Tajny myśliwiec Hitlera, który mógł odmienić bieg wojny. Uratowały nas miesiące
Pod koniec II wojny światowej Niemcy pracowali nad supernowoczesnym, niewykrywalnym dla radarów myśliwcem. Gdyby zdołali stworzyć coś więcej niż plany konstrukcyjne i zaledwie kilka prototypów, losy światowego konfliktu mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Horten 2-29 mógłby stanowić zagrożenie nie do zatrzymania dla systemów obronnych aliantów. A wszystko to prawdopodobnie przez przypadek.
Bracia Horten, projektując ten samolot, mieli na uwadze przede wszystkim jedno – miał być on szybszy od wszystkich innych maszyn, produkowanych w tamtych czasach. Stąd decyzja o nadaniu mu kształtu latającego skrzydła, drastycznie redukującego opór aerodynamiczny. Dzięki takiemu kadłubowi, wykonanemu niemal w całości z drewna i silnikom odrzutowym Ho 22-9 byłby zdolny do osiągania prędkości rzędu 970 kilometrów na godzinę. A dzięki czterem działom 30 mm i dwóm 500-kilogramowym bombom , przewożonym na pokładzie, stanowić mógłby poważne zagrożenie dla celów na ziemi i w powietrzu.
Taki projekt tego myśliwca i bombowca miał jednak jeszcze jedną konsekwencję. Horten Ho 22-9 byłby również o wiele trudniej wykrywalny przez stosowane przez siły aliantów radary. Jego projektant twierdził po wojnie, że również to od początku było jego zamiarem, ale jest równie prawdopodobne, że wyszło tak całkowicie przez przypadek.
- Moim zdaniem ich celem w tamtych czasach było sprostanie wymaganiom dotyczącym szybkości i zasięgu. Koncepcja latającego skrzydła była dzieckiem Reimara Hortena i nadał on projektowi taki kształt z powodów aerodynamicznych – o radarach zaczął mówić dopiero po wojnie – twierdzi Russell Lee z waszyngtońskiego National Air and Space Museum, w którym znajduje się jedyny zachowany egzemplarz prototypu samolotu. – Nie ma on żadnych pionowych powierzchni, zwiększających stabilność czy sterowność. Cała zewnętrzna powierzchnia tego samolotu zwiększać ma jego siłę nośną – dodaje.
A jednak testy, przeprowadzone na początku 2009 roku dowiodły, że – niezależnie od tego, jakie były plany konstruktorów – Horten Ho 22-9 mógł być jednocześnie pierwszym myśliwcem-bombowcem typu stealth w historii. Grupa ekspertów zrekonstruowała wtedy samolot na podstawie ocalonego prototypu i oryginalnych planów, by na kalifornijskiej pustyni Mojave przetestować na nim działanie radarów z czasów II wojny światowej.
Do zbudowania własnej wersji samolotu wykorzystali, tak jak w oryginalnej konstrukcji, głównie drewno. Również metoda budowy odpowiadała ówczesnym standardom – całość połączono głównie z wykorzystaniem gwoździ i kleju. Tak zbudowaną replikę umieszczono na szczycie wysokiej na pięć pięter kolumny. Okazało się, że brytyjski radar byłby w stanie wykryć taki samolot z odległości ok. 130 kilometrów. W przypadku innych drugowojennych myśliwców odległość ta wynosiła ok. 160 kilometrów.
Ta różnica w odległości, która na pierwszy rzut oka może się wydawać niewielka, w praktyce mogłaby się okazać katastrofalna. Przy bardzo wysokiej prędkości, osiąganej przez Hortena Ho 22-9, zmniejszałaby ona czas na reakcję brytyjskich systemów obrony przeciwlotniczych ze standardowych 19 minut do zaledwie 8.
- Prawdopodobnie, przynajmniej przez krótki czas, mógłby on zmienić losy pól bitew, do czasu aż znaleziono by metodę radzenia sobie z nim – mówi Tom Dobrenz, szef projektu rekonstrukcji samolotu.
Jedyne, czego zabrakło Niemcom, to dalsze dopracowanie projektu. Konstrukcja myśliwca, która zapewniała mu dużą szybkość i zmniejszała jego wykrywalność przez radary powodowała również jego obniżoną sterowność i manewrowość. Nawet gdyby Ho 22-9 powstał, to w takim kształcie byłby być może zdolny do ominięcia systemów obrony przeciwlotniczej aliantów, ale już trafienie w cel mogłoby dla niego stanowić poważny problem.
Pierwszy lot prototypu myśliwca odbył się w grudniu 1944 roku. Później Niemcy nie mieli już pilotów, paliwa i przede wszystkim czasu, by dopracować ten projekt. Kto wie, co by było, gdyby prace nad nim zaczęli trochę wcześniej.
_ DG _