Tłumaczymy, o co chodzi z 4K. Czy można (i czy warto) kupić telewizor 4K na lata?

Wydaje się, że od tego bardzo prostego skrótu nie ma już odwrotu. Skąd wzięła się moda na 4K i czy ta technologia warta jest wywołanego wokół niej zamieszania? O co w tym wszystkim chodzi?

Tłumaczymy, o co chodzi z 4K. Czy można (i czy warto) kupić telewizor 4K na lata?
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

21.12.2017 | aktual.: 05.02.2020 14:55

Co to jest 4K?

4K to standard jakości obrazu, który staje się coraz powszechniejszy na rynku. Nazwa pochodzi od 4 tysięcy pikseli, które są umieszczone w pozycji horyzontalnej na ekranie i oferuje 4-krotnie więcej pikseli niż jakość Full HD. Standard 4K wykorzystywany jest przede wszystkich w grach komputerowych oraz materiałach wideo.

Rewolucja na rynku

Jeśli każda nowa technologia rozwijałaby się i popularyzowała tak szybko, jak 4K, to żylibyśmy już w świecie przyszłości znanym z filmów science-fiction.

Zaledwie 5 lat temu 4K w telewizorach było ciekawostką. Wtedy wszyscy byliśmy jeszcze zachłyśnięci Full HD (czyli rozdzielczością 1920 x 1080 pikseli). Wydawało się, że nie potrzebujemy niczego więcej. Producenci telewizorów mieli jednak inne zdanie. Na początku nowy standard nazwany Ultra HD (o rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli) wydawał się promowany nieco na siłę. Gdy w 2012 roku LG chwaliło się swoim monstrualnym, 84-calowym telewizorem UHD LM9600, była to jedynie ciekawostka. Sprzęt kosztował 80 000 zł i opierał się na niedoskonałych, jeszcze niedopiętych na ostatni guzik standardach transmisji sygnału. Największym kłopotem był jednak brak treści. Nie istniał żaden kanał tv, który nadawałby programy w tak wysokiej jakości.

Przez kolejnych kilka lat z dostępem do treści 4K i cenami nie było za różowo. Nikt nie był przygotowany na taką szarżę technologiczną, jaką zgotowali nam producenci RTV. Nadawcy i wydawcy treści musieli szybko dogonić możliwości nowej technologii - robią to właściwie do dzisiaj. Plusem tej sytuacji jest rewolucja, jakiej ten rynek dawno nie widział. Nie da się przy tym ukryć, że działa ona na korzyść konsumentów, bo wiąże się z lepszą jakością, powszechnym i łatwym dostępem do treści w 4K i coraz niższymi cenami.

Obraz
© Fotolia | Brian Jackson

Wszyscy chcemy 4K

W 2012 roku Tom Morrod z firmy analitycznej IHS iSuppli przewidywał, że nawet jeśli w tym roku sprzeda się na świecie zaledwie 4000 telewizorów 4K, to w roku 2017 ich sprzedaż osiągnie już poziom rzędu 2,1 mln sztuk. Mało kto w to wierzył. Kolejne lata pokazały, że te przewidywania nie były wcale nadmiernie optymistyczne.

Według danych firmy Orange w samej tylko Polsce 12 proc. odbiorców ma już w domu telewizor 4K, a 29 proc. planuje jego zakup. Aż 82 proc. z nas chce oglądać treści w nowej, wyższej jakości. Według tego samego źródła do roku 2021 telewizor UHD będzie miało w naszym kraju ponad 5 milionów osób.
I nie ma w tym nic dziwnego. W ciągu zaledwie kilku lat Ultra HD stało się obowiązującym standardem dla sprzętu telewizyjnego. Obecnie praktycznie każdy nowy telewizor ze średniej i wysokiej półki cenowej jest już 4K. Wyjątki stanowią tylko tanie, najczęściej mniejsze serie budżetowe. Ale i w tym segmencie 4K zaczyna powoli przejmować sklepowe półki.

Wiąże się to z przestawianiem linii produkcyjnych matryc na nowy standard. A co za tym idzie, również spadkiem jednostkowych kosztów ich produkcji oraz, na szczęście, cen w sklepach. Telewizory 4K o przekątnej 55 cali można kupić dzisiaj już za 2000 zł. A jeśli wystarcza nam mniejszy rozmiar, to i za 1700 zł! Dostawcy Internetu i telewizji oferują je również w swoich pakietach. W niektórych przypadkach to bardzo korzystna oferta. Przykładowo, w Orange jest to np. 55-calowy telewizor Samsung MU6102 wraz ze smartfonem Samsung Galaxy S8 za 0 zł na start i ratą wynoszącą tylko 109 zł miesięcznie.

Obraz
© Fotolia | Niki Love

Dla firm czy ludzi?

