Test Sony Xperia E dual. Mały, ale wariat
Przeglądając ostatnio portfolio smartfonów Sony zacząłem się powoli zastanawiać, kiedy Japończycy zaczną komplikować nazwy swoich urządzeń. Liter alfabetu pozostaje im co raz mniej, a nic nie wskazuje na to, żeby przestali przedstawiać światu coraz to nowe produkty.
12.06.2013 | aktual.: 12.06.2013 15:11
Na szczęście, póki co, łatwo można się w nich odnaleźć. Im dalsza litera alfabetu, tym bardziej zaawansowany telefon. W moje ręce trafił tym razem przedstawiciel pierwszej części alfabetu, przeznaczona dla mniej wymagającego użytkownika - Xperia E Dual. Znajdziemy w niej parametry typowe dla niższej półki, świeżą wersję Androida oraz dwa gniazda na karty SIM. Muszę przyznać, że ten model trafił do mnie w idealnym momencie. Kilka dni wcześniej mój operator nagrodził mnie "lejkiem", co zmusiło mnie do inwestycji w numer tylko do korzystania z internetu i wyposażeniu się w drugi telefon. Czy Xperia E Dual podołała zadaniu? Czy w końcu dostajemy dwie jednocześnie działające karty ? Na te i wiele innych pytań odpowie poniższy test.
Zestaw - skromny i standardowy nieład
Xperia E została zapakowana w tradycyjne, niewielkie, prostopadłościenne pudełko koloru białego. W środku znalazło się miejsce tylko dla jednej przegródki, w której umieszczono telefon, a reszta została zwyczajnie wrzucona do środka bez większego porządku. W końcu miałem tę satysfakcję, że odesłałem telefon zapakowany prawie tak samo, jak w oryginale. Sam zestaw jest skromny. W pudełku znajdziemy, obok telefonu, krótką, składaną instrukcję, jednoczęściowy zestaw słuchawkowy, kabel do transmisji danych i zasilacz z logiem Green Heart. Ekologiczność ładowarki polega chyba głównie na jej długości. Chociaż metrowy kabel, to nie tylko dzisiejszy standard, a nawet i więcej niż w wielu topowych modelach, to jednak w porównaniu z używaną przeze mnie na co dzień, ponad dwumetrową ładowarką, czułem się tutaj mocno ograniczony. Zdecydowanie miłym uzupełnieniem zestawu byłaby tutaj jakakolwiek karta pamięci.
Budowa - to już było... tylko trochę większe
Wygląd Xperii sprzedawanych pod logiem Sony, to zawsze były dla mnie dwie grupy. Pierwsza z nich, to modele wzorowane na kanciastej Xperii S, a druga, to modele cieńsze, o bardziej zaokrąglonych krawędziach. I właśnie do tej drugiej grupy należy Xperia E, która wizualnie jest bardzo zbliżona do dość popularnej w ostatnim czasie, Xperii J (choć jest znacznie od niej grubsza).
Przód telefonu zdominowany jest przez 3,5 calowy wyświetlacz. Pod nim umieszczono trzy pojemnościowe przyciski: wstecz, Home oraz opcji, jak również niewielki, okrągły otwór mikrofonu. Nad ekranem mamy logo Sony oraz głośnik do rozmów, który w zastraszającym tempie zbiera ogromne ilości kurzu i wszelkiego rodzaju paprochów. Na lewo od głośnika dobrze zamaskowany został czujnik zbliżeniowy oraz pomiaru oświetlenia, a delikatnie pod nim znajdziemy diodę powiadomień. Na prawym boku telefonu umieszczono wszystkie przyciski sprzętowe. Mamy więc jednostopniowy przycisk aparatu, przycisk blokady/włączania telefon i przyciski regulacji głośności.
