Test odtwarzacza SACD McIntosh MCD1100
Testujemy arcydzieło firmy McIntosh - odtwarzacz SACD utrzymany w charakterystycznym dla tego producenta stylu retro.
16.01.2014 10:48
McIntosh to prawdziwa ikona w branży hi-fi, jest jedną z najdłużej działających firm na rynku, a jej historia sięga 194. roku. Charakterystyczne, wykonane w stylistyce retro produkty wydają się pochodzić ze złotego wieku hi-fi. McIntosh zawsze zwraca na siebie uwagę niezwykłym wyglądem - niczym poważny sprzęt laboratoryjny z gotyckimi akcentami - i MCD1100 nie jest pod tym względem wyjątkiem. Gdyby Batman szukał sprzętu hi-fi, z pewnością wybrałby McIntosha! A mówiąc całkiem poważnie, to znani aktorzy jak Jack Nicholson i Harrison Ford posiadają urządzenia tej firmy w swoich domach.
Podoba nam się ich wygląd, ale powiedzenie, że produkty McIntosha są "retro", jest bardzo mylące, gdyż termin ten sugeruje celowy i świadomy powrót do przeszłości, a w rzeczywistości McIntosh od lat konsekwentnie wykorzystuje tę samą stylistykę. Od strony wizualnej sprzęt McIntosha nie zmienił się zbyt wiele od lat 60. Co więcej, już na początku lat 70. wyglądał retro! Tak czy inaczej, jeśli macie choć w części gust zbliżony do naszego, zakochacie się w MCD1100, jak tylko wyciągnięcie go z pudełka. Niektóre produkty już na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie solidnych i wyrafinowanych, a ten McIntosh z pewnością należy do tej grupy. Wydaje się wręcz niemożliwe, aby coś, co wygląda tak okazale, nie brzmiało równie imponująco...
W przypadku MCD110. inżynierowie McIntosha przeszli samych siebie, dając nam odtwarzacz SACD, mogący śmiało rywalizować z najlepszymi konstrukcjami tego typu. MCD1100 jest też nie tylko znakomitym odtwarzaczem CD/SACD, ale świetnie radzi sobie z odtwarzaniem plików w formatach cyfrowych. Poprzez wejście USB typu B możemy z komputera przesyłać muzykę w wysokiej rozdzielczości - o maksymalnych parametrach 32bity/192kHz. Firma uporała się z "chorobą wieku dziecięcego" i początkowe problemy ze współpracą przez USB z komputerami Mac (a także PC pracującymi pod systemem Linux) zostały rozwiązane - w nowych urządzeniach problem ten już nie występuje, a starsze wymagają ingerencji lokalnego dystrybutora - usługa jest bezpłatna). Zaktualizowano również software firmowy, co również wyeliminowało wiele drobnych niedogodności.
Sercem tego urządzenia jest nowy układ - ES901. Sabre32 Reference DAC, który według zapewnień twórców oferuje znacząco lepszą jakość od konwencjonalnych przetworników DAC typu sigma-delta, osiągając stosunek sygnału do szumu na poziomie 135 dB przy zniekształceniach wynoszących zaledwie 0,0001 proc. Udało się też wyeliminować jitter zegara, co pozwoliło uzyskać jeszcze lepszą klarowność brzmienia.
Aby uzyskać możliwie najlepszą jakość, w MCD110. zastosowano po cztery przetworniki DAC na kanał w poczwórnej konfiguracji Quad, które zapewniają częstotliwość próbkowania do 500 kHz przy formatach PCM, DSD i SPDIF. Oprócz CD i SACD, MCD1100 potrafi odtwarzać pliki MP3 i WMA oraz obsługuje sygnały dostarczane za pośrednictwem wejścia USB, wejścia koaksjalnego BNC, XLR oraz wejść optycznych.
Pewnym rozczarowaniem było to, że MCD110. nie pozwala odtwarzać ścieżek dźwiękowych z płyt DVD, czym ustępuje np. modelowi Krell Cipher. W przeciwieństwie do Ciphera, MCD1100 oferuje wyłącznie dźwięk dwukanałowy - nie znajdziemy tu żadnych opcji związanych z dźwiękiem surround ani wyjścia na subwoofer.
Przez cały czas testów MCD110. zachowywał się świetnie. Odtwarzanie muzyki z płyt było bardzo płynne. Transport okazał się idealnie cichy mechanicznie i nie emitował żadnych irytujących szumów i innych odgłosów. Z doświadczenia wiemy, że nie wszystkie transporty SACD są tak ciche i niezawodne, jak ten zastosowany w McIntoshu. Podobała nam się również metalowa szuflada napędu, która zapewnia powiew luksusu. Dla porównania przywołany przed chwilą Krell Cipher jest wyposażony w plastikową szufladę, co trochę rozczarowuje. Jakość wykonania McIntosha jest bez zarzutu - odtwarzacz sprawia bardzo solidne wrażenie, a wszystkie powierzchnie są pięknie wykończone. Do tego dochodzi oczywiście ten cudownie podświetlany panel czołowy, który prezentuje się rewelacyjnie.
