale dalej silne. Ludzie boją się nauki.
Uważam, że nieszczepienie dzieci jest zbrodnią. Nie tylko narażasz swoje dziecko na chorobę, ale i na jej rozprzestrzenianie się. Odra już powraca. Każdego roku ludzie przez nią umierają. Szczepionki to najlepsza forma prewencji, jaką mamy. Nie ma naukowych podstaw, by twierdzić inaczej. Jeśli nie wierzysz w medycynę opartą o dowody, to się mylisz. Wyobraża pan sobie, że mamy znowu epidemię polio?
Nie.
A ta choroba zbierała ogromne żniwo. 100 lat temu kaleczyła ludzi na całe życie. Tak samo błonica, która na początku XX wieku byłą jednym z głównych powodów śmierci. A teraz lekarze nie potrafią już jej zdiagnozować. Jest tak rzadka, że jej nie widzieli.
Ma pani jasno wyrobioną opinię.
Bo to dla mnie szaleństwo, żeby się nie szczepić.
A co z autyzmem, który łączy się ze szczepionkami?
To błąd, jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Autyzm pojawia się w okresie prenatalnym. Dzieci rodzą się z autyzmem. A diagnozuje się go później, w wieku dwóch-trzech lat, kiedy zaczynają chodzić do żłobka czy przedszkola. Nie ma żadnej korelacji między szczepionkami a autyzmem. Dlatego powtórzę jeszcze raz: szczepionki są jednym z tych odkryć, które najmocniej usprawniły ludzkie życie.
Zobacz Też: Polski lekarz o antyszczepionkowcach
W takim razie z innej beczki: dlaczego komórki macierzyste?
To zupełnie inna historia.
Dlatego pytam.
Przede wszystkim opinia publiczna ma zupełnie błędne wyobrażenie.
To idealna okazja, by je naprostować.
Podstawowa komórka macierzysta powstaje z połączenia komórki jajowej i spermatozoidu. Ta komórka macierzysta rozwija się w embrion, a w konsekwencji w ciało. Ale są też wyspecjalizowane komórki macierzyste. I to o nich się głównie mówi w kontekście badań. To tak zwani protoplaści. Takie komórki produkują konkretną rzecz, na przykład krew czy skórę. Przy ich transplantacji pobiera się szpik kostny lub namnaża się komórki. Co ważne, można tak zrobić tylko z jednym, konkretnym rodzajem komórki.
Zainteresowała mnie regeneracja i leczenie pewnych chorób. Jeśli pobierzesz komórkę macierzystą ze szpiku kostnego, można nią leczyć pewne choroby hematologiczne (schorzenia krwi), jak białaczkę. Można też użyć jej do leczenia genetycznych chorób krwi. Zazwyczaj pobieramy komórkę od zdrowego dawcy i wszczepiamy ją choremu, by po namnożeniu zneutralizowała chore komórki.
Jak wygląda kwestia skuteczności?
Z perspektywy hematologicznej wygląda to następująco: bez przeszczepu dziecko umrze. Przeszczep daje do 50 proc. szansy przeżycia. I to jest ogromna różnica. Komórki macierzyste nie są, tak jak niektórzy by chcieli, cudowną metodą na wszystko, ale w sytuacji, kiedy nic innego nie działa, daje realną szansę wyleczenia.
Francuzi ufają lekarzom?
Tak. W naszym kraju nie ma za bardzo rozwiniętej medycyny alternatywnej. Służba zdrowia jest publiczna i nie trzeba płacić za leczenie. Jedynym problemem pozostaje kurczący się czas na konsultacje lekarza z pacjentem.
Taki sam problem jest w Polsce.
No właśnie. Ludzie wierzą tym lekarzom, którzy mają czas, by z nimi usiąść, porozmawiać i wyjaśnić pewne niuanse.
Współpracowała pani kiedyś z polskimi naukowcami?
Oczywiście. Na poziomie europejskim mamy bardzo dobry kontakt. Dzielimy się wynikami naszych badań. Dlatego zresztą przyjechałam do Polski. Jestem pod wrażeniem banku komórek macierzystych. Ta współpraca działa bardzo dobrze.
To podsumowując, co jest najważniejsze w mówieniu o komórkach macierzystych?
Nie wolno dawać pacjentom fałszywej nadziei. Komórki macierzyste nie są cudowną metodą – wymaga jeszcze wielu testów, dyskusji i artykułów naukowych. Wiem, że są pacjenci, którzy są zdesperowani i zgadzają się na niesprawdzone eksperymentalne terapie. To nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Ale pamiętajmy, że dobrze wykorzystane komórki macierzyste mogą uratować wiele istnień.