W Polsce powstają światowej klasy roboty do zadań specjalnych
Roboty z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów PIAP chronią zdrowie i życie polskich funkcjonariuszy, którzy na co dzień pracują przy neutralizowaniu niebezpiecznych ładunków. Instytut, który zajmował się głównie budową linii produkcyjnych, dziś sprzedaje swoje specjalistyczne urządzenia na cały świat.
16.05.2017 | aktual.: 17.05.2017 12:41
Jest rok 1996. Grupy przestępcze w Polsce czują się bezkarnie. Do koncernu paliwowego Shell trafia żądanie miliona dolarów okupu. Szantażyści grożą wysadzeniem w powietrze stacji benzynowej, jeśli pieniądze do nich nie trafią. Bomba zostaje podłożona na stacji w Warszawie, a do jej rozbrojenia zostaje wysłany policyjny pirotechnik podkom. Piotr Molak. Ładunek eksploduje podczas inspekcji, a policjant umiera od odniesionych obrażeń.
Po tym tragicznym incydencie policja zwróciła się do Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów PIAP z prośbą o zbudowanie dla nich robota do działań pirotechnicznych, który miałby wyręczyć funkcjonariuszy w tym niebezpiecznym zajęciu. Tak zaczęła się era robotów mobilnych w Instytucie PIAP, który wcześniej zupełnie się nimi nie zajmował. Dziś roboty dla służb są jednym z najsilniejszych, a także najbardziej dochodowych segmentów instytutu.
Pierwszym robotem skonstruowanym dla policji przez PIAP był ważący ponad pół tony Inspector. Był rok 1999, prototypowy robot korzystał z najnowszych zdobyczy techniki. Jednak dziś widok wielkiej kamery przemysłowej, która rzuca obraz na dwa monitory CRT przyprawia o uśmiech. Inspector, w zmodernizowanej wersji, pozostaje w służbie w policyjnych oddziałach pirotechnicznych do dziś i pojawił się nawet w filmie Juliusza Machulskiego „Vinci”.
Mimo że Inspector okazał się idealnym urządzeniem dla polskich służb, to PIAP nie poprzestał na jednym modelu z zeszłego wieku, a jego inżynierowie pracowali nad nowymi robotami. Po Inspectorze pojawił się Ekspert, czyli mniejszy i trzykrotnie lżejszy (180 kg) robot, który jednak nie ustępował Inspectorowi w możliwościach. Głównym założeniem Eksperta była zdolność do działania w środkach transportu, np. autobusach i innych ograniczonych przestrzeniach, dlatego jest zdecydowanie węższy od starszego brata, dzięki czemu może łatwo manewrować między siedzeniami autobusu.
Dziś Instytut PIAP ma w swojej ofercie rodzinę 9 robotów i wspierających ich pracę urządzeń. Są to m.in. lekki, 15-kilogramowy PIAP Fenix, którego można łatwo przenosić nawet w plecaku, 300-kilogramowy IBIS do działań w trudnym i zróżnicowanym terenie, np. na rumowiskach oraz wspomniany wcześniej „ojciec” piapowskich robotów, czyli Inspector.
Jednak bestsellerem Instytutu PIAP jest Gryf. To światowej klasy robot o niezwykle szerokim zastosowaniu i możliwościach modyfikacji.
Gryf to jeden z lżejszych robotów wspomagających policję i służby specjalne. Waży 38 kg i można przenosić go ręcznie. W podstawowej wersji składa się z platformy jezdnej, manipulatora (ramienia) z chwytakiem, czterech kamer i pulpitu sterowniczego. Manipulator ma 5 automatycznych stopni swobody, a przed rozpoczęciem akcji może być jeszcze dodatkowo przedłużony. Może operować w dowolnym kierunku, ma zasięg od 150 do 235 cm i może unieść maksymalnie 15-kilogramowy ładunek. *Na naładowanym akumulatorze Gryf może działać 2 godziny. *
- To wystarczający czas na wykonanie większości akcji pirotechnicznych. Natomiast jeśli czasu zabraknie, akumulator można w ciągu minuty wymienić na nowy i kontynuować akcję – mówi Andrzej Woźniak, który spędził wiele lat jako dowódca zespołu pirotechnicznego policji, a dziś pracuje jako ekspert w PIAP.