Przycisk blokady należy pochwalić. Delikatnie wystaje on powyżej powierzchnię obudowy, jest bardzo wygodny i dobrze wyczuwalny, a jego umieszczenie również zostało odpowiednio przemyślane. Znajduje się on mniej więcej na wysokości kciuka, jeśli trzymamy telefon w prawej dłoni. Na górnej krawędzi urządzenia znajdziemy gniazdo Jack 3,5 mm, na lewym boku gniazdo microUSB, a dolna krawędź pozostała gładka. Z tyłu telefonu, centralnie umieszczony został srebrny napis Xperia, u dołu bardzo ładnie prezentujący się głośnik zewnętrzny, a u góry, otoczone srebrną ramką, oko obiektywu aparatu. Aparat, obok głośnika rozmów, to drugie ulubione miejsce spotkań kurzu i wszelkich zanieczyszczeń. Wyczyszczenie go wymaga zdjęcia tylnej klapki, pod którą znajdziemy gniazdo kart pamięci, oraz dwa gniazda na karty SIM. Tylko kartę pamięci możemy wyjąć bez konieczności demontażu baterii. Ciekawostką pozostawał dla mnie otwór umieszczony w prawym, tylnym rogu telefonu. Według instrukcji jest to "strap hole", więc otwór zaczepu na
smycz. Po wielu próbach zaczepienia tam czegokolwiek, w myśl "a po co mnie instrukcja?!" , to w niej właśnie doczytałem się, że dolna część obudowy również się zdejmuje i dopiero wtedy można zaczepić smycz.
Telefon jest lekki (11. gramów) i stosunkowo nieduży (113,5 x 61,8 x 11 mm), ale mimo wszystko, przy tej przekątnej ekranu mógł być bez problemów jeszcze mniejszy. Xperia E została wykonana z tanich, ale bardzo dobrze pasujących do siebie materiałów. Całość jest plastikowa, niestety, z powierzchnią ekranu włącznie. Pomijając już mniejszą odporność na zarysowania i większą odporność na upadki, użytkowanie ekranu ze szklaną powierzchnią uważam mimo wszystko za wygodniejsze. Na szczęście ekran nie ugina się pod naciskiem. Krawędzie telefonu okala srebrna ramka, o dziwo, nie sprawiająca wrażenia tandetnej. Kryje ona charakterystyczny element serii Xperia, czyli kolorową diodę umieszczoną poniżej przycisku Home. Jej kolor zmienia się wraz z wybranym motywem lub np. wraz z kolorem okładki aktualnie odtwarzanej muzyki. Tył telefonu pokryty został chropowatą fakturą, dzięki której telefon dużo lepiej leży w dłoni. Spasowanie elementów jest bardzo dobre, nic nie wydaje żadnych niepokojących dźwięków i o Xperii E mogę
z powodzeniem powiedzieć, że pomimo plastikowej i raczej taniej obudowy, jest telefonem eleganckim i dobrze wykonanym.
Ekran - słabo, ale... lepiej?
Do obsługi telefonu służy nam 3,5 calowy wyświetlacz TFT, wyświetlający 25. tysięcy kolorów przy rozdzielczości 480 x 320 pikseli. Parametry nie rzucają nie kolana, ale też wstępnie nie zwiastują niczego strasznego. Na Xperię E przesiadłem się z 4-calowego ekranu IPS, więc pierwsze wrażenie rzeczywiście było nie najlepsze. Jednak im dłużej użytkowałem telefon, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że wyświetlacz jest zwyczajnie słaby. Największym minusem są tutaj kąty widzenia. O ile jeszcze w poziomie jest dość przyzwoicie, tak już w pionie jest bardzo słabo. Delikatne wychylenie telefonu powoduje całkowite rozjechanie się wyświetlanych barw. Oglądanie filmów lub granie z ekranem w trybie horyzontalnym nie jest przyjemną czynnością. Odwzorowanie kolorów i kontrast również pozostawiają sporo do życzenia. Oczywiście jest tutaj lepiej niż w Xperii Tipo, LG L3, czy Galaxy Y, lecz mimo wszystko nie jest za dobrze. Na szczęście dzięki rozdzielczości HVGA wyświetlane obiekty nie mają poszarpanych krawędzi
jak w wymienionych modelach. Widoczność w słońcu również nie rzuca na kolana. Jak tylko słońce zaczynało przebijać się zza chmur, zawsze oznaczało to konieczność szukania cienia w celu zlokalizowania opcji na ekranie.
