"Total War: Three Kingdoms" mnie nie zachwycił. Pierwsze wrażenia z wielkiej wojny o Chiny
Potężne legiony zwykłych ludzi ginących za swoich generałów. Generałowie wysyłający swoich ludzi na rzeź. Głowy państwa trzymające w ryzach swoich obywateli. Brutalna walka o rządy na świecie. Tak wygląda świat serii "Total War".
16.05.2019 | aktual.: 17.05.2019 14:22
I tak jest również w "Trzech Królestwach", czyli najnowszej produkcji studia Creative Assembly. W 2019 roku gra serii "Total War" przenosi nas do świata starożytnych Chin, gdzie toczy się brutalna walka o rządy. Kraj jest na skraju korupcji, a głodne władzy głowy rodów przelewają krew swoich podwładnych w drodze do cesarskiego tronu.
Na początku brzmi jest wspaniale, ale czar szybko pryska. A oczekiwania miałem wysokie. Szczególnie kiedy usłyszałem hasło "jest podobna do Shoguna". Total Wary przenoszące nas do wczesnej Japonii, zarówno część pierwsza jak i druga, były jednymi z moich ulubionych gier w historii.
Nie grałem w "Total War" przez kilka lat, ale dobrze znam serię
Ostatnią grą z serii, przy której spędziłem naprawdę wiele godzin, był "Total War: Rome II". To gra z 2013 roku, ale wciąż robi ogromne wrażenie przez swoje graficzne dopracowanie. Robiąc taki przeskok, sądziłem, że "Total War: Three Kingdoms" wbije mnie w fotel poziomem detali i tekstur.
Niestety tak nie było. "Trzy Królestwa" to co najwyżej przeciętna gra serii "Total War". Nie ma w niej nic przełomowego, grafika nie powala, a dodatkowo straszliwie obciążą komputer. Wygląda bardziej spin-off dla superfanów, którzy mają fioła na punkcie historii Chin i polityczno-społecznej specyfiki tego kraju, niż solidna, nowa część. Dodatkowo, zabrakło niektórych klasycznych elementów gry.
Kilka rzeczy w "Total War: Three Kingdoms"
Co mnie najbardziej zawiodło? Chociaż nie jestem fanatykiem ustawień graficznych typu "ultra", w "Total Warach" efekty wizualne nigdy nie były dla mnie dostatecznie dopracowane. Bezpośrednie zbliżenia na wojska i pola bitwe nadal są ładne. Ale mamy rok 2019, zaawansowane karty graficzne, jak seria RTX od Nvidii, na której testowałem "Trzy królestwa" - a tymczasem na mapie kampanii dzieje się bardzo niewiele.
W porównaniu z "Total War: Rome II" szczegółów jest bardzo niewiele. Nawet miasta są bardzo niewielkie. Przykładowa Sycylia mogła mieć blisko 1/3 prowincji zajętą genialną grafiką miasta. W "Total War: Three Kingdoms" duże miasto rozmiarami przypomina startową wioskę z Rzymu. Może to szczegół, ale robi różnicę.
Nie podobają mi się pojedynki generałów. Istnieje możliwość walki jeden na jednego, dowódców naszej i przeciwnej armii. Jednak w większości przypadków AI ma tą opcję zablokowaną, bo można ją zablokować. I tu wszystko traci sens. Na pojedynki zgodzi się tylko, jeśli wie, że ma przewagę.
Sama idea generałów biorących udział w bitwie też nie jest najlepiej dopracowana. Rozumiem motyw mistycyzmu wśród niektórych chińskich wojowników, ale bez przesady. Jeden z moich generałów był w stanie pokonać cały oddział. A przecież akurat ta seria gier od zawsze mocno odzwierciedla realizm (pomijając, rzecz jasna, częśc "Warhammer" oraz sieciową i martwą już "Arenę").
Ale nie jest tak źle, kilka rzeczy zagrało
Gra zdecydowanie przenosi nas w klimat Chin z dwusetnego roku naszej ery. Cały czas gra odpowiednia muzyka, w tle słyszymy dialogi w języku mandaryńskim, a narrator groźnym tonem wprowadza nas w napięty nastrój wojny domowej.
Mamy stary dobry system bitewny. Nawet z tymi samymi błędami. Zdarzało się, że przed oblężeniem zamiast przenieść mnie na teren bitwy, przenosiło do pulpitu. Ma to nawet swoje zalety. W myśl hasła "it's not a bug, it's a feature" zauważyłem, że działało to na mnie jak czasowy limit gry. System uznał, że gram już za długo, a ja posłusznie odchodziłem od komputera, bo nie chciało mi się z powrotem całości uruchamiać.
W bitwach mamy delikatnie lepiej dopracowaną grafikę, niż w przypadku wspominanego wcześniej "Total War: Rome II". Widzimy znacznie więcej detali i dopracowano także różnorodność kolorów. Postaci też są znacznie bardziej dopracowane.
Gra niestety tragicznie obciąża komputer. Sami zobaczcie, poniżej benchmark bitwy na maksymalnych ustawieniach (Ultra) przy 16 GB RAM, karcie graficznej RTX 2080 i procesorze Intel i7-8750H (12 rdzeni x 2,2GHz).
Podsumowanie
Mimo tych licznych wad, o których części nawet nie chciałem wspominać, gra potrafi zabrać mnie kilka godzin z rzeczywistości. To głównie zasługa wprowadzania w przyjemny klimat. Na mapie jest oczywiscie dużo do roboty, więc od niechcenia spędza się przy niej dużo czasu. Wstępnie daje 6/10, ale idę grać dalej i może ta ocena jeszcze wzrośnie.