Uber może wylecieć z Polski. Nowy projekt ustawy jest wyjątkowo restrykcyjny
Ministerstwo Infrastruktury raz jeszcze próbuje uregulować kwestię Ubera i innych przewoźników prowadzących działalność w oparciu o aplikację. Do nowego projektu ustawy znanej jako „lex Uber" dotarła "Gazeta Wyborcza". Założenia są tak restrykcyjne, że mogą skutecznie wypędzić przewoźników z Polski.
Resort chce odstąpić od "prowadzenia przepisów umożliwiających wykorzystanie aplikacji mobilnej jako urządzenia służącego m.in. do rozliczania podatku przez podmiot dokonujący przewozu osób". Wymusza to na firmach takich jak Uber, Bolt, MyTaxi czy iTaxi zakup taksometrów. Oczywiście o ile pozostaną zainteresowane świadczeniem usług na terenie Polski.
- Cały biznes może się pakować, jeśli to przejdzie - mówi w rozmowie z Sylwią Czubkowską z "Gazety Wyborczej" jeden z obserwatorów rynku transportowego. Przy czym wymóg posiadania taryfikatora rozszerza listę wcześniejszych postanowień, mówiących o konieczności uzyskania licencji przewoźnika, wpisie do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, a także nowym rejestrze wszystkich przedsiębiorców transportowych z licencjami. Ten ostatni miałby prowadzić Główny Inspektorat Transportu Drogowego i udostępniać go jawnie w ramach Biuletynu Informacji Publicznej.
Cios dla nie-taksówkarzy
Ustawodawcy uważają "lex Uber" za sposób na wprowadzenie zasad uczciwej konkurencji na rynek przewozów pasażerskich. Ale nie wszyscy podzielają ich zdanie.
- Projekt zmiany ustawy idzie w dobrym kierunku i reguluje kwestie, które najbardziej dotykały firmy taksówkarskie - mówi prezes iTaxi, Jarosław Grabowski. - W projekcie ustawy podoba nam się, że funkcjonuje w duchu systemu jednolicencyjnego, w którym usługi przewozu mogą świadczyć wszyscy na tych samych zasadach - wtóruje mu Krzysztof Urban z MyTaxi. Jednak zauważa przy tym, że "projekt nie we wszystkich obszarach zmierza w dobrym kierunku, np. wprowadza licencję dla pośredników". Zdaniem Urbana, jest to zbędna biurokracja, która "pozostawi zbyt dużo władzy w rękach urzędników".
Z czego zarówno iTaxi, jak i MyTaxi znajdują się tu w lepszej pozycji od zachodnich konkurentów. Obie firmy korzystają z usług licencjonowanych taksówkarzy, którzy siłą rzeczy mają już niezbędne oprzyrządowanie. Prawdziwy problem pojawia się w przypadku kierowców Ubera czy Bolta, bazujących wyłącznie na aplikacji.
- Jesteśmy bardzo zaskoczeni autopoprawką do projektu i wątpliwościami resortu finansów co do możliwości stosowania aplikacji do naliczania opłaty za przejazd - komentuje wymogi "lex Uber" Alex Kartsel, menedżer Bolt na Polskę. - Takie rozwiązanie przyniosłoby korzyść zarówno firmom zajmującym się przewozem osób, taksówkarzom, jak i wszystkim klientom. Użycie aplikacji wyklucza działania nieuczciwe, np. wyłączanie taksometru podczas kursu. Wymóg taksometrów to zabijanie innowacyjności.
Po linii najmniejszego oporu
Ciekawostką jest, że - jak podaje "GW" - pod koniec lutego na specjalnym posiedzeniu komisji prawniczej rozważano, czy możliwe jest zastąpienie taksometru aplikacją mobilną. Resort infrastruktury próbował ponoć uzyskać od resortów finansów i cyfryzacji zbiór wytycznych w sprawie dopuszczalnej aplikacji fiskalnej.
Ale Ministerstwo Finansów cały czas pracuje nad koncepcją "wirtualnych kas fiskalnych" i nie chce dublować zadań, jak ujawnił mecenas Michał Kibil. Efekt? Zdecydowano się na powrót do klasycznych metod rozliczania przejazdów.
Przejazdy zauważalnie zdrożeją
Trochę paradoksalnie, równolegle z Uberem czy Boltem po uszach dostać mogą korporacje starego typu, najaktywniej walczące ze "smartfonowymi" przewoźnikami. Nowe prawo wprowadza także obowiązek posiadania elektronicznego systemu rejestracji wszystkich przejazdów. Firmy taksówkarskie starej daty go nie mają. Uber czy Bolt po prostu zaprzestaną oferowania swych usług w Polsce, ale dla mniejszych przedsiębiorstw może być to równoznaczne z całkowitym zakończeniem działalności.
W najgorszym scenariuszu rynek przewozu osób stopnieje do dużych korporacji zatrudniających wyłącznie kierowców z licencją taksówkarską. Wyeliminowani zostaną i kierowcy Ubera, i mali przedsiębiorcy. Nie trzeba chyba dodawać, że rodzi to idealną okazję do podwyżki cen - wszak im mniej konkurencji, tym łatwiej narzucić dane warunki.