Titanic. Film kontra historia, czyli fakty i mity o katastrofie ekskluzywnego liniowca
RMS Titanic, legendarny brytyjski transatlantyk, zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r. Jego historię znamy przede wszystkim dzięki fabularnemu filmowi Jamesa Camerona z roku 1997. Ale czy jest to obraz wierny rzeczywistości, czy raczej artystyczna fikcja?
W chwili wodowania w 1911roku Titanic był największym i najbardziej luksusowym statkiem na świecie. Nie chodziło jednak wyłącznie o pychę pomysłodawców czy inżynierów, ale także, a może przede wszystkim, sprytnie zaplanowany marketing.
Właściciel Titanica, linie White Star Line, ostro rywalizował z innym przewoźnikiem, liniami Cunard. Konkurencja, mająca w swych szeregach inżynierów z doświadczeniem wojskowym, bez trudu budowała szybkie jednostki. To pozwalało im zdobywać tzw. Błękitną Wstęgę Atlantyku, czyli prestiżowe trofeum za rekordowo szybkie pokonanie Oceanu Atlantyckiego. Włodarze White Star wiedzieli, że rywali nie wyprzedzą. Postawili więc na wielkość i luksus.
"Titanic" - postaci historyczne, inspirowane i fikcyjne
Co w tym wypadku oczywiste, na pokładzie statku zebrała się cała ówczesna śmietanka towarzyska. M.in.: dyrektor White Star Line Bruce Ismay, konstruktor Thomas Andrews, znani milionerzy John Jacob Astor IV i Isidor Strauss, dziennikarz William Thomas Stead.
Wszystkich znanych pasażerów sportretował potem James Cameron. Zresztą podobnie jak załogę z kapitanem Edwardem Smithem i pierwszym oficerem Williamem Murdochem na czele. Choć nie zawsze w sposób zgodny z faktografią.
Przykładowo, w filmie „Titanic” oficer Murdoch popełnia samobójstwo, zastrzeliwszy wcześniej dwójkę pasażerów. Nic z tej wersji nie zostało potwierdzone. Ostatni raz oficer widziany był na pokładzie przy próbie opuszczenia jednej z szalup. Podejrzewa się, że zginął, ratując innych pasażerów. Społeczność Dalbeattie w Szkocji, skąd pochodził Murdoch, ostro skrytykowała scenarzystów. W ramach ugody ekipa filmowa wpłaciła 8,5 tys. dol. na cele charytatywne.
Z kolei „Niezatapialna Molly Brown” tak naprawdę nazywała się Margaret Brown i za życia korzystała z pseudonimu „Meggie”. Filmowy mianownik zawdzięcza musicalowi inspirowanemu jej losami z 1960 r., który posłużył później do nakręcenia filmu o tym samym tytule, z Debbie Reynolds.
Przy czym do grona postaci historycznych reżyser dołączył cały szereg postaci fikcyjnych. Główni bohaterowie, Jack Dawson i Rose DeWitt Bukater, nigdy nie istnieli, a tym bardziej nie było ich na liście pasażerów Titanica. Aczkolwiek pewną ciekawostką jest, że mężczyzna nazwiskiem Joseph Dawson pełnił na statku rolę pracownika kotłowni. Joseph podał fałszywy adres zamieszkania, w czym fani filmu doszukują się inspiracji dla Camerona. Filmowy Jack jest bezdomnym. Ale sam reżyser kategorycznie odcina się od tej teorii.
Za to przyznaje, że tworząc postać Rose, inspirował się amerykańską artystką Beatrice Wood. Tej jednak nigdy na Titanicu nie było.
Analogicznie wytworem wyobraźni filmowców są wszystkie osoby w bezpośrednim otoczeniu Jacka i Rose. Magnat finansowy Caledon Hockley, matka Rose – Ruth, służąca Trudy Bolt, kumple Jacka z portowej knajpki – Tommy i Fabrizio.
Historia Jacka i Rose to całkowita bajka
Titanic uderzył w górę lodową i zatonął, łamiąc się przy tym na dwie części. Niemniej jednak główna oś fabuły, którą jest historia romansu Jacka i Rose, to kompletna fikcja. Nie tylko z uwagi na to, że są to postaci fikcyjne, ale także… brak fizycznej możliwości spotkania pasażerów klasy pierwszej i trzeciej na pokładzie statku.
Na początku XX w. istniał bardzo silnie zarysowany podział klasowy. Przepisy sanitarne nakazywały izolować pasażerów klasy trzeciej od reszty, gdyż postrzegani byli za nieutrzymujących higieny i roznoszących rozmaite choroby. Stąd – nawiasem mówiąc – widoczne w filmie Camerona bramki, oddzielające pomieszczenia klasy trzeciej. Osobną kwestię stanowi, że w źródłach historycznych nie ma potwierdzenia, aby ktokolwiek celowo utrudniał ewakuację, owe bramki zamykając. W filmie jest to zapewne zabieg mający na celu zwiększyć dramaturgię.
Co prawda katastrofę przeżyło zaledwie 24,5 proc. pasażerów klasy trzeciej, w odniesieniu do 43,8 proc. klasy drugiej i 60,5 proc. klasy pierwszej, ale to kwestia czynników innych niż brak możliwości opuszczenia statku. Bardziej – priorytetów przy przydzielaniu miejsca w szalupach.
"Titanic" - cała masa historycznych wpadek
Kojarzycie zapewne diament „Serce Oceanu”, który Hockley wręcza Rose, a ta – już jako staruszka – wyrzuca go w głębiny. W filmie jest to punkt zaczepienia dla narracji.
Podobnie jak opowiada Hockley, diament należał do króla Francji Ludwika XIV. Ale na pokładzie Titanica nigdy go nie było, choć na przełomie XIX i XX w. często zmieniał właścicieli.
Tak czy inaczej, fikcja artystyczna to jedno, drugie – ewidentne przekłamania historyczne. Rose często powołuje się na prace Freuda. Problem w tym, że cytowane wypowiedzi pochodzą z lat 1913 i 1915 – 17. Zostały opublikowane po zatonięciu Titanica.
Jack chce odwiedzić kolejkę górską w Santa Monica. Cztery lata przed tym, jak została otwarta.
„Panny z Awinionu”, dzieło Pabla Picassa, nie zatonęło. Nigdy nie było na Titanicu. Obecnie malowidło można podziwiać w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku.
W jednej z ostatnich scen oficerowie w szalupach używają latarek. Nie dość, że tak naprawdę załoga latarek nie miała, to na dodatek w 1912 r. wyglądały one zupełnie inaczej. Cameron wytłumaczył to chęcią bardziej obrazowego zrealizowania sceny poszukiwania ocalałych.
Oczywiście nie są to wszystkie przykłady historycznej niespójności filmu „Titanic” z rzeczywistością. Niemniej dobitnie obrazują, że film Camerona pod wieloma względami odbiega od prawdy. Ale to nie za faktografię kochają go miliony widzów na całym świecie.