Uczestnicy Kongresu Wolności w Internecie chcą swobodnego dostępu do sieci

Swobodny dostęp do internetu, stworzenie otwartego systemu danych,
działanie przeciw wykluczeniu cyfrowemu osób starszych, przekonywanie o korzyściach płynących z dostępu do świata cyfrowego - to niektóre postulaty Kongresu Wolności w Internecie.

Uczestnicy Kongresu Wolności w Internecie chcą swobodnego dostępu do sieci
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Zorganizowana przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji debata "Co po ACTA?", nazywana też Kongresem Wolności w Internecie, odbywa się w poniedziałek w Centrum Nauki Kopernik.

O tym jak chce funkcjonować polskie społeczeństwo w sieci, jakie ma potrzeby i oczekiwania, także wobec państwa, jak budować mosty między młodą generacją a starszymi pokoleniami rozmawiano podczas warsztatu "+Dzieci sieci+ i pokolenie filmu o 20:00"

Ekspert od komunikacji mediowej Marek Friedman postulował konieczność "otwartego dostępu do danych". "Ważne, aby udostępnić dane deweloperom, biznesowi, młodym twórcom i żebyśmy sami, w dowolny sposób te dane mogli wykorzystać. Taki system otwierania danych istnieje już w Wielkiej Brytanii, przykładem jest choćby lotnisko Heathrow, które udostępniło dane dotyczące przylotów, odlotów samolotów" - opowiadał. Ściągając odpowiednią aplikację na iphona, na podstawie lokalizacji GPS z telefonu, można otrzymać informacje o samolotach będących aktualnie na trasie.

W jego opinii, gdyby na podobnej zasadzie "otworzyć dane" NFZ, skorzystaliby na tym wszyscy. "Firmy świadczące usługi medyczne same stworzyłyby sobie systemy weryfikujące to, czy dany pacjent jest ubezpieczony czy nie. Apteki - szczególnie te sieciowe - też by stworzyły taki system" - ocenił. Jego zdaniem, ma to większy sens niż zajmowanie się - jak obecnie - protestami farmaceutów czy lekarzy.

Pisarz, felietonista Piotr Czerski przyznał, że ten postulat mu się podoba, ale trochę by go uzupełnił. "Bardzo istotne dla mnie jest, jaka jest jakość dostępu tych danych. Państwo - w tych miejscach, w których to ono odpowiada za ich udostępnianie - powinno zadbać o jakość interfejsu (...). Musimy sprawić, aby dostęp do danych był nie tylko możliwy, ale także wygodny" - podkreślił.

Absolutną podstawą, jego zdaniem, są rozwiązania, które zwiększą dostępność sieci i nowych technologii, na obszarze całego państwa. "My nie nauczymy ludzi korzystać z sieci, ale dajmy im możliwość, aby nauczyli się tego sami" - apelował.

Zdaniem socjologa internetu Dominika Batorskiego ważna jest kwestia kształcenia osób starszych i działania przeciw ich wykluczeniu cyfrowemu. "Obecnie szkoły kładą nacisk na kompetencje informatyczne, a brakuje dobrej edukacji medialnej. Wydaje mi się, że kształcenie większej jakości umiejętności pracy z informacją, przetwarzania jej, a nie tylko - obsługi oprogramowania, jest bardzo istotne" - mówił Batorski.

"Inną sprawą jest opowiadanie o tych korzyściach ludziom młodym, a zupełnie inną - starszym" - skomentował Marek Friedman. W jego opinii do każdej z grup społecznych trzeba umieć dotrzeć poprzez media i opowiadanie w nich o korzyściach korzystania z internetu. "Można opowiadać starszym ludziom, że mogą zrobić sobie zakupy online w sklepie internetowym i ktoś im je wniesie na czwarte piętro. Trzeba skupić się na tego typu edukacji, ale nie przez szkoły, tylko przez media" - mówił.

Podczas innej debaty poświęconej umowie między twórcami pośrednikami i odbiorcami rozmawiano o czasie obowiązywania praw autorskich. Według prof. Ryszarda Markiewicza, specjalisty w zakresie prawa własności intelektualnej, kilkadziesiąt lat temu w Polsce okres obowiązywania praw autorskich w przypadku filmów wynosił 1. lat od czasu pierwszego publicznego udostępnienia. Istnieje tendencja do stałego wydłużania okresu ochrony utworów - podkreślił specjalista.

Teraz obowiązuje 7. lat od śmierci twórcy, czyli - w opinii profesora - filmy są chronione prawnie przez ponad 100 lat. "Wydłużanie czasu ochrony oznacza zawężanie domeny publicznej, dostępu użytkowników do dóbr kultury" - powiedział Markiewicz. "Trzeba to powstrzymać albo poprzez skrócenie tego czasu, albo przez wymyślenie systemu masowego rozpowszechniania utworów za godziwym wynagrodzeniem dla podmiotów prawa autorskiego" - mówił. Jeżeli opłatami, zauważył profesor, zostanie objęty szeroki krąg odbiorców, to obniży się cena za dostęp np. do filmów czy czasopism.

Kamil Przełęcki z wydawnictwa Agora wyjaśnił, że w Polsce film zarabia przez pierwsze osiem tygodni dystrybucji w kinie. Potem "czerpie 5-1. proc. z zysków". Jak powiedział, opór przed skracaniem czasu obowiązywania praw autorskich w przypadku filmów mają Stany Zjednoczone, bo tam film "zarabia nie tylko w kinie".

Wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Polska Grupa Użytkowników Linuxa Robert Partyka dodał, że według badań filmy, które cieszą się najwyższym odsetkiem nieautoryzowanych kopii pobranych w sieci, osiągają największy sukces w kinie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)