"Szeryfowie Facebooka". Samorządowcy wymierzają sprawiedliwość przez internet
Po tym jak burmistrz Kęt wezwał przez Facebooka wandali do usunięcia obraźliwych napisów, został okrzyknięty "szeryfem". Jego motywacja jest jednak zdecydowanie głębsza i pokazuje, że Facebook może być też narzędziem do czynienia dobra.
29.01.2020 | aktual.: 30.01.2020 09:42
Gdy piszemy o mediach społecznościowych i społeczeństwie, najczęściej dotyczy to negatywnych efektów, jak uzależnienia, próby sterowania dyskusją publiczną czy hejtu. Tym razem mamy okazję powiedzieć o tym, jak Facebook stał się narzędziem pozytywnej zmiany w rękach zaradnych samorządowców.
W taki sposób właśnie wykorzystał go burmistrz gminy Kęty, Krzysztof Klęczar. Zrobiło się o nim głośno, gdy przez swoją stronę na Facebooku doprowadził do usunięcia obraźliwego napisu na murze, wymierzonego w jednego z młodych mieszkańców gminy.
Ultimatum przez Facebooka
"No i kochani wandale zepsuli piąteczek (…) daję Wam szansę. Do 10 stycznia (godz. 12.00) te bazgroły mają zniknąć (wszystkie, numer telefonu również), a wszelkie zaczepki pod adresem Damiana od dziś mają się skończyć."
Taki post wraz ze zdjęciem napisu burmistrz Kęt zamieścił na swoim facebookowym profilu. Wandalom dał ultimatum: albo napis i zaczepki znikną, albo sprawa trafia na policję. Ruch okazał się sukcesem, a sprawę udało się rozwiązać bez angażowania służb.
- Jeśli jako dorośli chcemy rozmawiać z dorastającą młodzieżą, to musimy mówić ich językiem i w sposób, w jaki będą słuchać - mówi w rozmowie z WP Tech Krzysztof Klęczar. - Jeśli młodzi ludzie spędzają czas wolny w mediach społecznościowych, a rozmawiają ze sobą przez komunikatory, to też musimy tam być.
Nie dla hejtu
Burmistrz mówi, że chociaż wandalizm mu przeszkadza, to zdecydowanie poważniej traktuje przypadki hejtu wymierzone przeciwko konkretnym osobom. Dlatego jego reakcja na napis była tak zdecydowana.
Ten sposób kontaktu z młodzieżą sprawdza się w gminie Kęty, a telefon burmistrza co chwile rozbrzmiewa dźwiękiem powiadomień z Messengera.
- Moja żona już się przyzwyczaiła, że ktoś do mnie potrafi pisać o pierwszej w nocy, a ja odpowiadam - mówi burmistrz. - Dzieciaki piszą do mnie z najróżniejszymi sprawami: mają problemy w szkole, czują się niezrozumiane, popadają w konflikty z prawem, piszą z problemami, które mogą być oczywiste dla dorosłych, ale dla nich są niezrozumiałe.
Mimo, że w jego rękach sprawdza się świetnie, to Krzysztof Klęczar nie poleca Facebooka jako leku na całe zło. Jest jednak zdania, że z dorośli z dziećmi mogą rozmawiać ich językiem albo wcale.
- Nie chcę moralizować, ani polecać mediów społecznościowych innym samorządowcom - mówi burmistrz. - Nie w każdym przypadku będzie to działać. Polecam jednak nie być obojętnym i rozmawiać z ludźmi w każdy możliwy sposób.
Czyste Starachowice
Media społecznościowe zaczynają być coraz szerzej wykorzystywane przez samorządowców nie tylko do promocji siebie i swoich stanowisk. Skuteczną walkę o porządek w swoim mieście przez Facebooka prowadzi też prezydent Starachowic, Marek Materek. Chętnie publikuje zdjęcia z zaśmieconych, zniszczonych i pomazanych farbą miejsc.
- Publiczne zwracanie uwagi świetnie działa - mówi w rozmowie z WP Tech prezydent Starachowic. - Praktycznie za każdym razem sprawca przeprasza i sam po sobie sprząta lub wpłaca kwotę, która pokrywa sprzątanie lub naprawę szkód.
Jedna z pierwszych sytuacji Materka, gdy wezwał kogoś do posprzątania po sobie, miała miejsce "w realu". Prezydent Starachowic opowiada, że na spacerze zobaczył jak kierowca wyrzuca śmieci z samochodu.
- Złapałem te śmieci, otworzyłem drzwi i wrzuciłem śmieci do środka - mówi Materek. - Usłyszałem tylko "przepraszam".
Starachowicki prezydent często dostaje od mieszkańców miasta na Facebooku zdjęcia zniszczonych i zaśmieconych miejsc. Wtedy publikuje je na swoim profilu i wzywa sprawców zarówno do naprawy jak i poprawy. I najczęściej uzyskuje jedno i drugie.
Tak było w przypadku śmieci wrzuconych przez uczniów liceum do świeżo wysprzątanego zbiornika wodnego w Lubiance - uczniowie posprzątali i wysłali zdjęcie z przeprosinami. Tak było też w przypadku zniszczonej wiaty przystankowej – sprawczyni przeprosiła i na konto miasta wpłaciła kwotę pokrywającą sprzątanie.
"Puszka!"
Innym razem Materek krzyknął z samochodu "puszka!" do mężczyzny, który wyrzucił puszkę po piwie do rowu przed przejściem dla pieszych.
- Facet najpierw nie wiedział, co się dzieje, ale potem ją podniósł.
Zdaniem prezydenta Starachowic zwracanie uwagi pomaga. Uważa, że nawet zwykli mieszkańcy powinni to robić, chociaż mogą mieć mniejszy autorytet niż prezydent miasta.
- Każdy z nas musi dbać o swoje otoczenie i domagać się normalnego, odpowiedzialnego zachowania.