“Znajomy” na Facebooku prosi o podanie hasła do maila. A ludzie się zgadzają!
Metody cyberprzestępców są coraz bardziej wyszukane i skomplikowane - wszystko po to, by uśpić czujność i podstępem wykraść dane. Okazuje się, że czasami najprostsze i najbardziej prymitywne pomysły są najlepsze. Czasami o cudze hasło wystarczy… poprosić.
Ludzka naiwność nie zna granic. Niebezpiecznik - portal zajmujący się bezpieczeństwem w sieci - napisał o nietypowej metodzie przechwycenia kont mailowych. Internetowy oszust, po przejęciu kontroli nad jednym z facebookowych profili, zaczął pisać do znajomych tej osoby z nietypową prośbą. Chciał dane (login i hasło) do ich maila, by móc z niego “wysłać zdjęcia”. Nikt się nie nabrał? Wręcz przeciwnie - co najmniej kilka osób zdradziło hasła. I podarowało oszustowi dostęp swojego maila, na którym pewnie było mnóstwo prywatnych i poufnych informacji...
Oczywiście można je częściowo zrozumieć. Skoro pisze ktoś znajomy, to wiadomo, że nie ma złych zamiarów i rzeczywiście potrzebuje szybkiej pomocy. Jednak sęk w tym, że nigdy nic nie wiadomo - osoba, która do nas pisze, wcale nie musi być tą, za którą się podaje. Tym bardziej na Facebooku czy mailu, gdzie, jak widać, o przejęcie konta nietrudno.
Co w takich sytuacjach zrobić? Pomoc znajomemu wydaje się obowiązkiem, tym bardziej, gdy mamy do niego zaufanie i wiemy, że nie będzie przeczesywał naszej historii. Nie da się jednak ukryć, że podawanie poufnych danych jest bardzo, ale to bardzo ryzykowne i lepiej tego nie robić. A jeśli koniecznie chcemy odpowiedzieć na prośbę o skorzystanie z konta, przelanie pieniędzy czy kliknięcie w nietypowy link, to zawsze upewnijmy się, że pisze to osoba, którą znamy, np. kontaktując się z nią telefonicznie. Mimo wszystko szanujmy jednak swoją prywatność i nie zgadzajmy się na spełnianie tak nietypowych próśb…
Opisana sytuacja pokazuje, jak łatwo uśpić naszą czujność. Większość spodziewa się ataku z innej strony. Dziwna faktura przesłana na nasze konto mailowe, podstawiona strona, spreparowany link - pewnie w takich sytuacjach lampka ostrzegawcza zapaliłaby się od razu. A gdy pisze znajomy? Cóż, przecież nic złego stać się nie może. Jak widać, najprostsze metody są najlepsze.