Wojenny biznes. Co trzecią ciężarówkę Hitlera wyprodukował Ford
Mogłoby się wydawać, że wojna to czas, gdy niszczy się nieprzyjaciela w każdy możliwy sposób. Nie jest to prawdą. Gdy na froncie ludzie giną tysiącami, firmy i rządy dogadują się, aby zarobić lub załatwić jakiś interes. Nawet dzięki współpracy z największym wrogiem.
III Rzesza ma problem. Inżynierowie Hitlera opracowali doskonałe żyroskopy, przydatne do naprowadzania na cel powstających w Peenemunde rakiet. Do budowy precyzyjnego sprzętu potrzebne są jednak znaczne ilości diamentów, a problemem jest nie tyle cena, co fakt, że imperium Hitlera nie ma dostępu do złóż cennych kamieni.
Kontrolę nad afrykańskimi złożami sprawują alianci. Ci, choć mają surowce, mają też inny problem. Ich strategiczne bombowce ponoszą wielkie straty – szwankuje naprowadzanie na cel, możliwe dzięki wysokiej jakości żyroskopom, opracowanym przez Niemców.
Walczące mocarstwa orientują się, że aby nadal ze sobą walczyć, muszą dokonać wymiany. Do akcji ruszają wywiady i tajni agenci obu stron, w sekrecie przygotowujący bezprecedensową transakcję.
Robert Ludlum przedstawia
Wspomniane wydarzenia to literacka fikcja, przekonująco przedstawiona przez mistrza gatunku, Roberta Ludluma w szpiegowskiej powieści "Transakcja Rhinemanna". Choć przedstawiona w książce historia może wydawać się nieprawdopodobnym wymysłem pisarza, rzeczywistość bywa bardziej przewrotna od literackich pomysłów.
Zarówno w przeszłości, jak i w czasach współczesnych nie brakuje przykładów, gdy wojna zupełnie nie przeszkadza w prowadzeniu interesów. I handlu również z tymi, których – oficjalnie – uważa się za największych wrogów.
Optyka za kauczuk
Sztandarowym przykładem takich działań jest transakcja "lornetki za opony". Zorganizowano ją na początku I wojny światowej, gdy walczące mocarstwa – Niemcy i Wielka Brytania – doszły do wniosku, że bez pomocy przeciwnika prowadzenie wojny będzie bardzo utrudnione.
Wszystko za sprawą faktu, że Anglicy importowali aż 90 proc. precyzyjnej optyki – lornetek, peryskopów, celowników czy dalmierzy artyleryjskich, bez których prowadzenie nowoczesnej wojny było niemożliwe. Aż 60 proc. brytyjskiego zapotrzebowania zaspokajała niemiecka fabryka Zeissa.
Niemcy lornetek mieli pod dostatkiem, ale brakowało im kauczuku, niezbędnego w transporcie czy do produkcji izolowanych kabli.
Rozwiązaniem okazała się transakcja, zorganizowana przy pomocy neutralnej Szwajcarii, gdzie walczące strony zobowiązały się do wymiany deficytowych zasobów. I choć historycy spierają się co do skali czy w ogóle faktu przeprowadzenia wymiany, jest ona dobrym przykładem tego, że walczące strony – formalnie śmiertelni wrogowie – są w pewnych sytuacjach skłonne do współdziałania.
V-3000S - 3-tonowa ciężarówka Forda produkowana dla Wehrmachtu
IBM i holocaust
Podobnych przykładów nie brakowało również podczas kolejnej wojny, czego najbardziej bulwersującym przykładem wydaje się udział koncernu IBM w procesie ewidencjonowania i przetwarzania danych, służących do eksterminacji europejskich Żydów.
Za okoliczność łagodzącą – przynajmniej pod względem formalnym, bo moralnie jest to nie do obronienia – można uznać fakt, ze Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny dopiero w 1941 roku. Co więcej, segregacja, w tym wypadku rasowa, była amerykańskim standardem, a prohitlerowskie sympatie części waszyngtońskiego establishmentu nie były żadnym sekretem.
