1200 zł rocznie ze Słońca do kieszeni
56,69 zł rachunku za energię elektryczną za pół roku. Takie zdjęcie właśnie obiega polski internet i wcale nie jest fejkiem. Pani Magda z Twittera, która wrzuciła zdjęcie faktury, mogłaby zapłacić pewnie jeszcze mniej, gdyby nie polskie przepisy.
Według ustawy o odnawialnych źródłach energii każdy dom, który zostanie wyposażony w taką instalację (np. fotowoltaiczną, czyli produkującą prąd ze słońca) musi być podłączony do ogólnopolskiej sieci energetycznej. Dzięki temu właściciele mini elektrowni mogą odsprzedawać energię, którą wyprodukowali, a której nie zużyli, aby potem odbierać za darmo energię wtedy, gdy jej potrzebują, a gdy sami nie mogą jej produkować. W rozliczeniu mogą jednak odebrać maksymalnie tylko 80 proc. potrzebnej energii, niezależnie od tego, ile jej wysłali. Resztę muszą kupić.
- Dziś w Polsce nie opłaca się mieć dużych instalacji fotowoltaicznych – mówi w rozmowie z WP Tech popularyzator nauki i entuzjasta fotowoltaiki dr Jan Olejniczak. – Przydomowe elektrownie większe niż 3,5 kW będą zarabiać na siebie dłużej, a wcale nie przyniosą większych oszczędności.
Energia ze słońca. Dla kogo i za ile?
Elektrownię fotowoltaiczną może postawić sobie każdy, kto ma dostęp do kawałka dachu. Najłatwiej jest je budować na domach jednorodzinnych (zarówno całorocznych jak i letniskowych). Mieszkańcy bloków będą mieli trudniej, bo potrzebna będzie zgoda i uchwała wspólnoty mieszkaniowej. Jednak nawet w na dachach bloków w Polsce pojawiają się już panele słoneczne, które dostarczają tzw. prąd wspólny oświetlający np. korytarze i windy.
Z roku na rok instalacje fotowoltaiczne tanieją. Dziś koszt elektrowni zapewniającej w momencie szczytowym 3,3 kW (10 paneli) to około 14 tysięcy złotych. Od tej kwoty można odjąć 5 tysięcy dofinansowania od państwa (po instalacji i złożeniu wniosku).
- 3 lata temu, gdy ja instalowałem u siebie 7 paneli o mocy szczytowej 2 kW, to wyniosło mnie to 15,5 tysiąca – opowiada o zmieniających się cenach dr Olejniczak. – W okresie 6 miesięcy, bo z taką częstotliwością rozliczam się z zakładem energetycznym, oszczędzam ok 600 zł. Oznacza to, że w całości inwestycja zwróci mi się za 10 i pół roku.
Oszczędności i ochrona środowiska
Doktor Olejniczak argumentuje, że oszczędność finansowa to tylko jeden z ważnych aspektów odnawialnych źródeł energii. Drugim jest troska o środowisko. W ciągu 3 lat działania jego domowej elektrowni słonecznej "zaoszczędził" atmosferze 3 tony dwutlenku węgla. Tyle wyprodukowałyby elektrownie dostarczające mu prąd.
Do podstawowej ceny instalacji fotowoltaicznej należy doliczyć też dodatkowe koszty. Jeśli panele mają zostać położone na starym domu, to konieczny może być remont dachu, naprawa więźby dachowej i wymiana pokrycia dachu, które często wykonane jest z eternitu.
W czasie eksploatacji elektrowni mogą zdarzyć się wypadki takie jak grad lub pioruny, które mogą zniszczyć panele. Z doświadczenia doktora Olejniczak wynika, że grad musiałby być jednak wyjątkowo potężny, bo żaden dotychczasowy nie wyrządził żadnej szkody w jego instalacji.
Z biegiem lat elementy domowej mini elektrowni się zużywają. Panele fotowoltaiczne tracą około 1 proc. efektywności rocznie. Innym elementem, który może podlegać wymianie, jest falownik (inwerter), który zmienia prąd stały na prąd zmienny.
- W Polsce problemem z instalacjami OZE jest też nienadążająca branża energetyczna – dodaje dr Olejniczak. – W tym momencie zakład energetyczny ma obowiązek podłączenia każdej instalacji fotowoltaicznej i założenia dwustronnego licznika. Jest on niezbędny, bo bez niego właściciel domowej elektrowni płaciłby nie tylko za kupiony prąd, ale też za ten sprzedany. Taki podstawowy licznik nie rozróżnia tego, w którą stronę płynie prąd i wszystko zlicza do "kupionego". Instalacja dwustronnego licznika powinna trwać maksymalnie miesiąc, ale wiem od znajomych, że zakłady często nie wyrabiają się w tym terminie.
Bez węgla na razie ani rusz
Przydomowe elektrownie fotowoltaiczne pozwalają zaoszczędzić pieniądze (w okresie powyżej 10 lat) oraz dbać o środowisko. Nie są jednak lekiem na całe zło, bo muszą polegać na istnieniu i działaniu klasycznej sieci energetycznej zasilanej ze spalania węgla.
Słońce świeci tylko w dzień, więc domowe instalacje fotowoltaiczne produkują prąd też tylko w dzień. Z kolei największe zużycie prądu przypada na godziny wieczorne. Wtedy prąd pobierany jest już z węglowych elektrowni. Rozwiązaniem byłyby domowe systemy magazynowania prądu lecz te są na razie bardzo drogie.
- Nie jest to idealne rozwiązanie, ale jest to na pewno krok w dobrą stronę – mów dr Olejniczak. – Z każdym rokiem instalacje są coraz tańsze, a panele coraz wydajniejsze. Marzy mi się, żeby w przyszłości cały świat pokrywała sieć energetyczna przesyłająca prąd ze słońca z miejsc, w których jest dzień, do miejsc, gdzie zapadła noc. Nawet obliczyłem, jaką powierzchnie musiałyby zajmować panele słoneczne, żeby zasilić cały świat – to teren mniejszy od powierzchni Polski.