Jakości dotyku nie można w zasadzie nic zarzucić. Mamy tutaj typowy, dobry dotyk pojemnościowy. Czułość i precyzja ekranu stoi na dobrym poziomie. Pozostaje jedynie lekki dyskomfort związany ze wspomnianą już plastikową powierzchnią ekranu.
Dual SIM, działa... prawie jak powinno
Jednoczesna praca z dwoma kartami SIM jest (lub powinna być) główną zaletą Xperii E. Tylko jedna z kart może pracować w trybie 3G, druga pozostaje w trybie GSM. Zarządzanie kartami odbywa się dzięki prostemu przełącznikowi umieszczonemu na górnej belce. Jednym dotknięciem ekranu zmieniamy aktualnie główną kartę.
W ustawieniach telefonu możemy dowolnie zarządzać kartami. Do dyspozycji mamy, poza standardowymi opcjami włączenia i wyłączenia kart oraz zmiany ich nazwy, możliwość przypisania z góry, która z nich będzie nam służyła do połączeń głosowych i wysyłania wiadomości, a która do transmisji danych (do tej karty jest wtedy automatycznie przypisywany tryb 3G). Możemy to również zmieniać z poziomu pulpitu korzystając z wygodnego widgetu.
Jednoczesna praca dwóch kart jest niestety tylko ładnie wyglądającą teorią. Jeśli rozmawiamy przez kartę A, osoba dzwoniąca na numer karty B słyszy komunikat o niedostępności abonenta, a telefon o przychodzącym połączeniu sygnalizuje nam dopiero po zakończonej rozmowie. Niestety - przykry standard.
Połączenia i wiadomości - solidny standard
Dialer telefonu niestety nie wspiera bardzo użytecznej funkcji Smart Dial. Kontakty możemy wyszukiwać jedynie po numerze telefonu. Każdy z nich możemy standardowo uzupełnić o jedno z wielu pól, przypisać go do grupy lub nadać mu osobny dzwonek.
Jakość wykonywanych połączeń stoi na przyzwoitym poziomie. Rozmowy są czyste i odpowiednio głośne, ale nie jest to wybijający się poziom. Dałbym tutaj 8/10. Problemów z zasięgiem, innych niż te związane z wszechobecną modernizacją nadajników, nie zaobserwowałem. Telefon ładnie wyłapuje sygnał, który zawsze był odpowiednio wysoki, na ile tylko pozwalały warunki.
Wiadomości są ułożone w typowe dla Androida czaty. Dzięki temu wszystko jest czytelne i bardzo przejrzyste. Wprowadzanie tekstu odbywa się za pomocą klawiatury Xperia. W pionie mamy możliwość pisania na klawiaturze w układzie QWERTY lub alfanumerycznym oraz QWERTY w poziomie. Dostępny jest również tryb wprowadzania tekstu w sposób wzorowany na klawiaturze SWYPE. Przyciski są odpowiedniej wielkości. Mimo stosunkowo niedużego jak na dzisiejsze czasy ekranu, wprowadzanie tekstu jest bardzo wygodną czynnością. We wszystkich trybach pisania, dostępna jest sprawnie działająca autokorekta. Spisuje się ona naprawdę dobrze, choć trzeba pilnować jej działania, ponieważ czasami bywa zbyt nadgorliwa. Na szczęście telefon szybko uczy się kiedy ma wybrać odpowiednie słowo.
