Zarost kontra nowoczesna technologia: ekspert zdradza, od czego zależy perfekcyjne golenie
Jak wielka wiedza stoi za codziennym goleniem? Okazuje się, że na pozór zwykła maszynka to w rzeczywistości supernowoczesny gadżet pełen zaawansowanych technologii.
Gładka skóra - symbol nowoczesności
Gdy car Piotr Wielki postanowił uczynić z Rosji nowoczesne państwo, nakazał arystokratom pozbyć się bród. Można tylko wyobrazić sobie, ile wyrzeczeń kosztowała nienawykłych do częstego golenia bojarów gładka twarz, która stała się w tamtej epoce symbolem postępu. A przecież pozbywanie się przez mężczyzn zarostu jest starsze niż nasza cywilizacja!
Choć rysunki naskalne nie dają odpowiedzi na pytanie, czy prehistoryczni ludzie się golili, to pierwszy przyrząd, który – zdaniem archeologów – służył temu celowi, ma ponad 20 tysięcy lat. Golenie towarzyszy nam od dawna - wykonane z różnych surowców brzytwy znajdują się wśród artefaktów z różnych epok i miejsc, jak starożytny Egipt, Grecja czy Skandynawia.
Gładka skóra była jednym z atrybutów żołnierzy Aleksandra Wielkiego. Wymagając od swojej armii golenia, największy zdobywca wszech czasów kierował się nie tylko estetyką, ale i względami praktycznymi. Przeciwnik nie mógł chwycić długiej brody i wykorzystać tego w walce.
Patrząc na dawne przyrządy nie sposób uniknąć refleksji, że stanowią intrygujący przykład postępu i rozwoju technologii. Od ostrzy o różnorodnych kształtach i wielkościach, poprzez pierwsze, zbliżone do współczesnych brzytwy wymyślone przez Benjamina Huntsmana i pomysłowe maszynki do… no właśnie, co jest szczytowym osiągnięciem wśród przyrządów do golenia zarostu?
Trudne początki i wielki sukces
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, musimy cofnąć się aż do końca XIX wieku. To wtedy King Camp Gillette wpadł na pomysł, by zamiast wymagającej ostrzenia brzytwy zaoferować mężczyznom coś wygodniejszego: dostępne od ręki, perfekcyjne naostrzone ostrze. Łatwo wymyślić, trudniej zrobić – poproszeni o pomoc inżynierowie ze słynnego Massachusetts Institute of Technology bezradnie rozłożyli ręce. I oświadczyli, że nie da się tanio i masowo produkować ostrzy z cienkiej, a jednocześnie twardej stali.
Na szczęście wynalazca nie zniechęcił się opiniami naukowców. Dopracował swój pomysł i rozpoczął na początku XX wieku produkcję maszynek z wymiennymi ostrzami. Początkowo wydawało się, że naukowcy z MIT mają rację. Biznes nie chciał się rozwijać, a w pierwszym roku działalności nabywców znalazło tylko 51 maszynek i 168 żyletek.
Już rok później pan Gillette sprzedał ponad 100 tys. ostrzy, a po kilku latach jego fabryki pracowały pełną parą, dostarczając światu dziesiątki milionów żyletek. Od tamtego czasu jego imię stało się synonimem ogolonego zarostu. I to dosłownie, przynajmniej jeśli chodzi o język polski. Słowo „żyletka” to nie tylko przypadkowa zbieżność – jak najbardziej pochodzi ono od nazwiska słynnego przedsiębiorcy.
Golenie i kosmiczna technologia
Sięgając po maszynkę do golenia, warto mieć świadomość, jak ogromna wiedza i doświadczenie stoją za tym na pozór prostym przedmiotem. Aby zebrać informacje na temat golenia i stworzyć maszynkę doskonałą, Gillette prowadzi specjalistyczny ośrodek badawczy.
- Eksperci Centrum Innowacji Gillette bardzo wnikliwe badają wszystko, co jest związanie z goleniem. Każdego ranka, pięć dni w tygodniu, zaprasza kilkudziesięciu mężczyzn, którzy w specjalnie przygotowanym pokoju testowym golą się przed lustrem weneckim. Najpierw jest to rejestrowane kamerą, a następnie analizowane przez sztab ekspertów. Na podstawie obserwacji można powiedzieć, że każdy mężczyzna goli się w inny sposób - opowiada Kristina Vanoosthuyze, ekspertka naukowa Procter & Gamble odpowiedzialna za maszynki Gillette.
Rozpiętość nawyków i sposobów golenia jest rzeczywiście ogromna. Okazuje się, że niektórym do usunięcia zarostu wystarczy zaledwie 30 sekund, ale inni potrzebują na to samo aż 17 minut! Poza samym czasem różna jest również liczba wykonywanych w czasie golenia ruchów - od 30 do 700, a także siła dociskania maszynki, zmieniająca się w zakresie od 0,5 do 4 Newtonów. Wynikające z tego trudności podkreśla Kristina Vanoosthuyze:
- Zaprojektowanie odpowiednich ostrzy maszynki to zadanie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Typowy zarost jest tak mocny jak miedziany drut. Skóra twarzy jest z kolei bardzo delikatna i mocno unerwiona. Dlatego ostrza maszynek Gillette są ostrzejsze niż standardowe skalpele chirurgiczne, a ich końcówka ma zaledwie 25 nanometrów grubości. To najlepsze rozwiązanie, jakie da się osiągnąć przy wykorzystaniu istniejących materiałów. Gdyby ostrza były jeszcze cieńsze, pękałyby pod naciskiem przykładanym podczas golenia.
Maszynki z Polski
Wyzwaniem jest nie tylko technologia, ale i sami użytkownicy. Twarze mają przecież różny kształt, skóra różne właściwości, a zarost może różnić się w zależności od indywidualnych cech właściciela. Na szczęście i na to znalazł się sposób. Lata doświadczeń, wsparte najnowocześniejszą technologią pozwoliły na opracowanie technologii flexball zastosowanej w maszynkach Fusion. Ruchoma główka może poruszać się na boki, docierając z goleniem tam, gdzie w innych przypadkach pozostałby niedogolony zarost. W osiągnięciu supergładkiego rezultatu pomaga także zwiększona liczba ostrzy, co wyjaśnia Kristina Vanoosthuyze:
- Najnowsza maszynka Gillette ProShield wyposażona jest w pięć ostrzy położonych w odległości 1.05 mm od siebie. Każde ostrze jest nieco bliżej skóry niż sąsiednie, co oznacza, że podczas jednego pociągnięcia maszynki włos cięty jest pięć razy.
Warto przy tym pamiętać, że wszystkie te cuda techniki powstają także w Polsce. To właśnie w Łodzi pracuje pełną parą największa fabryka Gillette na świecie. Powstają tam nowe uchwyty i ostrza, maszynki są składane i pakowane. Przez dbałość o środowisko, fabryka Gillette nie wysyła żadnych odpadów produkcyjnych na wysypiska śmieci. Wszelki pozostałości są zbierane i finalnie przetwarzane na wieszaki i doniczki. Wyjeżdżając na egzotyczne wakacje i kupując na miejscu maszynkę do golenia mamy zatem sporą szansę, że dostaniemy tę wyprodukowaną właśnie w Polsce.
Partnerem materiału jest Procter & Gamble.