2018 był czwartym najgorętszym rokiem w historii. Co to oznacza?

Na przestrzeni stu ostatnich lat średnie temperatury roczne znacznie wzrosły, nawet o 1,5 stopnia Celsjusza. 2018 nie był tak gorący, jak 2016, ale różnica była naprawdę niewielka. Kolejne lata będą decydujące.

2018 był czwartym najgorętszym rokiem w historii. Co to oznacza?
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Arkadiusz Stando

Rok 2018 był bardzo gorący. Wykresy sporządzone przez analityków z NOAA oraz NASA umieszczają go na czwartej pozycji. Rekordowym rokiem wciąż pozostaje 2016, tuż za nim kolejno 2015, 2017 i 2018. Można by sugerować, ze temperatura spada, ale czy na pewno?

Analizując wyniki ostatnich ponad 100 lat badań można zauważyć pewną zależność. Średnie temperatury roczne stopniowo wzrastają, aż do momentu krytycznego, gdzie słupki delikatnie spadają. Jednak po każdym spadku widzimy wyraźny nadchodzący wzrost.

Eksperci z NOAA sądzą, że tak właśnie jest. To kontynuacja 140-letniego trendu wzrostowego średnich temperatur rocznych. Pięć najcieplejszych lat z ostatniego piętnastolecia, to właśnie ostatnich pięć lat. Trend wzrastającej temperatury jest idealnym odzwierciedleniem tego, o czym ostrzegali i ostrzegają naukowcy - globalnego ocieplenia.

"Nie mówimy już o sytuacji, w której globalne ocieplenie jest czymś, co ma nadejść w przyszłości. To już się dzieje" mówi Gavin A. Schmidt, naukowiec z Goddard Institute for Space Studies, prowadzący grupę zajmującą się badaniami.

Średnia temperatura w roku 2018 na całym świecie wyniosła delikatnie powyżej 1 stopnia Celsjusza więcej, niż średnia z XIX wieku. Według naukowców, nie jesteśmy daleko od granicy. Jeśli świat ma uniknąć tragicznych skutków zmiany klimatu, globalne temperatury nie mogą wzrosnąć o więcej niż dwa stopnie Celsjusza w porównaniu z poziomem sprzed epoki przemysłowej.

Skutki globalnego ocieplenia

Tak jak mówi Schmidt z Goddard "to już się dzieje". I niewiele możemy zrobić, żeby powstrzymać globalne ocieplenie i jego efekty. Naukowcy z NASA IceBridge zaobserwowali ogromne zmiany w rejonie Antarktydy. Jeden z większych lodowców rozpuszcza się bardzo szybko, a teraz naukowcy wykryli ogromną szczelinę w jego wnętrzu.

Jak twierdzą badacze, spowoduje to znaczne przyśpieszenie procesu jego rozmrażania, poprzez dostarczanie wody i ciepła bezpośrednio do wnętrza bryły. W ciągu 50 lat poziom wody na całym świecie może podnieść się co najmniej o 60 centymetrów, za sprawą samego lodowca. Skutek - nadbrzeżne miasta znikną.

Innym z ostatnich "alarmów" naukowców są Himalaje. W paśmie górskim zwanym "trzecim biegunem" znajduje się wiele lodowców. Dostarczają one nawodnienie dla terenów, na których żyje aż 2 miliardy ludzi. Jeśli lodowce całkowicie się rozpuszczą, życie tych osób będzie zagrożone.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)