Sprzęt, system, wydajność - sprawnie, z lekką zadyszką
Pod względem zastosowanych podzespołów Xperia E to solidna średnia półka. Gigahercowy procesor Qualcomm MSM7227A, 51. MB pamięci RAM oraz układ graficzny Adreno 200 w zupełności wystarczają do napędzenia Androida w wersji 4.0.4 z lekką nakładką Sony, do tego wyświetlanego na ekranie o stosunkowo niskiej rozdzielczości. Popularne benchmarki częściowo zaskoczyły mnie swoimi wynikami. Szczególnie AnTuTu, który wyświetlił wynik 5593 punkty, z czego układ graficzny wyciągnął 3285 punktów. Quadrant Standard pokazał 2014 punktów, a BrowserMark 1058.
W codziennym działaniu telefon, zazwyczaj, spisywał się bez zarzutów. Czasami zdarzało się, że po szybkim przełączeniu się pomiędzy aplikacjami, np. z odtwarzacza na przeglądarkę lub edytor wiadomości obserwowałem mały pokaz slajdów, a przy próbie napisania czegokolwiek potrafiłem już skończyć zdanie, a telefon dopiero kończył pierwszy wyraz. Na szczęście były to rzadkie sytuacje. Drugim miejscem, w którym telefon lubi chwilę pomyśleć jest odblokowanie ekranu. Zablokowanie go przebiega sprawnie, czemu towarzyszy jedna z moich ulubionych animacji, ale już przy odblokowaniu wyświetlacza musimy chwilę, czasem zbyt długą, poczekać. To również nie jest zbyt częsta sytuacja, ale potrafi zirytować. Poza tym szybkości działania nie można kompletnie nic zarzucić.
Nakładka systemowa w Xperiach zawsze uchodziła w moich oczach za jedną z najbrzydszych pośród Androidów, ale w Xperii E jej twórcy przeszli samych siebie. Menu wyświetla się w formie swego rodzaju ramki, z przesuwanymi w poziomie, brzydkimi ikonami. Kolejne poziomy Menu również nie przyciągają wzroku. Sytuację ratuje możliwość zmiany motywu, co wpływa na kolor wyświetlanego tła, a także zmienia kolor podświetlenia diody u dołu obudowy. Nie spotkałem się z pochlebną opinią na temat wyglądu systemu. Sam telefon był chwalony za swoją prezencję, ale wszyscy zgodnie uważali nakładkę za brzydką.
Do naszej dyspozycji oddano ok. 74. MB pamięci tylko na aplikacje oraz 2 GB pamięci ogólnej, na którą również możemy przenosić instalowane programy. Ograniczona pamięć wbudowana powoduje, że nie obejdziemy się bez dodatkowej karty pamięci w przypadku, kiedy chcielibyśmy zainstalować bardziej rozbudowaną grę. Xperia E nie podołała umieszczeniu w pamięci wbudowanej gry Need For Speed: Most Wanted. Po rozszerzeniu pamięci dodatkową kartą grę udało się na niej umieścić, ale granie nie było zbyt przyjemne. Obraz potrafił momentami klatkować. Sytuacja wyglądała lepiej w przypadku GTA 3, gdzie przy ustawieniu niskiej jakości grafiki gra działała dość płynnie, a animacji bardzo rzadko zdarzało się zwolnić.
