Wojny, bomby wodorowe, rządy populistów, Warszawa skuta lodem - tak wizję Polski przestawiają rodzimi twórcy gier, książek i muzyki
Co stanie się z Polską w przyszłości? Twórcy gier, książek i piosenek nie mają wątpliwości - lepiej już było. Kolejne pokolenia będą mieć tylko gorzej.
Autorzy wybierając Polskę na miejsce akcji, chcą przyciągnąć uwagę nieznanym środowiskiem. W końcu ich produkcje mogłyby rozgrywać się “gdziekolwiek”, ale obce z perspektywy zachodniego gracza miasta jednak intrygują. Tym bardziej, gdy są całkowicie zniszczone. A najczęściej tak pokazuje się Polskę w dziełach osadzonych w mniej lub bardziej odległej przyszłości.
Czego nie można naprawić, przykrywa się hologramami lub zamyka za szczelnie zabezpieczonymi serwerami. Przestarzała technologia łączy się z wizją przyszłości. Witamy w Krakowie - tak swoją nową grę, “Observer”, zapowiadało krakowskie studio Bloober Team.
Pod koniec XXI wieku Kraków ma trochę poważniejsze kłopoty niż smog. Mieszkańcy V Rzeczpospolitej, wyniszczeni wojnami i kryzysami społecznymi, już nawet nie zwracają uwagi na przemoc i okrucieństwo. Mając dosyć nędzy i rozpaczy, uciekają w świat narkotyków i wirtualnej rzeczywistości, przenosząc się do lepszych, choć nieistniejących miejsc. Właśnie w takich warunkach “Observer” się rozgrywa. "Observer" to na wskroś cyberpunkowa gra, z korytarzami pełnymi futurystycznych gadżetów. Jako specjalny funkcjonariusz policji prowadzimy śledztwo, m.in. hakując umysły oraz wspomnienia napotkanych osób.
Oglądając to wszystko, na pewno nie chcielibyśmy, żeby Polska poszła w tym kierunku.
Prawdziwy Śląsk w wirtualnej apokalipsie
W “Afterfall: inSanity”, grze wydanej w 2011 roku, zobaczyliśmy Polskę z 2035. Ludzkość, która przeżyła wojnę i wybuch bomby wodorowej, skryła się w podziemnych schronach znajdujących się na terenie Polski. Co ciekawe, twórcy, projektujac świat po apokalipsie, wykorzystali budynki znajdujące się na terenie Górnego Śląska. Kamienice z Katowic i okolicznych miast przeniesiono do wirtualnej Polski. “Industrialny, zniszczony” klimat Śląska idealnie pasował do przedstawiania krajobrazu po nuklearnej zagładzie - mówili twórcy gry, którzy zresztą w Katowicach pracowali.
Polska 2.0
Jacek Inglot, autor książki “Polska 2.0” z gatunku political-fiction, kreśli dwa scenariusze Polski. Mrugając okiem do czytelnika, przedstawia kraj po rządach populistycznej, rujnującej budżet Partii Przyjaciół Ludu. O ile pierwsza wizja jest w miarę realistyczna, wszak w pewien sposób odwołuje się do historii, tak druga to już czyste science-fiction. Kraj jest biedny, brakuje żywności, w niewyjaśnionych okolicznościach giną starzy ludzie, nie ma wolnych mediów. Po katastrofalnych dla Polski rządach narodowo-katolickiej partii, milioner postanawia założyć nową Polskę, leżącą… na dnie Pacyfiku.
Lepiej już było, teraz będzie tylko gorzej
“Polska 2.0” rozgrywa się w roku 2037 - nieodległa przyszłość nie prezentuje się więc obiecująco. Niestety, wcale nie lepsza jest ta kreślona przez pisarzy czy filozofów w zbiorze “PL + 50. Historie przyszłości”. Zebrane teksty takich autorów jak Lem, Dukaj, Bauman czy Staniszkis nie nastrajają optymistycznie.
- Okazało się, że najczęściej wykorzystywanym sposobem opowiadania o Polsce za 50 lat jest konwencja dystopii. Dominują więc czarne scenariusze: Polska pod chińską okupacją, powrót do wierzeń pogańskich, terror feministek oraz eurobiurokratów – to tylko niektóre spośród wielu pesymistycznych i przygnębiających wyobrażeń - pisał na stronie instytutksiazki.pl Dariusz Nowacki.
Czego ma się bać Polak? Demokracji i korporacji
W latach dziewięćdziesiątych większym zagrożeniem niż populistyczne partie czy wrogie mocarstwa wydawały się gigantyczne korporacje, rywalizujące ze służbami specjalnymi. W “Pieprzonym losie Kataryniarza” Rafała Ziemkiewicza w XXI wieku “Polska jest obiektem rywalizacji międzynarodowych koncernów i służb specjalnych” (Wikipedia). W kolejnej jego książce, “Walc stulecia”, “korporacje informatyczne walczą o klientelę wszelkimi dostępnymi środkami, ludzie owładnięci są chęcią korzystania z technologii i całkiem skutecznie realizują swoje pragnienia” (Mateusz Bonecki, cyberpunk.net.pl).
Choć akcja osadzona jest w przyszłości, to Ziemkiewicz burzył mity o demokracji czy roli mediów.