Retro? Pod wieloma względami produkty McIntosha to coś więcej niż retro. To prawdziwe klasyki imponujące swoją ponadczasowością. Ich wygląd też wykracza poza kanony mody - zupełnie jak w przypadku legendarnego Harleya Davidsona, gdzie od osiągów ważniejszy jest styl. Nie oznacza to, że MCD110. ma słabe osiągi. Pod tym względem można śmiało porównać go z bolidem Formuły 1 - świetny sprzęt, który nie musi obawiać się porównań z konkurencją.
Jakość dźwięku
Testy zaczęliśmy od słuchania muzyki zripowanej z CD, zapisanej na dysku twardym naszego komputera i dostarczonej do MCD110. za pośrednictwem kabla USB. Jakość okazała się bardzo dobra - porównywalna z CD, ale nic poza tym (szczerze mówiąc te same pliki odtwarzane za pośrednictwem Classe CP-800 brzmiały trochę lepiej).
Najlepsze rezultaty uzyskaliśmy, słuchając SACD. Dobrze nagrane płyty charakteryzują się imponującą otwartością i klarownością, a zarazem dużą szczegółowością i zakresem dynamiki. Brzmienie jest bardzo naturalne i pozbawione jakichkolwiek podbarwień, a tym samym jego tonalność nie jest ani "ciepła", ani "chłodna" tylko całkowicie neutralna.
Jeśli chodzi o brzmienie CD, to początkowo wydaje się, że jest bardzo zbliżone do SACD, jednak już po chwili zauważa się mniejszą dynamikę i szczegółowość. Dźwięk nie jest aż tak klarowny, jak w przypadku SACD, a poszczególne głosy i instrumenty nie są tak wyraźnie odseparowane. Muzyka jest stosunkowo otwarta, ale brakuje jej transparentności i skali SACD.
W porównaniu z przeciętnym/niezłym (czyli tańszym) odtwarzaczem SACD, MCD110. oferuje bardziej dynamiczne, szczegółowe i transparentne brzmienie, charakteryzujące się większą separacją stereo i bardziej holograficzną i trójwymiarową sceną dźwiękową. Różnice te stają się jeszcze wyraźniejsze przy zastosowaniu wyjść zbalansowanych.
W przypadku płyt CD przewaga nie jest już tak wielka, co wynika chociażby z ograniczeń technologii 16-bit/44,1 kHz. Niemniej McIntosh i tak zabrzmiał świetnie. MCD110. łagodzi typową dla CD chropowatość, ale nie jest w stanie dorównać SACD pod względem klarowności i transparentności.
MCD110. jest wyposażony w bogaty zestaw analogowych wyjść zbalansowanych (XLR) i niezbalansowanych o stałym i zmiennym poziomie. Normalnie wyjścia o stałym poziomie brzmią lepiej niż te o zmiennym, ale w tym wypadku trudno było dostrzec jakąkolwiek różnicę. Wyjścia o zmiennym poziomie oferują o ok. 20 proc. wyższy poziom sygnału, co stanowi dość istotną różnicę.
Jako odtwarzacz SACD jest to jedno z najlepszych urządzeń, jakie trafiło w nasze ręce. Jego dodatkową zaletą jest jeszcze odtwarzanie muzyki z płyt CD i plików, oraz niezwykle atrakcyjny wygląd. Oczywiście kosztuje sporo (cena w Polsce jest wyjątkowo atrakcyjna), ale za wydane nań pieniądze otrzymujemy naprawdę dużo radości.
_ Jimmy Hughes _
WERDYKT
PLUSY: Świetna stereofonia, imponująca klarowność i otwartość, duża szczegółowość i dynamika. Brzmienie naturalne pozbawione podbarwień
MINUSY: Jak na tę klasę sprzętu rozczarowuje wyświetlacz o niewielkich rozmiarach
OGÓŁEM: Hi-endowy odtwarzacz CD/SACD i muzyki z plików, zapewnia wyrafinowane brzmienie zwłaszcza z SACD. Wysoka klasa wykonania, ponadczasowy design, prestiż dla jego posiadacza
OCENA OGÓLNA 4,5
DETALE
PRODUKT
McIntosh MCD1100
RODZAJ
Odtwarzacz CD/SACD
WYMIARY(SxWxG)
152x445x457 mm
WAGA
13,8 kg
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
- Odczyt płyt SACD/CD/CD-R/CD-RW/MP3/WMA
- podwójny laser do odczytu płyt SACD i CD
- cztery przetworniki 32 bit/192 kHz ESS Technology's HyperStream DAC ES9018S w konfiguracji Quad Balanced
- S/N: >110 dB
- Dynamika: 100 dB
- TDH: > 0,0015 proc.
- Pasmo przenoszenia: 4Hz–20kHz (CD), 4Hz-40kHz (SACD)
- USB typu B, częstotliwość próbkowania do 19. kHz, 24 bit
CENA: 45 500 zł