Internet - mała rakieta
Tytuł tego akapitu, wbrew pozorom, nie odnosi się wcale do zastosowanych sposobów łączności z internetem. Otrzymujemy tutaj HSPA (pobieranie do 7,2 Mb/s, wysyłanie do 5,7. Mb/s) oraz Wi-Fi w zakresach b/g/n z funkcją DLNA i możliwością utworzenia mobilnego hot-spotu. Nic ponad normę w tej półce cenowej. Do wyboru mamy standardową przeglądarkę systemu Android oraz fabrycznie zainstalowany Google Chrome. Obydwie przeglądarki nie oferują w zasadzie żadnych rewolucyjnych zmian w stosunku do swoich poprzednich wersji. Pod względem szybkości działania delikatną przewagę ma Chrome, jednak nie jest to tak duża różnica, jak w przypadku testowanego przeze mnie ostatnio HTC Desire X. I właśnie szybkość działania jest tutaj godna pochwały. Strony wczytywane są bardzo szybko i pod tym względem nawet mój prywatny, dwurdzeniowy LG P990 niejednokrotnie wypadał słabiej od Xperii E. Największa różnica była widoczna przy stronach w widoku mobilnym, ale nawet bardziej rozbudowane witryny często były szybciej wyświetlane na
produkcie Sony. Niestety nie obyło się bez błędów. Po włączeniu opcji zawijania tekstu niektóre strony potrafiły się w brzydki sposób rozjechać we wszystkich kierunkach i pomagało dopiero ich odświeżenie.
Dźwięk - znaleźć twórcę, pochwalić... potem powiesić
Dźwięk generowany przez Xperię E jest rzeczą, nad którą warto pochylić się na dłuższą chwilę i to nie dlatego, że sam odtwarzacz sygnowany jest popularnym logiem Walkman. Jest to estetycznie wyglądająca i czytelna aplikacja. Ekran odtwarzania jest zdominowany przez centralnie wyświetlaną okładkę albumu, której kolor definiuje zmianę barwy diody u dołu obudowy. Nad okładką znajdziemy przycisk Szukaj (szukanie plików w pamięci telefonu), informacje o utworze i przycisk Wyszukaj, który rozwija listę: Play Now, szukaj słów w Google, karaoke w YouTube, klip w YouTube, informacje o wykonawcy w Wikipedii, inne rozszerzenia. U dołu standardowo znajdziemy przyciski do sterowania odtwarzaczem oraz oś czasu. Dodatkowe opcje pozwalają na odtwarzanie na innym urządzeniu (przez DLNA), odtwarzanie losowe, powtarzanie i edycję tagów. Ostatnią i najważniejszą opcją jest ulepszanie dźwięku. Znajdziemy tam funkcję xLOUD, która wyraźnie zwiększa poziom głośności głośnika zewnętrznego. Sam głośnik robi bardzo dobre wrażenie.
Jest głośny, a i jakościowo też jest, szczególnie jak na telefon z Androidem, bardzo przyzwoicie. Kolejna opcja, to dźwięk przestrzenny. Standardowo niewiele wnosi do ogólnego odbioru odtwarzanego dźwięku. Korektor, to najlepsze, co znajdziemy w opcjach odtwarzacza. Posiada kilka gotowych schematów, możliwość ręcznego manipulowania suwakami oraz regulację basów w skali od -10. do +10. Co ważne, regulacja niskich tonów rzeczywiście działa i nawet ustawienie go na +10 nie powoduje żadnych zniekształceń. Odtwarzaczem możemy sterować z poziomu zablokowanego ekranu, a regulacja głośności jest możliwa bez podświetlania ekranu.
Jakość odtwarzanego dźwięku, to jedna z najmocniejszych stron Xperii E. Słuchawki dołączone do zestawu robią dobre wrażenie. Prezentują dobrą głośność i jak na zwykłe "pchełki" grają na tyle przyzwoicie, że z pewnością zadowolą wszystkich niewymagających odbiorców. Na lepszym sprzęcie (Denon D510. telefon pokazuje pazur. Zdecydowanie pod względem jakości dźwięk prezentuje najwyższa półkę. Jest szeroki, z bardzo dobrym, głębokim basem. Nawet ustawienie go na najwyższy dostępny poziom nie powoduje trzeszczenia dźwięku i w przeciwieństwie do tego, co oferuje system Beats Audio, nie zagłusza on innych dźwięków, które nadal są bardzo dobrze słyszalne. Nad jakością odtwarzanego dźwięku mógłbym długo się rozpływać, ale jeśli przejdziemy do głośności, to tutaj jest już jedna wielka tragedia. Głównym winowajcą jest sam odtwarzacz, który oczywiście w trosce o nasze uszy, blokuje głośność na określonym, kompletnie nieakceptowalnym poziomie. Zastosowanie alternatywnego odtwarzacza zdecydowanie poprawia sytuację.
