Wzmacniacz Accuphase E‑350. Moc za 13.500 zł - test
Firma Accuphase cieszy się zasłużenie dobrą opinią wśród ludzi ceniących sobie wysokiej jakości wykonanie urządzeń i nieprzeciętnej jakości dźwięk. Oczywiście ma to swoją cenę więc oczywiście przeciętnego Kowalskiego nie jest na to stać. Dlatego urządzenia tego typu adresowane są do węższej grupy odbiorców tzw. audiofili.
Recenzowany tu Accuphase E-35. to nowy model ze średniej półki tej firmy - serii 300, następca modelu E-308. Accuphase bazuje na sprawdzonych rozwiązaniach technicznych, teraz w jeszcze doskonalszej formie. Co ciekawe, prezentuje się właściwie identycznie, jak droższy integra E-450 – widoczne różnice zauważymy dopiero po zdemontowaniu górnej pokrywy (E-450 dysponuje innym zasilaczem i wyższą mocą). Z drugą już odsłoną rewolucyjnego układu regulacji siły głosu AAVA-II (Accuphase Analog Vari-gain Amplifier) i w całości zbalansowaną końcówką mocy E-350 pozwala wykorzystać w 100% możliwości znakomitych układów elektronicznych, odpowiadających za wysoką jakość dźwięku.
BUDOWA
Wydaje się, że Accuphase dosyć konserwatywnie podchodzi do designu swoich urządzeń, ale w przypadku tej marki to tylko zaleta. Skonstruowany z wielką dbałością o każdy szczegół, wzmacniacz wzbudza pozytywne odczucia i daje poczucie luksusu. Chassis, niemal o pancernych właściwościach, wykończono perfekcyjnie. Przedni, masywny aluminiowy panel w kolorze szampańskim to już wizytówka wszystkich urządzeń produkowanych przez Japończyków. Nie znajdziemy tu najmniejszych niedoróbek –. każdy element jest obrobiony z iście zegarmistrzowską precyzją. Centralnie ulokowany wyświetlacz dysponuje dwoma wskaźnikami mocy, które można oczywiście wyłączyć. Po jego obu stronach są piękne toczone pokrętła selektora źródeł i głośności, a tuż pod subtelnie uchylaną klapką ukryto pozostałe przyciski i małe pokrętła, między innymi regulatory barwy i balansu.
Wnętrze jest wykonane niemal tak perfekcyjnie, jak każdy element z zewnątrz. Panuje tu niespotykany porządek i logika w rozmieszczeniu poszczególnych układów. Odlewane radiatory tłumione paskami pochłaniającymi drgania (redukują dzwonienie żeber) pełnią jednocześnie rolę elementu nośnego dla każdego z dwóch modułów końcówek mocy i usztywniają strukturę wewnętrznej klatki –. świetne rozwiązanie! Stopnie końcowe wraz z układami przedwzmacniaczy dysponują zdublowanym torem sygnałowym dla każdego z kanałów – dzięki takiemu rozwiązaniu ten sam sygnał jest wzmacniany na wejściu i sumowany na wyjściu, co pozwala zmniejszyć poziom zniekształceń i poprawić odstęp od szumu o 3dB. Wzmacniacz jest objęty pętlą prądowego sprzężenia zwrotnego i dysponuje dwoma parami bipolarnych tranzystorów Sankena A1186 i C2837. Środkową, dosyć dużą powierzchnię zajmuje metalowa platforma, mieszcząca w swoim obrębie najważniejsze elementy sekcji zasilającej. Olbrzymi ekranowany transformator liniowy z rdzeniem EI zamknięto w metalowej
puszce pokrytej czarnym matowym lakierem ze złotym logo Accuphase. Prąd trafia do dużych pojemności filtrujących (2x22.000μF), zrealizowanych na dwóch wyspecjalizowanych kondensatorach do zastosowań audio, mocowanych dodatkowo solidnymi obejmami.
Na tylnym panelu mamy do dyspozycji cztery wejścia liniowe na gniazdach RCA i dwa zbalansowane XLR, wyjścia z przedwzmacniacza, wejścia do końcówek mocy i dwie pętle magnetofonowe. Swego rodzaju przysmakiem jest pakiet dwóch kieszeni służących do montażu opcjonalnych kart, między innymi SD-2. z przedwzmacniaczem MM/MC dla miłośników winylu i tej z przetwornikiem D/A DAC-20, do której można podpiąć zewnętrzne źródło cyfrowe. Obie płytki gwarantują spektakularne efekty brzmieniowe, w szczególności ta z przetwornikiem, pozwalająca zaoszczędzić sporo pieniędzy na wysokiej klasy źródło. Jedną z opcji jest jeszcze dodatkowa karta z wejściami liniowymi. Zdalne sterowanie odbywa się za pomocą równie eleganckiego i ergonomicznego pilota, wykonanego z wielkim smakiem i poczuciem stylu. Górny panel jest odlany z metali lekkich i pokryty kolorem szampańskim, przyciski są czytelnie opisane, a zasięg wystarcza do obsługi urządzenia z większych odległości.
