Wojna informacyjna w internecie. Ekspert: Polska nie ma nawet jak z tym walczyć
Wojna przeniosła się do internetu. Nie tylko ta polityczna, ale też ta pomiędzy państwami. W wirtualnym arsenale od dawna funkcjonuje też broń o nazwie "dezinformacja w mediach społecznościowych". Według ekspertów na tym polu Polska nie ma ani jak walczyć, ani jak się obronić.
Rosja od dawna prowadzi kampanie dezinformacyjne w sieci przeciwko innym państwom. Chodzi głównie o wpisy na Facebooku i Twitterze, wysyłane z fikcyjnych kont. Mają one w sposób zmasowany zainteresować ludzi danym tematem albo wywołać w nich konkretne nastroje, np. nastawić negatywnie wobec szczepionek czy mniejszości seksualnych.
Takie działania można było je obserwować podczas wyborów prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016, głosowania nad Brexitem w tym samym roku czy kryzysu migracyjnego w Europie w ostatnich latach. Dziś widzimy, jak dezinformacja wykorzystywana jest w kryzysie związanym z pandemią koronawirusa.
- Rosja zaczęła prowadzić propagandowe działania ofensywne w internecie już około 15 lat temu - mówi w rozmowie z WP Tech płk rez. Maciej Matysiak, ekspert Fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. - U nas instytucje, które mają im przeciwdziałać, dopiero powstają. Sytuacja jest tragiczna.
Rosyjskie działania nie są w tym przypadku domysłami czy teoriami spiskowymi, a udokumentowanym działaniem, o którym powstają naukowe opracowania. Komisja Europejska oceniała rosyjską dezinformację jako jedno z największych, zewnętrznych zagrożeń dla Unii Europejskiej.
Powodem takiej oceny jest zdaniem Komisji Europejskiej systematyczne, szczegółowe i długotrwałe działanie na wielką skalę. W obecności tych faktów ciężko jest mieć nadzieję, że rosyjska propaganda omija Polski internet. "Polska, podobnie jak inne kraje europejskie, jest celem rosyjskiej wojny informacyjnej, która stanowi zagrożenie dla jej bezpieczeństwa narodowego i społecznego" - możemy przeczytać w opracowaniu Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego pt. "Rosyjska wojna dezinformacyjna przeciwko Polsce".
Nakręcanie emocji
Rosyjskie kampanie dezinformacyjne zawsze biorą na cel emocjonujące tematy, które mają szansę paść na podatny grunt i zostać podchwycone przez samych obywateli państw UE. W przypadku Polski są to np.: niechęć do imigrantów z Bliskiego Wschodu, niechęć do Unii Europejskiej, a dziś pandemia koronawirusa.
- Rosyjskie działania propagandowe mają zawsze jeden nadrzędny cel. W przypadku Polski jest to zniechęcenie Polaków do państw Zachodu, do Unii Europejskiej, do NATO i do Stanów Zjednoczonych - mówi w rozmowie z WP Tech Andrzej Szabaciuk z Instytutu Europy Środkowej.
- Powód jest prosty. Polska jest silna tylko wtedy, gdy funkcjonuje w silnych sojuszach. Każde, nawet najmniejsze odejście Polski od wspólnoty europejskiej lub NATO, sprawia, że słabniemy w obliczu Rosji. Ostatnio takim przykładem był fałszywy list polskiego generała sprzeciwiający się obecności amerykańskich wojsk w Polsce, który pojawił się na zhakowanej stronie Akademii Sztuki Wojennej - kontynnuje Szabaciuk.
Polska nie jest w tym wypadku wyjątkowa. Rosja, dążąc do pozycji globalnego lidera, chciałaby, żeby wszystkie sojusze kręciły się wokół niej. Z kolei wszystkie sojusze, w których Rosja nie uczestniczy, są zagrożeniem dla jej pozycji. Dlatego rosyjskie działania dezinformacyjne w internecie obserwujemy w wielu zakątkach świata.