Odpowiednio manipulując suwakami w PowerAMP-ie można uzyskać tak samo dobry dźwięk jak przy użyciu systemowego odtwarzacza, jednak głośność nadal jest przynajmniej o 2-3 stopnie za niska. Nawet podłączenie bardzo lekkich do napędzenia słuchawek (Maxell Retro DJ) nic tutaj nie pomogło.
Radio swoim minimalizmem z powodzeniem dorównuje aplikacjom dla systemu Windows Phone. Na ekranie wyświetlana jest przewijana pionowo oś częstotliwości, na którą naniesione są automatycznie wyszukane stacje. Automatyczne wyszukiwanie, to jedna z czterech opcji Radia. Pozostałe trzy, to: przycisk włączania/wyłączania dźwięku, możliwość przełączenia się ze słuchawek na głośnik oraz TrackID służące do wyszukania tytułu utworu. Oprócz bardzo dobrego wyszukiwania stacji jest to wszystko, co aplikacja ma nam do zaoferowania. Radio, pomijając wspominaną wcześniej niską głośność, jest zdecydowanie na plus.
Aparat - jest... i nawet działa...
Xperia E zdecydowanie nie jest urządzeniem dla entuzjastów fotografii. Wskazują na to nie tylko słabe parametry aparatu (3,1. Mpx bez autofocusa i diody doświetlającej), ale również stosunkowo uboga w opcje aplikacja służąca robieniu zdjęć. Znajdziemy w niej możliwość zmiany scenerii (noc, sport, standard), zmianę rozdzielczości (VGA, 2 lub 3 Mpx), samowyzwalacz, regulację ekspozycji, cztery poziomy balansu bieli, zmianę metody robienia zdjęć (dotknięcie ekranu, przycisk na ekranie, przycisk na obudowie), włączenie geotaggingu, zmianę dźwięku migawki i miejsca zapisu zdjęć. Na ekranie możemy umieścić do czterech dowolnych skrótów spośród wymienionych opcji. Opcje kamery są w zasadzie takie same i dołączyła do nich możliwość włączenia lub wyłączenia mikrofonu podczas nagrywania.
Jakość wykonywanych zdjęć pozostawia bardzo dużo do życzenia. Są one ciemne, z bardzo nienaturalnymi kolorami, nierzadko mocno zaszumione i niemalże pozbawione szczegółów. O czytelnych zdjęciach tekstu możemy zapomnieć, tak samo jak o fotografiach w trudniejszych warunkach oświetleniowych. O rejestrowanych filmach nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego poza tym, że są płynne za sprawą rejestrowania 3. klatek na sekundę. Sam obraz jest jednak zwyczajnie brzydki i bardzo ciemny, a do tego nie powala rozdzielczością - zaledwie VGA.
Dużo korzystniej wypada Galeria telefonu. Znajdujące się w niej obiekty są przedstawiane w formie mozaiki z kafelkami różnych rozmiarów. Bardzo ciekawą i zarazem efektowną funkcją jest zaznaczanie na animowanej kuli ziemskiej miejsc, w których zostały zrobione nasze zdjęcia. W przypadku włączonego geotaggingu współrzędne są nanoszone na mapę świata, którą możemy dowolnie obracać i powiększać na ekranie telefonu. Bardzo użyteczna funkcjonalność, która z pewnością przyda się w Xperiach... z przynajmniej trochę lepszym aparatem. Galeria pozwala również na wyświetlanie naszych zdjęć umieszczonych w serwisach społecznościowych.