Pytanie o to, czy potrzebujemy 4K, jest dzisiaj już nieco wtórne. Po pierwsze, technologia ta staje się obowiązującym standardem w sprzęcie telewizyjnym, więc de facto nie ma od niej odwrotu. Po drugie, nawet użytkownicy nie interesujący się aspektami czysto technologicznymi zapewne mieli już okazję przekonać się, jak znakomicie może wyglądać obraz w jakości 4K. "Może", bo sam fakt, że coś jest tak wyświetlane, nie oznacza jeszcze, że zrywa czapki z głów.

Warto pamiętać o kilku zasadach, jeśli chcemy cieszyć się najwyższą jakością obrazu. Telewizor tego typu musi być bardzo duży lub widz musi siedzieć blisko ekranu. Nie ma zmiłuj. Większa ilość pikseli oznacza większą szczegółowość, ale aby ją dostrzec, obraz musi mieć wielkość. Bądźmy szczerzy, kupowanie 43-calowego telewizora 4K, na który będziemy patrzeć z odległości 3 metrów, nie ma wielkiego sensu. Niektórzy z nas boją się dużych telewizorów. Niepotrzebnie. 55-cali staje się powoli standardem, od którego zaczynamy myślenie o nowym sprzęcie. Często po zakupie telewizora, który wydawał nam się za duży zaczynamy myśleć, że mogliśmy kupić większy – bo dostrzegamy jego zalety, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia.

Druga kwestia definiująca zadowolenie z UHD to jakość treści. Jest to rzecz ważniejsza niż sam sprzęt. Nawet najlepszy, najdroższy, supernowoczesny telewizor 4K niczym nas nie zachwyci, jeśli nie "nakarmimy go" filmami i programami odpowiedniej jakości. Zapomnijcie o tym, że płyta DVD to standard. To przestarzały format, który nie jest nawet w HD. W przypadku treści 4K zwykły Blu-ray to też za mało. Najlepszym jakościowo źródłem fizycznym są płyty Blu-ray UHD. To one oferują najlepszą jakość z dostępnych obecnie dla kina domowego. Problem? Są drogie. Nowości kosztują nawet ponad 100 zł i wymagają wymiany starszego odtwarzacza Blu-ray na nowy. Biorąc pod uwagę, że w jego cenie odbiorca może mieć kilka miesięcy dostępu do Netfliksa, a fizyczne nośniki są niewygodne i za każdy film trzeba dodatkowo zapłacić, trudno przekonać do tego standardu kogoś poza największymi zapaleńcami.

Obraz
© flickr.com | Brian Cantoni

Na szczęście żyjemy w 2017 roku i nie potrzebujemy fizycznych nośników do oglądania filmów. Streaming treści 4K rozwija się równie szybko jak sprzęt. W listopadzie 2013 roku Netflix ruszał z testami programów 4K w USA. Po kilku latach usługa jest już dostępna oficjalnie również w Polsce, a repertuar seriali i filmów 4K szybko rośnie. Netflix jest też często dostępny w pakietach nadawców. Na przykład w Orange TV z dostępem przez dekoder. Dzięki temu klienci Orange TV mają dostęp do blisko 2 tysięcy filmów i seriali w 4K. Operator oferuje też kanał Eleven Sports 1 w takiej rozdzielczości. To coś dla fanów sportu, którzy na żywo w najlepszej jakości mogą kibicować drużynom ligi hiszpańskiej czy niemieckiej.

A to nie wszystko. Treści 4K oferuje także Amazon. Prowadzone są pierwsze transmisje w takiej jakości u nadawców kablowych i satelitarnych. Również YouTube od dłuższego czasu wspiera standard superwysokiej rozdzielczości. Najnowsze konsole do gier i karty graficzne dla PC radzą sobie coraz lepiej z rozdzielczością 3840 x 2160 pikseli i nawet nasze komórki są w stanie nagrywać już bez problemu filmy w takiej jakości. To bardzo ważne. Wszystko to buduje ekosystem, dzięki któremu 4K w naszych telewizorach nie będzie tylko rzadko używaną ciekawostką. Potwierdzają to wyniki badań, które przeprowadził Orange. Wynika z nich, że 61 proc. z nas postrzega 4K jako technologię przełomową. Dla aż 82 proc. osób zainteresowanych telewizją 4K ważna jest wysoka jakość obrazu.

Wszystko to sprawia, że mimo iż początki 4K w kinie domowym były nieco wymuszone, a pierwszy sprzęt dość szybko się starzał (wraz z wprowadzaniem nowych standardów), to dzisiaj tego problemu już nie ma. Treści przybywa, sprzęt tanieje, a standardy są już na tyle silnie zagnieżdżone w przemyśle, że telewizor czy inny sprzęt 4K można kupować na lata. I warto - macie moje słowo!

Partnerem materiału jest Orange

telewizjatelewizorsprzęt
Komentarze (66)