Thermomix, Kohersen czy Kenwood Chef? Porównanie drogich robotów kuchennych

Thermomix, Kohersen czy Kenwood Chef? Porównanie drogich robotów kuchennych
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

22.03.2013 11:43

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Są niemiłosiernie drogie. Dają niezwykle dużo możliwości kuchennych. Oszczędzają nasz czas lub pozwalają zjeść normalny posiłek gdy nie ma czasu na gotowanie. Mielą, miksują, wyrabiają ciasta, obierają ziemniaki, gotują zupy, robią pasztety. Prawdziwe roboty kuchenne. Ilość funkcji brzmi jakby były to produkty "must have" twojej kuchni - tylko czy są warte swojej ceny?

Na polskim rynku mamy trzy liczące się urządzenia należące do kategorii zaawansowanych robotów kuchennych. Kohersen, Thermomix i Kenwood Chef. Ich cena wyjściowa zależna jest często od sklepu, w którym kupujemy - potrafią kosztować nawet do 600. złotych! Przyjrzyjmy się możliwościom, które dostajemy za taką kwotę.

Zacznijmy od tego, że każde z tych urządzeń to raczej dobry rzemieślnik niż wybitny kucharz. Owszem zrobią za nas wiele, ale bez finezji i bez własnego smaku. Działają na zasadzie łączenia odpowiednich proporcji, ale nie eksperymentują ze smakami. Są po prostu robotami, mechanicznymi sprzętami wyręczającymi nas w wielu czynnościach kuchennych.

Już samo założenie robotyki samej w sobie jest świetne, bo praktyczne. Dania z tych urządzeń zawsze smakują tak samo, powtarzalnie i przewidywalnie. Więc ciężko powiedzieć, że dzisiejsza pomidorówka wyszła lepiej niż ta sprzed 2 tygodni, bo po prostu jest identyczna. Każde z tych urządzeń ma jedną miskę, w której wszystko zarówno powstaje, jak i gotuje się.

Producenci robotów dodają zawsze książki kucharskie z kilkuset różnymi przepisami. Polegają one zwykle na tym, żeby wrzucić albo wszystko na raz do misy albo we właściwej kolejności, po odpowiednim czasie - a ten pokazuje się oczywiście na wyświetlaczu. Musimy ustawić wskazaną prędkość, mieszania lub miksowania podaną w przepisie. Temperaturę gotowania wybieramy dokładnie taką jaką podał nam producent sprzętu w określonej recepturze. Niezależnie od tego, którego robota mamy, gotujemy w nim krok po kroku według zaleceń.

Thermomix, Kohersen i Chef Kenwooda są urządzeniem typu "All In One". Zastępują miksery, wagi, maszynki do mielenia, kuchenki indukcyjne, młynki do kawy i tak dalej. Thermomix i Kohersen są praktycznie identyczne. Kenwood Chef działa już trochę inaczej, mimo iż założenie główne jest takie samo. Przyjrzyjmy się każdemu z nich odrobinę bliżej.

Thermomix
Jest najbardziej popularny, może dlatego że jako pierwszy pojawił się na naszym rynku. Ma w sobie 1. różnych funkcji. Gotuje na wodzie, jak zwykły garnek. Potrafi także gotować na parze zastępując parowar. Zagniecie ciasto na chleb i na pizzę, ale francuskiego ciasta nie zrobi, ponieważ nie byłby w stanie go poprzekładać. Warzywa do surówki przygotowuje w około minutę. Ugotowanie zupy, licząc czas przygotowania, łącznie z wyjęciem produktów z lodówki zajmuje od 10 do 20 minut. Dokładna długość przygotowania zależy od przepisu.

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Producent tego urządzenia zgłosił aż 2. wnioski patentowe na zastosowania użyte w swoim sprzęcie. Samo urządzenie jest łatwe w czyszczeniu, a drobne elementy można wrzucić do zmywarki lub opłukać pod bieżącą wodą. Szkoda, że ostrza trzeba wymieniać gdy się zepsują - nie da się ich naostrzyć. Główne naczynie jest ze stali nierdzewnej.

Kohersen

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Jest ciut droższy niż Thermomix, jednak w działaniu nie różni się niczym. Wyręczy nas dokładnie w takiej samej ilości czynności jak powyższy konkurent. Pokuszę się o stwierdzenie, że w praktyce to dokładnie taki sam sprzęt. Odrobinę różni się jednak wykonaniem.

Misa urządzenia wykonana jest nie ze stali nierdzewnej, ale z chirurgicznej. Dzięki temu nie tylko nie rdzewieje, ale również się nie przypala i nie łapie zapachów gotowanych potraw. Noże są samoostrzące, co oznacza, że po wrzuceniu do naczynia kostek lodu i włączeniu robota noże się naostrzą. Sprytne! Podgrzewanie, gotowanie odbywa się na zasadach indukcji. Dzięki temu tracimy bardzo mało energii podczas gotowania. To oszczędność prądu a i podgrzewanie następuje dużo szybciej. Zupa krem ze świeżego ogórka powstaje w 1. minut i jest świetna. Bon appetit.

Kenwood Cooking Chef

Obraz
© (fot. Materiały prasowe)

Inny niż poprzednicy, chociaż także ma pracować za nas. Wyglądem najbardziej odpowiada naszym wyobrażeniom o robocie kuchennym. Także posiada jedno naczelne naczynie, a założyć mu możemy aż 5 różnych końcówek - mieszadło K, hak do ciasta, trzepaczkę, mieszadło elastyczne i uniwersalne. Poprzednicy działają prościej - mają albo noże, które także ubijają albo motylek do ugniatania ciast - taka opcja jest wygodniejsza, ponieważ nie trzeba zmieniać zbyt często końcówek. Za to Kenwood obiera ziemniaki! Tego nie potrafią pozostałe roboty. Poza tym można dokupić kolejne końcówki np. do robienie makaronów. A tej możliwości poprzednicy nie zapewniają.

Sama misa także jest indukcyjna, a mieszadło kręci się "planetarnie". Jest to dokładnie takie samo rozwiązanie, którym zasłynął sobie Kitchen Aid. Dzięki takiej funkcji wszystko mieszane jest w sposób optymalny. Żaden milimetr mieszanki nie powinien umknąć mieszadłu.

Podsumowanie
Nie można żadnemu z tych urządzeń nic zarzucić. Można jedynie dyskutować nad tym, czy konkretne rozwiązania są najbardziej praktyczne z możliwych. A to często jest kwestia tylko osobistych potrzeb i gustu.

Każdy z tych robotów jest rozwiązaniem dla zabieganych ludzi, którzy chcą normalnie, zdrowo, szybko i we własnym domu zjeść obiad. Idealnie sprawdzą się w dużej rodzinie. Przed świętami wykonują co najmniej połowę najbardziej żmudnych prac takich jak np. robienie pasztetów. Nie trzeba pilnować garnków na ogniu, bo urządzenia wyłączają się same gdy potrawa jest gotowa. Dla mnie osobiście są warte swojej ceny, która niestety nadal pozostaje olbrzymią kwotą. Znam takich, którzy wzięli powyższe sprzęty na raty i uważają, że była to jedna z lepszych inwestycji w ich własne gospodarstwo domowe. To chyba ma sens.

Alicja Grabowska, TVN Turbo

Obraz