- Schemat działania rosyjskiej dezinformacji jest prosty, skuteczny i działa w ten sam sposób już od czasów carskiej Ochrany - mówi były oficer kontrwywiadu i ekspert Fundacji Stratpoints, Maciej Matysiak. - Najpierw wybierany jest temat, wydarzenie lub nastrój, które faktycznie istnieją w społeczeństwie. Następnie dorabia się do tego historię, która ma budzić skrajne emocje, a na końcu wskazuje się winnego tej sytuacji.
- Ostatnim przykładem takiego działania jest podsycanie nastrojów anty-unijnych w związku z epidemią koronawirusa. Opinia popularna w ostatnich tygodniach mówiąca, że Unia Europejska nie radzi sobie z walką z koronawirusem wyszła najprawdopodobniej z ośrodków propagandowych Rosji. Podobnie podsycane były obawy związane z pożarem lasu w okolicach Czarnobyla. Rosyjska dezinformacja szybko dodała do nich "radioaktywny pył, który przemieszcza się nad Europę" - dodaje Matysiak.
Jeśli więc internet i media społecznościowe stały się jedną ze stref nowoczesnej cyberwojny, to każda ofensywna akcja jednej strony powinna spotykać się z równie silną reakcją drugiej strony.
Prewencja i odwet
Służby specjalne i instytucje zdają sobie z tego sprawę. Unia Europejska powołała w 2015 jednostkę do monitorowania rosyjskiej propagandy w Europie East StratCom Task Force, której raporty można śledzić na stronie euvsdisinfo.eu. Jednak póki agencje nie rozpoczną szeroko zakrojonych kampanii społecznych, które będą docierać do milionów Europejczyków, to ich działania będą mało skuteczne.
W Polsce nie widzimy niestety zorganizowanych i długotrwałych akcji edukacyjnych i informacyjnych, które miałyby walczyć z propagandą oraz fake newsami. Faktem jest, że Facebook i Google, czyli platformy o łącznym największym zasięgu w Polskim internecie, zaangażowały się w walkę z fake newsami. Obie platformy uruchomiły swoje "centra informacyjne", w których można dowiedzieć się najważniejszych faktów i zweryfikować wiadomości. To jednak nie rozwiązuje problemu.
Chociaż Facebook zwalcza fake newsy na swojej stronie i informuje o faktach, to na portalu bardzo łatwo natknąć się na posty, grupy i strony, na których uczestnicy głoszą teorie, które są zbieżne z rosyjską propagandą. Nie da się jednoznacznie powiedzieć, czy są one wynikiem planowej akcji Rosji, ale ich efekt jest ten sam.*
Brak zdecydowanej reakcji zarówno na sterowaną propagandę, jak i na fake newsy, mające ten sam skutek, mogą doprowadzić nie tylko do realizacji rosyjskich planów, czyli odsunięcia Polski od Zachodu. Gdy w końcu powstanie skuteczna i bezpieczna szczepionka na koronawirusa (wg ekspertów to kwestia półtora roku do dwóch lat) to powiększający się ruch antyszczepionkowy może doprowadzić do tego, że przyjęcia jej odmówi znaczna liczba Polaków. Wtedy zobaczymy, jak propaganda zbiera żniwo w ofiarach.
- W Polsce z jednostek, które mają się zajmować tym problemem, mamy Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni, trzy CIRTy [jednostki monitorujące ruch sieciowy i anomalie w nim - przyp. red.], komórkę StratCom w MSZ, która współpracuje z europejskim Rapid Alert System, a w kwietniu 2020 powołaliśmy pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa, ale to wszystko za mało – mówi Maciej Matysiak.
- W obliczu zmasowanej, instytucjonalnej propagandy tylko działania kontr-propagandowe o takim samym zasięgu i stopniu organizacji mają szansę być skuteczne. Jeśli efektem pracy wspomnianych wcześniej instytucji i komórek są jedynie raporty, opracowania i analizy, które nie wychodzą do świadomości społecznej to oznacza, że nie bronimy się w ogóle.