Dodatki - szaro, ponuro, standardowo
Przeglądając Menu główne nie znajdziemy w nim nic, co wyróżniałoby Xperię E na tle innych urządzeń pracujących pod kontrolą Androida. Standardowo trafimy na cztery pozycje odnoszące się do nawigacji: Mapy, Nawigacja, Współrzędne i Lokalne. Pierwszych trzech pozycji myślę, że nie trzeba nikomu przedstawiać. Są to standardowe narzędzia Google służące do odnalezienia aktualnej pozycji lub określenia trasy dotarcia do wybranego miejsca. Lokalne, to aplikacja pokazująca miejsca godne naszej uwagi, znajdujące się w okolicy naszego aktualnego położenia.
Kolejnymi, standardowymi dla zielnego robota aplikacjami jest Talk, Office służący tylko do podglądu plików oraz aplikacje do obsługi serwisu Google+ oraz Facebook. Uwagi, to swego rodzaju notatnik, pozbawiony najbardziej użytecznej funkcji - zapisanych w nim treści nie można umieścić na ekranie w formie widżetu.
Nie zabrakło w Menu miejsca dla kilku trochę mniej standardowych aplikacji. Jedną z nich jest Smart Connect. Możemy w niej ustalić co ma się dziać po podłączeniu określonych akcesoriów. Np. podłączenie słuchawek może automatycznie uruchamiać odtwarzacz. Kolejna z nich znana jest jeszcze posiadaczom niedotykowych telefonów spod loga Sony Ericssona, czyli TrackID służąca do rozpoznawania muzyki.
Bateria - mały, ale byk
Do zasilania Xperii użyto litowo - jonowej baterii o całkiem słusznej pojemności 153. mAh. Dużo jak na smartfon z niższej półki, ale ma to bardzo dobre przełożenie na czas działania. Dziennie, przy ok 20 minutach rozmów, 10-15 SMS-ach, godzinie internetu przez Wi-Fi, jak i przy użyciu sieci komórkowej, około godzinie muzyki na słuchawkach, synchronizacji poczty, maksymalnym podświetleniu ekranu oraz stale włączonym Wi-Fi telefon pracował 2,5 - 3 dni. Jest to bardzo dobry wynik i bateria, to zdecydowanie jedna z największych zalet tego modelu.
Podsumowanie
Muszę przyznać Sony Xperia E Dual zdała egzamin jako smartfon obsługujący jedną kartę do rozmów, a drugą tylko do internetu. Pod tym względem niewiele można jej zarzucić. Internet działa sprawnie, rozmowy są dobrej jakości, a do tego dochodzi bardzo dobra bateria. Pochwalić należy też dobre wykonanie i dobrą prezencję, niestety tylko zewnętrzną. Schody zaczynają się w momencie, kiedy chcielibyśmy używać obydwu kart SIM do połączeń głosowych. Wtedy musimy liczyć się z możliwością przegapienia telefonu przychodzącego na drugi numer, podczas rozmawiania za pomocą pierwszego. Nie mogę również pojąć jak można było zmarnować głośnością tak dobry dźwięk na słuchawkach, a i na minimalnie lepszy aparat z pewnością nikt by się nie obraził. Xperia E Dual również do końca broni się ceną, która w sklepach i na aukcjach internetowych wynosi około 60. zł.
Wady:
- jedna z kart jest wyłączana podczas rozmowy;
- głośność muzyki (!);
- plastikowa powierzchnia ekranu;
- brzydka nakładka systemowa;
- brak funkcji Smart Dial;
- bardzo słaby aparat;
- wolno podświetlający się wyświetlacz;
Zalety:
- dobra bateria;
- przyzwoita jakość rozmów;
- bardzo dobra jakość muzyki na słuchawkach i donośny głośnik;
- dobre wykonanie;
- sprawne działanie Internetu;
Ocena: 7/10