Rozwój technologii jest szansą
Im spokojniej w rzeczywistości, tym bardziej pesymistyczne wizje? Choć i przed 1939 rokiem nie brakowało czarnych scenariuszy mieszczących światowe wojny i antyutopijnych wizji, to niektórzy polscy pisarze science-fiction wierzyli, że rozwój technologii pomoże Polsce. Na przykład w powieściach Władysława Umińskiego prym wiodą polscy inżynierowie i podróżnicy (Gromski czy Jelski) oraz polskie wynalazki (aerostat „Polonia"), także to Polacy zdobywają biegun północny. Natomiast w książce “Profesor Milion Atmosfer” - jej autorowi, Feliksowi Burdeckiemu, zarzucono kolaborację z Niemcami - czytelnicy mogli poznać profesora Ulpińskiego, który dzięki wywierconemu w Ziemi szybowi uzyskuje moc pokrywającą “zapotrzebowanie energetyczne całej Polski”.
Alternatywna rzeczywistość
Współcześni autorzy wykorzystują technologię i klimaty science-fiction do zmiany biegu historii. Alternatywna rzeczywistość, wzbudzająca w Polsce tak wiele emocji, przedstawiona jest między innymi w książkach “www.1939.com.pl” czy “www.1944.com.pl”. W nich oddziały NATO czy też GROM mogą przenieść się do przeszłości i wspomóc walczące oddziały korzystając z broni XXI wieku.
Jeszcze inaczej przeszłość zmieniał Jacek Dukaj. W powieści “Xavras Wyżryn” to bolszewicy pokonują Polaków w 1920 roku, ale ich marsz kończy się na wschodnich granicach Niemiec. “Kilkadziesiąt lat później partyzanci z Armii Wyzwolenia Polski pod wodzą samozwańczego pułkownika Xavrasa Wyżryna usiłują wyzwolić kraj spod sowieckiej dominacji”, a “oddział AWP pod dowództwem Xavrasa podąża z bombą atomową w kierunku Moskwy”. Natomiast w książce pod tytułem “Lód” I wojna wojna światowa nigdy nie wybucha, bo po uderzeniu meteorytu zmieniają się warunki pogodowe. Warszawa jest skuta lodem, a “Rosja kontynentalna staje się powoli centrum naukowego i przemysłowego świata”)
.
Podobne motywy - mieszanie historii z nowymi lub wcześniej nierozwijanymi technologiami, znajdziemy w świetnych pracach Jakuba Różalskiego.
"Nur für Deutsche" na witrynie sklepów Apple'a. Tak wyglądałaby wojna, gdyby wybuchła teraz
Sygnałem rozpoczynającym Powstanie Warszawskie był... atak hakerski. Armia Krajowa sparaliżowała niemiecką sieć i wprowadziła chaos w komunikacji wroga. Wcześniej na elektronicznych bilbordach Warszawy mieszkańcy mogli oglądać polskie symbole oporu czy odezwy do narodu. To też była robota hakerów. Powstańcza kotwica zaczęła być popularnym gadżetem wśród blogerów na całym świecie. W ten sposób opinia publiczna dowiadywała się o dzielnych Polakach walczących z okupantem.
Tak wygląda Powstanie Warszawskie w książce "#Wawskie14". Jakub Pawełek tworzy alternatywną historię, w której wojna wybucha w 2009 roku, a Godzina W wybija 1 września 2014 roku. Napisy "Nur für Deutsche" są na witrynie sklepów Apple'a, a działem propagandy w Armii Krajowej kieruje blogerka modowa. "Grałem kiedyś dla Virtusów" - przedwojenna e-sportowa pasja jest wytłumaczeniem jednego z powstańców, dlaczego wie, jak poradzić sobie z realnym wrogiem.
Niestety, sama książka nie była specjalnie udana.
"Zamiast wykorzystać nowe technologie i współczesność do próby poradzenia sobie na nowo z narodowymi traumami, wciąż wolimy odgrywać stare role. Niby w "#Wawskie14" mamy alternatywną wersję historii, ale podejście do niej jest bardzo aktualne i realne. Nic się nie zmieniło. Dzielni Polacy zdradzeni przez aliantów i złych Sowietów. Racja, tak było" - pisałem w felietonie.
Z Warszawy do Los Angeles w godzinę
Tylko pozornie przyjemniejsza do życia wydaje się Warszawa przyszłości w wizji hip-hopowego duetu PRO8L3M. Latające samochody, bioniczne ręce, lot z Okęcia do Los Angeles trwający tylko godzinę, brak chorób, przeszczepy implantów, ale i kłopoty z brakiem wody, powszechne zabójstwa spowodowane z trudnościami z odróżnieniem świata rzeczywistego od wirtualnego czy zamachy terrorystyczne. To Warszawa w 2040 roku:
Jest się czego bać?
Wizje przyszłości Polski nie są zbyt optymistyczne. Nasz kraj stanie się polem bitwy, ludzie zagubią się w narkotykach lub wirtualnej rzeczywistości. A nawet jeśli do upadku nie doprowadzą nas nowinki technologiczne, w które się zapatrzymy i zgłupiejemy, to zrobią to nieudolni politycy, przez co Polska skończy na dnie… oceanu. Możemy jednak pocieszać się tym, że autorzy science-fiction uwielbiają dystopię, czyli krytyczne podejście do współczesności i przedstawiane pesymistycznych wizji. Na szczęście nie wszystkie się spełniają, choć to idealna okazja, by patrząc na przyszłość w grach, muzyce czy książkach, zastanowić się, czy rzeczywiście w tę stronę zmierzamy. I co możemy z tym zrobić, żeby do tego nie dopuścić.
A jak ktoś uważa, że przedstawione wizje są bardzo prawdopodobne i na zmiany jest już za późno, to cóż - przynajmniej nie będzie to już nasz problem:
Cieszmy się więc tym, że żyjemy w lepszych czasach.