Zrobili diamenty z odpadów nuklearnych. Teraz chcą ich używać
Przed kilkoma laty zespół naukowców z Uniwersytetu w Bristolu udowodnił, że odpady radioaktywne to nie tylko problem. Można przekształcić je w diamenty i wykorzystać jako źródło energii elektrycznej. Pomysł zyskał naśladowców, wykonanie budzi jednak wątpliwości.
10.11.2023 | aktual.: 17.01.2024 14:09
Wykorzystywanie odpadów nuklearnych do produkcji energii wydaje się genialnym pomysłem. Na dodatek diament powstawać miałby z bardzo kłopotliwego izotopu węgla C-14. Jego okres półtrwania wynosi ponad 5700 lat, co stanowi rekord wśród składników odpadów radioaktywnych. Elektrownie nie mogą zaś ograniczać jego produkcji. Wywarzany jest on z prętów grafitowych, używanych do kontrolowania szybkości reakcji jądrowych.
Tymczasem zespół brytyjskich naukowców udowodnił, że radioaktywny izotop węgla można podgrzać i zamienić w gaz. Skondensowany stanie się sztucznym diamentem, a to nie wszystko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tym procesie diament można uzupełnić o składniki, które uczynią go niezwykle trwałym źródłem energii. Izotop C-14 przez kilka tysięcy lat rozpada się do azotu-14. Procesowi temu towarzyszy promieniowanie beta czyli uwalnianie elektronów.
Ograniczenia baterii diamentowych
Baterie diamentowe nie są jednak świętym Graalem globalnej energetyki. Technologia ta budzi nadzieje na ekstremalnie trwałe źródła energii, ale o bardzo niskiej mocy. Możliwości ich zastosowania są ograniczone do urządzeń niewymagających energetycznie, ale potrzebujących żywotnych baterii.
Swoje zastosowanie mogą znaleźć w przypadku sond kosmicznych lub urządzeń umieszczanych w trudno dostępnych miejscach. Nad tym, czy baterie diamentowe przydadzą się ludzkości, pracuje startup Arkenlight, założony przez twórców prototypu baterii diamentowych. Pomysł na produkcję baterii diamentowych okazał się jednak tak obiecujący, że pojawiła się także niespodziewana konkurencja. Mowa o startupie NDB (Nano Diamond Battery).
Podejrzany pomysł na baterie diamentowe
Firma te deklaruje, że rozwija projekt baterii produkowanych nie tylko z izotopu C-14, ale także innych radioaktywnych składników. Sugeruje też, że będzie można je stosować w smartfonach, samochodach oraz wykorzystywać jako zapasowe źródło energii w centrach danych.
NDB nie zdradza szczegółów, ale jeśli stosuje izotop o tak długim okresie półtrwania jak C-14, nie uzyska mocy potrzebnej do zasilenia telefonu czy samochodu. Składniki radioaktywne o krótszym okresie półtrwania mogą sprostać zadaniu, ale przez bardzo krótki czas.
To z kolei wyklucza jakąkolwiek ich użyteczność. Baterii w których źródłem energii jest wzbogacony diament nie będzie można łatwo ładować. Nie ma szans na stosowanie w nich rozwiązań z zakresu technologii Li-On.
Katarzyna Rutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski