Test fotograficzny LG V40 ThinQ – okiem amatora
Nie jestem fotografem i nie uważam, bym umiał robić zdjęcia. To nie jest żadne asekuranctwo, a jedynie wskazanie, iż ten test nie będzie dla profesjonalistów, lecz dla amatorów. Czy ktoś z nas nie robi zdjęć telefonem? Pewnie 90% czytelników robi. Dlatego dobrze by było, gdyby wychodziły one zgrabnie. Nie ma przecież nic złego w dobrych, wartościowych obrazkach. Za to cały świat zalany jest takimi samymi średniej jakości fotkami, pół biedy, jeśli podbarwionymi setką filtrów i korekt. Choć przecież w fotografii nie o to chodzi. Czy można wyróżnić się z tego tłumu? Nawet nie mając do dyspozycji wielkiego aparatu i zestawu obiektywów?
17.04.2019 | aktual.: 17.04.2019 16:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeszcze kilkanaście lat temu robienie zdjęć telefonem jawiło się jako coś ekscytującego, ale w rzeczywistości stanowiło jedynie ciekawostkę. Efekt był bowiem mizerny. Maleńkie obrazki, z ledwo przeniesionymi kolorami, często rozmazane, stanowiły co najwyżej symboliczną pamiątkę z grilla lub wycieczki. Dziś ta sytuacja się zmienia. Coraz bardziej rozbudowane smartfony oferują, pod względem fotograficznym, szeroką paletę barw, trybów i możliwości.
To, co jednak jest zaklęte w LG V40 ThinQ bardziej antycypuje przyszłość niż konkuruje z teraźniejszością. Nawet jeśli uważamy, że nie umiemy robić zdjęć, ten telefon, w pewnym sensie, zrobi je za nas. Oczywiście podstawowa wiedza z kadrowania, perspektywy i oświetlenia nikomu nie zaszkodzi, ale poza tym możemy liczyć na niesamowite wsparcie ze strony mechanizmów sztucznej inteligencji zainstalowanych w LG V40 ThinQ. Uruchamia się je bardzo prosto. Na ekranie widnieje ikonka „AI CAM”. Klikamy w nią i zdjęcie z dobrego robi się bardzo dobre. Ale o tym później.
Informacje ogólne
Poza sztuczną inteligencją LG V40 to smartfon, który został wyposażony w aż 5 aparatów fotograficznych! Słownie: pięć ! Automatycznie nasuwa się pytanie „Po co i komu aż tyle?” Z drugiej strony wiadomo, że nawet profesjonaliści nie używają jednego jedynego sprzętu, a dysponują co najmniej kilkoma. Wszak różne obiektywy posiadają różną optykę. Nie istnieje sprzęt uniwersalny, do wszystkiego. W LG V40 ThinkQ mamy prawdziwą namiastkę zaawansowanego fotograficznego studia, zamkniętego w kompaktową obudowę.
Trzy aparaty z tyłu:
- 12 MP, 27mm (standard), f/1.5, 1/2.6", 1.4µm, 3-axis OIS, dual pixel PDAF
- 12 MP, 52mm (teleobiektyw), f/2.4, 1.0µm, 2x optical zoom, OIS, PDAF
- 16 MP, 16mm (obiektyw szerokokątny), f/1.9, 1/3.1", 1.0µm, no AF
Dwa aparaty z przodu (selfie):
- 8 MP, 26mm (standard), f/1.9, 1.4µm
- 5 MP, 21mm (wide), f/2.2, 1.4µm
Poza tym, pod względem fotograficznym, LG V40 ThinQ oferuje kilka innych ciekawych rozwiązań, które wykorzystałem jedynie częściowo, gdyż przede wszystkim zależało mi na rzetelnym zwykłym teście optycznym i jak najbardziej normalnych zdjęciach, bez kombinowania.
- 3D Light Effect – to symulacja oświetlenia studyjnego. Dzięki niej uzyskamy profesjonalne ujęcia portretowe, a także będziemy mogli bawić się głębią, tłem i cieniami w naszych fotografiach. Nie bawiłem się tym podczas testu, ale wiarygodne przykłady znajdziecie w sieci bez problemu.
- LG Cine Shot – czyli możliwość tworzenia kinografów. Kinografy to ruchome zdjęcia o np. „dwóch planach”. Jeden z nich jest mobilny, a drugi stoi w miejscu. Dzięki temu uzyskujemy niezwykle ciekawe efekty. Na test miałem tylko kilka godzin, bo słońce późnym marcem świeci ładnie tylko przez chwilę. Żałuję, ale może następnym razem.
- Dual PDAF – To system pozwalający uzyskać precyzyjne ujęcia obiektów znajdujących się w ruchu. Dokładny, szybki autofocus, potrafi wydobyć moment idealny i najlepszą z możliwych ostrości. To akurat się przydało, bo fotografowane zwierzę było, wbrew pozorom, bardzo narowiste.
- Triple Shot - To możliwość zrobienia trzech zdjęć z rzędu. Warto zaznaczyć, że w procesie biorą udział wszystkie obiektywy. Zdjęcia automatycznie łączone są w slajdy skompilowane w krótkie, 5 sekundowe wideo !
- Wirtualny Makijaż sobie darowałem
- Animowane emotki – też.
O technologii HDR wspominać nie będę, gdyż jest ona dziś już czymś standardowym. W teście użyłem jej w większości zdjęć. Podobnie jak AI CAM, czyli algorytmów sztucznej inteligencji. Tak naprawdę robiły one większość roboty, wydobywając z narzucanych przeze mnie kadrów i oświetlenia dokładnie to, co najlepsze. Oczywiście to nie tak, że telefon nakieruje nas na obiekt i podpowie perspektywę, ale na pewno z dobrego zdjęcia zrobi bardzo dobre. Pamiętajmy, że to fotograf robi zdjęcie. Ważne, by dobrym sprzętem.
A zatem w teście prawie wszystkie zdjęcia zrobione są ze świadomym użyciem AI CAM i HDR.
Napomknę jedynie, że akurat LG Electronics na HDR zna się znakomicie. Wykorzystuje go chociażby w swoich telewizorach, rekomendowanych przez np. Netflix. Ale to nie jedyna współpraca koreańskiego potentata.
Wyborny dźwięk!
To jest niby test foto, ale warto zaznaczyć, że LG weszło we współpracę z legendarną brytyjską firmą Meridian Audio, co LG V40 czyni nie tylko świetnym telefonem fotograficznym, ale również muzycznym. Udoskonalenie brzmienia zostało wprowadzone na kilku płaszczyznach.
Po pierwsze odsłuch odbywa się na poziomie 32 bity/192 khz. W urządzeniu zastosowano 32-bitowy przetwornik analogowo-cyfrowy HiFi Quad DAC, czyli (jeśli zastosujemy odpowiednie pliki) dźwięk jest tu dwa razy lepszy niż w CD. Warto zaznaczyć, że rejestracja dźwięku odbywa się w standardzie 24 bitów i 48 khz.
Po drugie system DTS:X 3D Surround Sound, który sprawia, że odbiór ze słuchawek lub innego podłączonego urządzenia stanie się głęboki i bardzo przestrzenny. Jeśli oczywiście lubimy taką kinową przestrzeń. Warto zaznaczyć, że DTS: X 3D powinno nam służyć raczej do oglądania filmów, a nie słuchania muzyki.
Po trzecie odsłuch z głośnika nabrał niesamowitej jakości, a konstrukcja telefonu została opracowana tak, by wykorzystywać wnętrze smartfona jako pudło rezonansowe. Akurat to ostatnie nie brzmi w stylu „Hi-Fi”, ale na pewno pomaga nieco odejść od schematu „ryczącego radyjka”.
Ale dość o tym, bo czas zmierzać do właściwej części testu.
Wrażenia organoleptyczne
To ogólnie bardzo frapujący telefon, który na swym pokładzie nie ma jedynie dobrych aparatów, ale ogólnie mnóstwo najbardziej zaawansowanych technologicznie funkcji, jak to jest tylko możliwe w roku 2019. Osobiście nie lubię urządzeń tak dużych, ale zdaję sobie sprawę, że wiele osób chwali sobie pokaźny rozmiar ekranu. To jedyny minus, jak dla mnie. Poza tym w LG V40 ThinQ zostały zastosowane różne ciekawe rozwiązania, które ogólnie kładą na łopatki. Ale mimo tego zaawansowania technicznego smartfon jawi się jako bezproblemowy w użytkowaniu i bardzo intuicyjny. Jeśli tylko mamy cierpliwość czytać to, co jest napisane na ekranie, nie będziemy zbyt często sięgać do instrukcji obsługi.
Pierwsze wrażenie jest dość onieśmielające. Nie dość, że duży, to jeszcze wykonany z taką precyzją i tak szlachetnie, iż robi wrażenie przedmiotu bardzo ekskluzywnego. LG Electronics uspokaja jednak, że W LG V40 ThinQ został opracowany w militarnym standardzie MIL-STD 810G. Jest odporny na upadki, wibracje, ciśnienie, wodę i promieniowanie. Poza tym, pod względem konstrukcyjnym, została zastosowana tu szklana obudowa Silky Blast. Technologia ta polega na pokryciu tafli szkła mikro-wgłębieniami, co czyni powłokę urządzenia bardzo ergonomiczną. Telefon nie ślizga się w dłoni, a oprócz tego jest uniwersalny i elegancki.
Dysponując taką wiedzą mniej się lękam i przystępuję do działań. Daruję sobie rozpisywanie na temat pięciu obiektywów oraz wielu innych nowoczesnych rozwiązań. Niech zdjęcia przemówią same.
Test właściwy
Postanowiłem udać się dalej niż do najbliższej kawiarni. Dość już zdjęć filiżanek kawy w testach fotograficznych. Za punkty centralne obrałem dwie podstawowe lokacje: Czarnolas i Janowiec.
Punkt pierwszy fotograficznej wycieczki, to oczywiście park i muzeum naszego wielkiego renesansowego poety – Jana Kochanowskiego. Muzeum wypełnione strasznymi figurami woskowymi sobie darowałem. Już kiedyś tam byłem i ten jeden raz wystarczy. Nie naliczyłem w nim ani jednej oryginalnej pamiątki z czasów odrodzenia. Dlatego uznałem, że nie ma tam co fotografować. Natomiast otoczenie dworku jest bardzo ładne, co widać na zdjęciach. Niestety dzień w marcu jest jeszcze krótki, a „magic hour” przychodzi dość wcześnie. Dlatego w Czarnolesie nie zabawiłem długo. Sto kilometrów dalej na wschód znajdował się bowiem punkt centralny wyprawy.
Janowiec to magiczne miasteczko, ukryte w wąwozach Lubelszczyzny. Samej miejscowości nie fotografowałem. Wziąłem w obiektyw, leżący powyżej, kompleks dworkowo-parkowy plus ruiny średniowiecznego zamku. A dokładniej późnogotycko-renesansowego. Miejsce ma bardzo ciekawą historię, ale o niej kiedy indziej. Dlaczego tam? Bo chciałem się wyrwać z mazowieckiej monotonii równin (mieszkam w Warszawie), a poza tym widok ze skarpy jest niesamowity. Na horyzoncie majaczy Lublin, a w słoneczne dni światło operuje pięknie w koronach drzew i na starych murach. Miałem szczęście, bo ostatnie dni marca 2019 były dość zmienne pod względem pogody. Janowiec to bardzo ciekawa lokalizacja. Leży trochę poza głównymi szlakami turystycznymi, a ma w sobie więcej uroku niż niejedna popularna atrakcja.
Na początek selfie w Czarnolesie. Miejmy to już z głowy. Jak widać, przedni aparat wyłapuje wszystkie szczegóły postępującej łysiny i siwizny. Ale za to ładnie rozmazuje tło.
Dworek w Czarnolesie. Oczywiście nie jest to oryginalny budynek, w którym mieszkał Kochanowski. Ten konkretny pochodzi z XIX wieku. Ale otoczenie jest jak najbardziej to samo. W tym kolażu przedstawiam, jak działa zoom.
Pomnik Jana Kochanowskiego. Niestety twarz schowała się w cieniu drzew. W tym kolażu pokazuję wszystkie podstawowe filtry dostępne „od ręki”.
Pomnik Jana Kochanowskiego w Działdowie.
Rezydujący w parku kucyk był bardzo ruchliwy. Ustabilizowała go nie tylko moja dłoń, ale również szybki autofocus w telefonie. Proszę też zwrócić uwagę na bogactwo odcieni. Kolory są do siebie podobne, a jednak różne. Moje rękawiczki samochodowe, pasek od zegarka i grzywa oraz sierść zwierzątka to niby wszystko camelowo-koniakowy brąz, a jednak tonacje są bardzo szczegółowe.
Podobnie jak wszystkie detale.
Podsumowanie
Jeśli zostanie wyprodukowana kiedyś mniejsza wersja LG V40 ThinkQ nabędę ją z rozkoszą. Nie chcę być monotonny, ale ja po prostu lubię niewielkie urządzenia. Jednak pod kątem fotografii i audio – telefon rozwala system.
Dworek w Czarnolesie i kaplica widziana z perspektywy bocznej. Jak widać, kolory odtworzone są bardzo starannie.
Rezydujący w parku kucyk był bardzo ruchliwy. Ustabilizowała go nie tylko moja dłoń, ale również szybki autofocus w telefonie LG V40.
A to już wejście do kompleksu parkowo-dworkowego w Janowcu.
Bardziej centralnie znajduje się ten dworek. Dalej widok na skarpę i ruiny zamku.
Park w Janowcu jest bardzo piękny, ale widok ze skarpy jeszcze piękniejszy.
No i zwieńczenie podróży. Ruiny zamku w Janowcu, widziane pod różnym kątem.
Ruiny zamku w Janowcu, widziane pod różnym kątem.
Ruiny zamku w Janowcu, widziane pod różnym kątem.
Po powrocie do Warszawy sprawdziłem, jak wychodzą zdjęcia w trybie nocnym. Aparat nieźle sobie radzi z gainowaniem światła.
Autor: Michał Dziadosz.