JAKOŚĆ DŹWIĘKU
Accuphase z modelem E-35. podtrzymuje najlepsze tradycje marki, dodając do tego jeszcze więcej precyzji w przekazie najbardziej skomplikowanych partii melodycznych. E-350 brzmi dynamicznie i potrafi oddać kontrast niezbędny dla odróżnienia subtelności od ciężaru, szybkości rytmu od należytego wybrzmienia. Nie zabija dynamiką i nie powoduje, że od basowych podmuchów nagle zaczynają się zwijać dywany, ale ma w sobie coś, co pozwala czerpać wielką radość ze zróżnicowanej faktury dynamiczniej każdego materiału muzycznego i odkryć jego istotę poprzez minimalne różnice w dynamicznej sile przekazu nie tylko w skali makro, ale i mikro, tam gdzie niejeden wzmacniacz gubi się w warstwach najbardziej subtelnych i delikatnych niuansów. Fortepian Giacomo Franci w „The Cat And The Mouse” A. Coplanda wręcz czarował – skomplikowany charakter tego instrumentu został oddany zjawiskowo, z poprawnie odwzorowanym każdym uderzeniem w klawisze i imponującą precyzją. To wszystko dostajemy w niezwykle przyjemnej dla ucha oprawie,
jest słodycz i aksamit na górze pasma, melodyjność zakresu średnicy i tam, gdzie trzeba, głęboko prowadzony bas, którego poszczególne podzakresy współistnieją ze sobą w ścisłej harmonii. A to oznacza, że każdy instrument operujący w dolnym rejonie pasma akustycznego zostanie przekazany w naturalny i bardzo wiarygodny sposób. E-350 prowadzi każdy dźwięk z wielką gracją, przekazując każdy jego aspekt w wysublimowany sposób, a to stwarza bardzo przyjemne warunki do odsłuchu niemal każdego rodzaju muzyki. Jego uniwersalność brzmieniowa polega na oddaniu danego rodzaju muzyki w sposób neutralny, powodując, że odbierany przez nas dźwięk nosi w sobie wiele cech oddających dużą wiarygodność w operowaniu poszczególnymi składnikami materiału zapisanego na CD. Dobrze zrealizowane płyty zabrzmią wybitnie, te nagrane nieco gorzej, równie atrakcyjnie, ale nie z bezlitośnie obnażonymi niedostatkami. Nie oznacza to wcale, że Accuphase maskuje przed nami nagrania, ale też nie wytyka im błędów realizatorskich, uwypuklając je
w przesadny sposób.
Byliśmy ciekawi, czy dysponując wysokiej klasy źródłem, w naszym wypadku był to brytyjski AMR CD-77. doprowadzimy do potknięcia japońskiej integry. Pomimo dużej dysproporcji cenowej tak się nie stało – zwykle tej klasy źródła łączy się z dużo droższą hi-endową elektroniką, ale E-350 ani razu nie spasował. Pokazał, jak przeźroczysty jest brzmieniowo i udowodnił, że potrafi sprostać nawet najbardziej wymagającym źródłom dźwięku. Zademonstrował przy tym, jak wysokiej klasy tranzystorowy wzmacniacz powinien kreować zakres górnego skraju częstotliwości. Aż ciśnie się na usta określenie „lampowa góra”. Nie ma tu mowy o nawet najdrobniejszych metalicznych naleciałościach. W tym rejonie poszczególne warstwy dźwięku, niezależnie od ciężaru, charakteryzują się niespotykaną gładkością i szczegółowością oraz zróżnicowaniem. Jeśli do tego doliczymy bardzo rzetelnie oddaną scenę dźwiękową, to otrzymujemy jeden z najlepszych wzmacniaczy w swojej grupie cenowej. Źródła pozorne oddane są z wielkim realizmem, nie tylko pod
względem rozmiarów, ale również lokalizacji i rozmieszczenia w głąb. Obraz stereofoniczny, jeśli tylko pozwalają na to kolumny, jest kreowany wręcz trójwymiarowo, ze stabilnie osadzonymi w przestrzeni poszczególnymi instrumentami. Nie zapominajcie o opcjonalnych kartach, znacznie poszerzających użyteczność E-350. Cena zrecenzowanego cacka Accuphase E-350 wynosi 13.500 zł.
wydanie internetowe www.hfc.com.pl