YouTube wytacza ciężkie działa w walce z "ACTA 2". Internet zalał ich złowieszczy filmik
"Wyobraź sobie, że nie możesz obejrzeć swoich ulubionych filmów" – z takim hasłem YouTube ruszył do walki z Unią Europejską. Na samym YT, a także na Facebooku i Instagramie pojawiły się reklamy nawołujące do wyrażenia sprzeciwu wobec niesławnego artykułu 13.
20.11.2018 | aktual.: 20.11.2018 17:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chmury nad internetowym gigantem YouTube robią się coraz ciemniejsze. Nowe unijne przepisy mogą oznaczać dla niego poważne straty finansowe. Proces tworzenia nowego prawa powoli zbliża się do końca. Przed nami ostatnia tura rozmów trójstronnych i głosowanie 3 grudnia. YouTube rozpoczął akcję społeczną, która ma na celu ponowne nagłośnienie sprawy i zachęcenie wszystkich do głosowania na "nie".
Na specjalnej stronie internetowej - YouTube.com/SaveYourInternet - znani youtuberzy tłumaczą zagrożenia płynące z tzw. "ACTA 2". Wśród twórców jest np. Rafał Masny z grupy Abstra. Dodatkowo reklamy w postaci dwóch slajdów z tekstami pojawią się w filmach na YT, na Facebooku i Instagramie.
Przeczytaj też: YouTube nie dla Europy? Szefowa serwisu straszy, że tak może być
Chodzi o pieniądze
Nie ma co ukrywać, artykuł 13 unijnej dyrektywy o ochronie praw autorskich wygląda na napisany specjalnie w celu walki z YouTubem. Wydawcy muzyczni argumentowali, że serwis wideo nie dzieli się z nimi przychodami z reklam w zadowalającym stopniu. Uważają, że art. 13 da im silną pozycję do negocjacji nowych umów.
Dla YouTube'a artykuł 13 będzie oznaczał ogromne problemy - i koszty jeszcze zanim twórcy muzyki przyjdą po swoją działkę. Po pierwsze serwis będzie musiał zainwestować w system, który zeskanuje i sprawdzi każde wgrywane przez użytkownika wideo. System będzie musiał upewnić się, czy wideo nie narusza żadnych istniejących praw autorskich. W tym celu YouTube musiałby dysponować bazą danych... wszystkich istniejących utworów. Jeśli mimo to, jakieś wideo bezprawne znalazłoby się na serwisie, to YT i tak mogłoby płacić odszkodowanie.
35 mln konta zablokowanych
Taki system byłby niesłychanie kosztowny, dlatego YouTube zwraca się ku innemu rozwiązaniu. Susan Wojcicki, szefowa serwisu, napisała w oficjalnym liście, że wprowadzenie dyrektywy w brzmieniu, które jest proponowane dzisiaj, będzie w praktyce oznaczać "wyłączenie YouTube'a dla Europejczyków".
W sekcji "Najpopularniejsze pytania" na stronie youtube.com/saveyourinternet możemy też dowiedzieć się o potencjalnych skutkach wprowadzenia art 13 dyrektywy. Serwis grzmi, że 35 mln kanałów zostanie zablokowanych, Europejczycy nie będą mogli oglądać materiałów spoza Europy. Z kolei twórcy będą musieli udowodnić, że mają prawa autorskie do obrazu i dźwięku wykorzystanego w swoich filmach, żeby w ogóle mogły pojawić się na portalu.
Wspólny front?
Zdaniem eurodeputowanej Julii Redy, która jest najgłośniejszą przeciwniczką dyrektywy, przeciwnicy przepisów nie powinni zbytnio cieszyć się z oficjalnego zaangażowania YouTube'a w walkę o "wolność internetu".
- Youtube walczy przede wszystkim o to, aby zniknął zapis, który mówi o prawnej odpowiedzialności portali za naruszenie przez użytkowników praw autorskich - mówi w rozmowie z WP Tech Julia Reda. - Z drugiej strony lobbuje za wprowadzeniem tzw. filtrów uploadu. Gdyby propozycje YouTube'a zostały przyjęte przez UE, to spełniłyby się obawy przeciwników dyrektywy. Różnicą byłoby to, że YouTube nie byłby narażony na pozwy sądowe.
W takiej nowej rzeczywistości, obowiązkowych filtrów uploadu i braku odpowiedzialności, YoutTube nawet by zyskał. W tym momencie serwis ten dysponuje jako jedyny rozwiniętym systemem skanowania materiałów wideo - Content ID. Budowa tego systemu pochłonęła 100 mln dolarów i wiele lat pracy. W praktyce oznaczałoby to, że nikt poza YouTubem (i może Facebookiem) nie dysponowałby odpowiednimi narzędziami do wprowadzenia filtrów uploadu. W rezultacie duże, średnie i małe firmy, działające w internecie, musiałyby kupować usługę filtrowania treści od internetowych gigantów, czyli głównie od YouTube'a.
Wychodzi na to, że ani unijny głos za, ani przeciw, nie wyjdzie użytkownikom globalnej sieci na dobre.