"Turystyczni analfabeci". Bezgranicznie ufają smartfonom, nie potrafią czytać mapy
Górscy ratownicy zwracają uwagę na coraz częstszy problem. Turyści idą szlakiem wyznaczonym przez mapy Google'a i… gubią się. Gigant nie reaguje na prośby ratowników.
07.09.2018 | aktual.: 07.09.2018 13:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Grupa karkonoska GOPR już kilkukrotnie wyciągała osoby z miejsc, w których nie powinny się znaleźć - powiedział Polsat News Michał Makowski z Karkonoskiego Parku Narodowego.
Wszystko przez domyślnie wgrane smartfonowe mapy, które może i sprawdzają się w mieście, jednak w górach podają błędne trasy. Jak mówią sami ratownicy, zgłaszali problem w Google, ale nie było odzewu. Próbowali też sami wytyczyć poprawne szlaki, ale jako prywatni użytkownicy nie mieli siły przebicia.
Smartfon nie pomaga nawet w kryzysowych sytuacjach, kiedy zgubieni kontaktują się z ratownikami i muszą podać swoją dokładną lokalizację. GPS w aplikacjach zawodzi. Wówczas sugeruje się im ściągnięcie specjalnej aplikacji "Ratunek", która pomaga precyzyjnie określić miejsce pobytu.
Zaufanie do nowych technologii ma jeszcze jedną wadę. Smartfon może się w końcu rozładować, a wówczas turyści tracą jakąkolwiek orientację. Ratownicy narzekają na "pokolenie analfabetów turystycznych", które nie potrafi i nie chce korzystać z map.
Plaga smartfonów na plażach
Dla ratowników nowe technologie to dodatkowe utrapienie. Problemy z telefonami mają zarówno w górach, jak i nad morzem. Plażowicze, tak jak na co dzień w domu i w pracy, tak i na plaży, nie odklejają od nich wzroku. - Częstym widokiem jest rodzic z piwem w jednym ręku i smartfonem w drugim - mówił w rozmowie z WP Tech doświadczony ratownik. - Brakuje trzeciej ręki i trzeciego oka, żeby spojrzeć czasem na dziecko - dodawał.