Gryf jest cały czas rozwijany i udoskonalany, a dodatkowo każdy z klientów może zażyczyć sobie dodanie oryginalnych rozwiązań. A możliwości konfiguracji Gryfa są ogromne. Można na nim zainstalować kamery termo- i noktowizyjne, wyrzutniki pirotechniczne, które mogą zdalnie i na miejscu zneutralizować ładunek wybuchowy, uchwyt na strzelbę gładkolufową, uchwyt do przenośnego urządzenia rentgenowskiego, dzięki któremu można na miejscu prześwietlić podejrzaną torbę, plecak lub walizkę, czujniki materiałów wybuchowych, skażeń chemicznych, a nawet promieniowania radioaktywnego. Szczęki chwytaka są wymienialne, a dzięki możliwości automatycznej zmiany akcesoriów Gryf może także automatycznie pobierać je ze specjalnego „banku narzędzi” umieszczonego na bazie mobilnej robota. Są to: wybijak do szyb, przebijak opon czy nożyce do przecinania kabli. Operator musi tylko nacisnąć jeden przycisk. Możliwośći Gryfa są naprawdę imponujące. Może wyręczyć sapera w większości niebezpiecznych czynności. Tylko jajecznicy nie robi.
*Nawet całkiem „goły” Gryf może mieć przydatne zastosowania. *Po demontażu wszystkich elementów, z ramieniem włącznie, operator ma do dyspozycji małego robota zwiadowczo-rozpoznawczego o niskim profilu. Dzięki dwóm kamerom, które są na stałe wbudowane w platformę jezdną, Gryf jest idealny do sprawdzania podwozi pojazdów. Z robota można także zdemontować koła. Będzie się wtedy poruszał na minigąsienicach, a jego szerokość znacznie się zmniejszy.
Polscy konstruktorzy wierzą, że Gryf jest jednym z najbardziej wszechstronnych i najlżejszych robotów tego typu na świecie. Sami przyznają, że stawiali sobie wysokie wymagania przy pracy nad nim, ale finalny produkt zaskoczył nawet ich. Gryf zebrał wiele nagród na całym świecie. Służy nie tylko w większości polskich jednostek EOD (do wykrywania i neutralizacji ładunków wybuchowych), jego zalety doceniły też służby takich krajów jak Korea Płd., Indonezja czy Nigeria. Natomiast pozostałe roboty Instytutu PIAP trafiły do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Hiszpanii, Francji i Izraela. Jak mówiła w rozmowie z WP zastępca kierownika sprzedaży i marketingu produktów specjalnych w PIAP Anna Łacic, Gryf wygrywa większość przetargów, w których może wziąć udział. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Niektóre kraje dopuszczają do konkursów jedynie rodzime produkcje.
Drugim robotem, którego mieliśmy okazję zobaczyć w akcji jest TRM czyli Taktyczny Robot Miotany. Jest on mały (22 x 20 x 17 cm) i niepozorny, lecz może dać ogromną przewagę nie tylko w działaniach pirotechnicznych, ale także antyterrorystycznych i specjalnych. TRM to mały dwukołowy robot z kamerą i mikrofonem, którego można wrzucić np. przez okno do pomieszczenia i bezszelestnie sprawdzić sytuację wewnątrz. TRM jest tak cichy, że wydaje się to wręcz niemożliwe. Andrzej Woźniak przekonuje, że ciche działanie było priorytetem przy projektowaniu urządzenia i trzeba przyznać, że instytutowi PIAP udało się to osiągnąć perfekcyjnie. Robot porusza się bez najmniejszego dźwięku.
Muszę przyznać, że do tej pory sądziłem, że tego typu roboty rozpoznawcze obecne są tylko w grach komputerowych. Tym bardziej TRM zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Jego obsługa jest niesamowicie łatwa i nie wymaga prawie żadnej nauki. Konsola do sterowania pozwala na podgląd obrazu na żywo z kamery na robocie, zmianę prędkości, kontrolę świateł i mikrofonu (jest on tak ustawiony, żeby móc "podsłuchiwać” pod drzwiami). Może kontrolować jednocześnie nawet trzy roboty. TRM często jest wykorzystywany razem z większymi robotami, takimi jak Gryf. Dzięki temu operator ma do dyspozycji dodatkowy kąt obserwacji. TRM waży jedynie 1,5 kg, więc saper, policjant czy komandos mogą bez problemu przenosić go w plecaku. Na naładowanym akumulatorze robot działa przez godzinę. Jest też wyjątkowo wytrzymały. Można wrzucać go przez okna, wybijając szyby i zrzucać z 8 metrów na beton. Dodatkowo udaje się na nim zainstalować wyrzutnik granatów ogłuszających lub dymnych. Urządzenie jest jakby dodatkową parą oczu, którą można posłać wszędzie tam, gdzie jest to potrzebne.
Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów PIAP to w pełni polska jednostka pod zwierzchnictwem Ministerstwa Rozwoju. W swojej ponad 50-letniej tradycji dostarczał rozwiązania dla zakładów, linii produkcyjnych, fabryk i branży obronnej. Chociaż ich produkty nie są dostępne dla każdego (nawet tak niewinny robot jak TRM), to każdy może je osobiście przetestować podczas "Nocy Robotów PIAP” – imprezy organizowanej w instytucie do pewien czas.