USA wycofują słynne drony szpiegowskie Global Hawk. Co w zamian?
Jak informuje Breaking Defense, wszystkie rozpoznawcze bezzałogowce RQ-4 Global Hawk mają zostać wycofane z eksploatacji w US Air Force do końca 2027 roku. Decyzja ta nie stanowi jednak większego zaskoczenia – USAF od wielu lat dąży do całkowitego zaprzestania eksploatacji Global Hawków. Obecnie trwa proces wycofywania starszych maszyn w wersji RQ-4 Block 30. Ostatnie mają zakończyć służbę do końca 2023 roku. Pozostałe przeznaczone do wycofania maszyny reprezentują standard Block 40; pierwsze egzemplarze wprowadzono na stan w 2013 roku.
Nasuwa się tutaj pytanie: co z następcą? USAF nie jest zainteresowany dalszym użyciem starszych Global Hawków, ponieważ wychodzi z założenia, że nie są one w stanie przetrwać w bronionej przestrzeni powietrznej, i chce je zastąpić UAV-ami nowszej generacji, zdolnymi do przenikania w głąb strefy rażenia nieprzyjacielskiej obrony przeciwlotniczej. Dobrze pokazuje to incydent z 2019 roku, kiedy to obrona przeciwlotnicza Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej strąciła RQ-4A BAMS-D.
– Nasza zdolność do wygrywania przyszłych konfliktów opiera się na przyspieszeniu rozwoju nowych platform o większych zdolnościach przetrwania i zaakceptowaniu krótkoterminowego spadku możliwości poprzez wycofanie starszych platform ISR, oferujących ograniczone możliwości – tłumaczyła Ann Stefanek, rzeczniczka USAF-u. W podobnym tonie wypowiadał się w maju ubiegłego roku szef sztabu sił powietrznych, generał Charles Q. Brown, który mówił, że starsze UAV-y ISR, niegdyś uważane za niezastąpione, współcześnie często nie są w stanie przetrwać ani zapewnić potrzebnych możliwości.
Ostatnie słowo należy tutaj do Kongresu. Oczywiście chęć wycofania RQ-4 nie mija się z krytyką. Adam Kinzinger, członek Izby Reprezentantów i pilot wojskowy, zamieścił na Twitterze post, w którym twierdzi, że siły powietrzne uwielbiają wycofywać samoloty bez wymiany, a następnie błagać w Kongresie o pieniądze, aby odzyskać potrzebne im zdolności, które kiedyś miały.
Niechciane, ale czy na pewno?
USAF w zasadzie był sceptycznie nastawiony do RQ-4 przez przeszło dekadę. Pierwszy raz próbowano wycofać flotę Global Hawków w 2013 roku. Twierdzono wówczas, że modernizacja RQ-4 Block 30 w celu osiągnięcia zgodności tożsamych z słynnymi samolotami U-2 byłaby zbyt kosztowna. Wówczas wysunięto inną propozycję w ramach swojej projektu budżetu na rok 2015. Zaproponowano wycofanie samolotów U-2, a ich zadania miały przejąć Global Hawki. Oczywiście Kongres odrzucił propozycje i USAF zmuszony był równocześnie używać obu platform rozpoznawczych. Dopiero w projekcie budżetu na 2021 rok udało się uzyskać zgodę Kongresu na wycofanie RQ-4 w wersjach Block 20 i Block 30.
Co ciekawe, inne podejście w sprawie RQ-4 wykazuje US Navy, która dalej pozostaje przy morskiej wersji MQ-4C Triton. Dodatkowo planuje zakupić dodatkowe trzy MQ-4C w roku budżetowym 2023. USAF zamierza jednak "pozostawić" cztery starsze Global Hawki w służbie, tyle że w trochę innej roli. Ich producent, Northrop Grumman, rozpoczął modyfikację czterech maszyn w standardzie Block 20 do konfiguracji Range Hawk – przeznaczonej do monitorowania prób z bronią hipersoniczną. Jako dron klasy HALE (High Altitude Long Endurance) RQ-4 doskonale się nadaje do nowej roli – długotrwałość jego lotu na wysokości 18 tysięcy metrów sięga 34 godzin. Najoczywistsza modyfikacja polega na tym, że zamiast radaru do obserwacji ziemi Range Hawk otrzyma radar śledzący cele powietrzne.
Na Range Hawkach może się pojawić również zestaw czujników elektrooptycznych, w tym lidar – urządzenie mierzące odległość poprzez oświetlanie celu światłem laserowym i pomiar odbicia – oraz teleskop wielospektralny. Można się spodziewać także wyposażenia ich w łącze danych o dużym zasięgu i wysokiej przepustowości, które będzie przekazywać dane telemetryczne w czasie rzeczywistym. Obecnie próby pocisków hipersonicznych i balistycznych na poligonach oceanicznych są zabezpieczane przez duże jednostek nawodnych, zarówno specjalistycznych, jak i niszczycieli z systemem Aegis. USAF ma nadzieję, że Range Hawki pozwolą ograniczyć zapotrzebowanie na okręty, a tym samym częściowo uniezależnić się od marynarki wojennej i oszczędzić pieniądze.
Jaki będzie następca?
W momencie zakończenia służby rozpoznawczych RQ-4 powstanie duża luka w zdolnościach rozpoznawczych USAF-u. Mimo że maszyny te charakteryzują się niską przeżywalnością, są nierozłącznym elementem działań rozpoznawczych. Spójrzmy choćby na konflikt toczący się za naszą wschodnią granicą. Global Hawki nieustannie odbywały loty nad Ukrainą, dopóki było to możliwe, natomiast później operowały (i wciąż operują) nad Morzem Czarnym. Dodatkowo razem z samolotami załogowymi latały nad granicznymi krajami członkowskimi NATO, w tym Polską. Widać więc, że są to dosyć ważne maszyny w systemie rozpoznania. Dodatkowo warto pamiętać, że w rejonach "podwyższonego ryzyka" lepiej stracić drona niż samolot z załogą.
Nawet strata bezzałogowej platformy jest jednak kosztowna i warto podwyższyć jej przeżywalność podczas na przykład pełnoskalowego konfliktu. Wspomina się w związku z tym, że miejsce Global Hawków mogłyby zająć drony Northrop Grumman RQ-180 lub jakaś ich wersja rozwojowa. Wprawdzie RQ-180 wciąż otacza nieprzenikniona mgła tajności, ale szczątkowe informacje, które przedostały się do mediów, wskazują, że RQ-180 istnieje i lata. Istnieją nawet przesłanki pozwalające sądzić, że osiągnął wstępną gotowość operacyjną już w roku 2019. Co ważne, ma być to maszyna wykorzystująca rozwiązania utrudniające wykrycie przez radar, co może umożliwić maszynie głębszą penetrację danego obszaru.
Czy RQ-180 faktycznie stanie się pełnokrwistym następcą RQ-4? Tego niestety nie wiemy. Ale do 2027 roku mamy jeszcze dużo czasy i światło dzienne ujrzeć może jeszcze wiele nowinek na temat RQ-180, jak i zmienić się może jeszcze decyzja w sprawie Global Hawków.
Szymon Rutkowski, dziennikarz konflikty.pl