Nie zmienia to jednak faktu, że IBM znacząco usprawnił przeprowadzenie eksterminacji europejskich Żydów, co w swojej książce „IBM i Holocaust: Strategiczny sojusz hitlerowskich Niemiec z amerykańską korporacją” opisał przed laty Edwin Black.
Bombowiec B-24. Do masowej produkcji tych samolotów Ford zbudował zakłady Air Force Plant 31 (Willow Run)
Ciężarówki Hitlera
To niejedyny przykład biznesu robionego ponad podziałami. Ekspansja III Rzeszy nie byłaby możliwa bez pomocy innego amerykańskiego koncernu – imperium motoryzacyjnego Henry’ego Forda. Zaangażowanie akurat tego biznesmena w pomoc Hitlerowi nie powinno budzić zdziwienia – Ford był zadeklarowanym antysemitą i osobistym przyjacielem fuhrera, odznaczonym Krzyżem Wielkim Orderu Orła Niemieckiego.
O wyjątkowej pozycji Forda w Niemczech dobitnie świadczy fakt, że jego fabryki nie zostały przez hitlerowców znacjonalizowane (jak niemiecki oddział GM, produkujący samochody Opel), a sam Ford nigdy nie zrezygnował z pakietu kontrolnego akcji swojego niemieckiego oddziału. Na skutek wstrzymania dostaw części z amerykańskiej centrali zaniechano w 1942 roku produkcji modelu Ford 77-81, jednak gdy Amerykanie ginęli na plażach Normandii, zakłady Ford Werke nieprzerwanie budowały dla Hitlera solidne ciężarówki, na czele z modelem V 3000 S.
W niczym nie przeszkodziło to Henry’emu Fordowi ubiegać się po wojnie o odszkodowanie za zbombardowanie przez alianckie bombowce zakładów w Kolonii. Warto tu podkreślić, że wiele z samolotów bombardujących Niemcy, zwłaszcza bombowce B-24, powstawały w zakładach Air Force Plant 31, zbudowanych... również przez Forda.
Wojna w Donbasie
Przykładów handlu z wrogiem nie brakuje również w czasach najnowszych, jak choćby w przypadku wojny w Donbasie i relacji handlowych Rosji i Ukrainy. Gdy na wschodzie Ukrainy trwały krwawe walki, ukraińska armia ponosiła w starciach z "zielonymi ludzikami" poważne straty.
Rosyjski samolot Jak-130 napędzany ukraińskimi silnikami
Remonty zniszczonego sprzętu pancernego okazały się możliwe dzięki… częściom sprowadzanym z Rosji. Sprowadzano z niej m.in. celowniki do czołgów czy elementy układu napędowego. Rosyjskie były także niektóre części do remontowanych samolotów.
Działało to również w drugą stronę. Gdy Ukraina traciła kontrolę nad wschodem kraju, eksport ukraińskiej broni do Rosji dynamicznie rósł. Konfliktu i utrata przez Ukrainę części terytorium nie przerwały współpracy – bez ukraińskich silników nie latałyby m.in. rosyjskie samoloty Jak-130.
Natowska pomoc dla Rosji
Paradoks współpracy handlowej z wrogiem lub potencjalnym wrogiem dotyczy także państw zachodniej Europy. Dobrym przykładem jest tu gazociąg Nord Stream 2 i trwająca od lat współpraca gospodarcza z Rosją.
Od natowskiego szczytu w Newark w 2014 roku kraj ten jest – ponownie – oficjalnie uznawany za źródło zagrożenia i czynnik destabilizujący w tej części świata. Nie przeszkadza to krajom NATO w zakupach rosyjskich surowców energetycznych, czyli w praktyce w finansowaniu rosyjskich zbrojeń.