Wywiad z prawnikiem na temat ACTA
Wywiad z Konradem Gliścińskim, doktorantem w Katedrze Prawa Cywilnego Uniwersytetu Jagiellońskiego na temat konsekwencji podpisania przez polski rząd ACTA.
27.01.2012 | aktual.: 27.01.2012 15:16
Obawy internautów, zwłaszcza związane z kwestią dostępu do danych osobowych, są zasadne - tak Konrad Gliściński, doktorant w Katedrze Prawa Cywilnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ocenia konsekwencje podpisania umowy ACTA o zapobieganiu handlu podróbkami.
PAP: Czy przyjęcie ACTA przez UE będzie oznaczać dla Polski konieczność zmiany polskiego prawa?
Konrad Gliściński: Umowy międzynarodowe bezpośrednio nie wywołują zmian w prawie polskim. Podpisanie takiej umowy nakłada jednak na państwo szereg obowiązków, wynikających z konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów, m.in. obowiązek powstrzymywania się od podejmowania kroków, które utrudniałyby lub uniemożliwiały realizację postanowień takiej umowy.
W kontekście ACTA podpisanie tej umowy powoduje podwyższenie międzynarodowego standardu ochrony praw własności intelektualnej. Standardu, który poddawany jest krytyce zarówno z prawnego, jak i ekonomicznego punktu widzenia. Podpisanie tego traktatu spowoduje "zabetonowanie" obecnego systemu, w znacznym stopniu uniemożliwiając jego późniejszą zmianę. Reforma obecnego modelu jest działaniem niezbędnym, zaś treść umowy ACTA należy uznać za anachroniczną.
Dzisiejszy model ochrony praw twórców i wynalazców musi zostać oparty o mechanizmy kooperacji, a nie wzajemnego blokowania. Świadczą o tym raporty organizacji międzynarodowych, w tym niedawno opublikowany, w październiku 201. roku, raport OECD nt. ochrony własności intelektualnej w obszarze life science.
PAP: Czy, Pana zdaniem, obawy przed umową ACTA, których konsekwencją w Polsce były m.in. protesty internautów, są uzasadnione? Jakie sankcje dotyczyć będą zwykłych użytkowników internetu po wejściu w życie umowy ACTA?
K.G.: Obawy internautów, w szczególności związane z kwestią dostępu do danych osobowych, należy uznać za zasadne. Nie są to jednak wyłącznie obawy internautów. Rzecznik Praw Obywatelskich, Generalny Inspektor Danych Osobowych, organizacje społeczne zajmujące się problemami praw człowieka, czy wreszcie takie autorytety, jak prof. Ewa Łętowska, jednoznacznie dostrzegają niebezpieczeństwa dla praw i wolności określonych w Konstytucji. W pełni zgadzam się ze stanowiskiem Generalnego Inspektora Danych Osobowych, że pomimo braku formalnych obowiązków w tym zakresie policja może zostać faktycznie zmuszona do działania na podstawie konwencji.
To może spowodować konieczność wymiany danych osobowych użytkowników sieci z państwami, które nie zapewniają dostatecznej ochrony tych danych. Niepokojący jest również fakt powierzania zadań dotyczących egzekwowania prawa podmiotom prywatnym, np. organizacjom zbiorowego zarządzania, w szczególności w zakresie monitorowania działań użytkowników sieci.
PAP: Jakie konsekwencje prawne grozić mogą przeciętnemu polskiemu użytkownikowi internetu, jeżeli naruszy on zapisy ACTA? Na przykład co się stanie, jeśli internauta zamieści na Youtube filmik ze swojego wesela, gdzie w tle rozbrzmiewać będzie muzyka Beatlesów lub Krzysztofa Krawczyka? Czy, w świetle umowy ACTA, będzie to oznaczało złamanie prawa?
K.G.: Umowa ACTA może pośrednio wpływać na zakres tzw. dozwolonego użytku prywatnego. Niektóre jej zapisy mogą stanowić podstawę do bardziej restrykcyjnej wykładni obecnie obowiązującego prawa. Jeżeli sądy pójdą tą właśnie drogą - co jest możliwe, ze względu na normatywnie jednoznaczny kierunek oddziaływania ACTA - spowoduje to faktyczne ograniczenie domeny publicznej, sfery wolności, z której wszyscy członkowie społeczeństwa będą czerpać. Może się okazać, że coś, co dziś uznajemy za dozwolone, w wyniku orzecznictwa odwołującego się do ACTA zostanie uznane za zabronione.
Niejednoznaczność niektórych zapisów spowodować może tzw. chilling effect - w związku z niepewnością prawa użytkownicy sieci, jak i przedsiębiorcy będą ograniczać swoje zachowania "na wyrost", tylko po to, by nie narazić się na możliwość naruszenia; naruszenia mogącego skutkować wysokimi odszkodowaniami lub nawet odpowiedzialnością karną. Możemy zatem mieć do czynienia z autocenzurą w internecie.
PAP: Czy umowa ACTA będzie chronić w większym stopniu prawa artystów i naukowców?
K.G.: ACTA de facto chroni interesy tzw. operatorów praw autorskich - firm farmaceutycznych, wytwórni muzycznych, organizacji zbiorowego zarządzania etc. Obecny system ochrony praw własności intelektualnej wydaje się nie zachowywać równowagi pomiędzy prawami różnych grup społecznych, zaś jego kształt faktycznie faworyzuje interesy jednej strony - tych operatorów. W moim przekonaniu, petryfikowanie tego systemu nie będzie sprzyjać ani twórcom, ani wynalazcom.
Argumenty o tym, że ACTA ma na celu bezpośrednio wzmacnianie pozycji tych grup są nieprawdziwe. O tym, kto najbardziej skorzysta na ACTA świadczyć może lista podmiotów, które Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaprosiło do konsultacji w tej sprawie. Do tych konsultacji nie zostały zaproszone żadne organizacje zajmujące się ochroną praw człowieka.
W demokratycznym państwie prawa nie wolno podpisywać umów międzynarodowych, co do których tak wiele instytucji publicznych, organizacji prywatnych oraz znaczna część społeczeństwa wyraziła stosunek negatywny. Zbyt wiele wątpliwości natury prawnej i ekonomicznej powoduje, że wstrzymanie się z podpisaniem tego dokumentu było niezbędne. Tłumaczenie rządu, iż będziemy posługiwać się polską interpretacją tego tekstu jest zupełnie niezrozumiałe.
Rozmawiała Joanna Poros (PAP)
ZOBACZ: Chronimy własność intelektualną!