Spisek amerykańskiej policji rodem z serialu TV. O tych urządzeniach nie wolno nikomu mówić
09.04.2015 14:27, aktual.: 09.04.2015 18:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeden z dziennikarzy "Baltimore Sun" wszedł w posiadanie dokumentu, wskazującego na wieloletnie porozumienie policji w Baltimore z prokuratorem generalnym miasta. Jego lektura zdradza spisek rodem z amerykańskiego serialu telewizyjnego – policjantom wolno było przez lata używać niezgodnie z prawem urządzeń podsłuchowych, pod warunkiem, że nikomu o tym nie powiedzą.
W dokumencie pojawia się nawet zdanie o tym, że policji nie wolno ujawnić stosowania urządzeń z rodzaju IMSI-catcher nawet podczas postępowania sądowego – czy to cywilnego, czy kryminalnego. A to dlatego, że działanie tej skrzynki znacząco przekracza kompetencje stróżów prawa i to, co wolno im robić bez konkretnego nakazu. Mimo tego zanotowano przynajmniej 47 przypadków ich użycia pomiędzy 1 maja 2010 a 3 października 2014 w samym Hrabstwie Erie.
Do czego zdolne są takie urządzenia? Policjanci, którzy korzystali z nich bez nakazów, informowali sąd jedynie, że pełnią one rolę analogiczną do rejestratorów połączeń w telefonii naziemnej. Te pozwalają jedynie na zapisywanie numerów, na które dzwoniono z podsłuchiwanego aparatu. Prawda jest taka, że IMSI-catchery pozwalają na znacznie, znacznie więcej.
Z zasady swojego działania takie urządzenie podszywa się pod wieżę telekomunikacyjną. Wszystkie połączenia z komórek, znajdujących się w jego zasięgu, zanim trafią do sieci przechodzą przez gruntowną analizę. Policjanci są później w stanie określić identyfikatory wszystkich komórek, ich numery, a także numery wszystkich połączeń wychodzących oraz ich lokalizację.
Z powodu kontrowersji, jakie mogłoby wywołać używanie takich urządzeń bez nakazu sądowego, prokurator radzi policjantom w dokumencie skontaktowanie się z FBI w razie podejrzenia, że proceder może wyjść na jaw. Biuro miałoby wtedy "odpowiednio zareagować".
Władze hrabstwa robiły rzecz jasna co w ich mocy, by porozumienie to nigdy nie wyszło na światło dzienne, ale w końcu dziennikarzom udało się wejść w posiadanie jego kopii.
Co ciekawe, niezgodne z prawem podsłuchiwanie obywateli nie jest wcale w USA procederem nowym. Wydawałoby się, że ujawniona w 2013 roku przez Edwarda Snowdena skala działań szpiegowskich, prowadzonych na terenie kraju przez NSA, była konsekwencją przede wszystkim strachu przed terroryzmem, powszechnego w Stanach po atakach z 11 września 2001. Okazuje się jednak, że kraj ten ma długą tradycję w tej dziedzinie.
Jak poinformowała gazeta USA Today, niemal dekadę wcześniej, w 1992 roku, rozpoczął działania program do złudzenia przypominający późniejsze działania NSA. Zbierano wtedy masowo informacje na temat połączeń telefonicznych, wykonywanych przez obywateli USA, na zlecenie DEA – agencji rządowej, odpowiedzialnej za walkę z przestępstwami narkotykowymi. Co ciekawe, zakres praw, jakimi dysponowali podsłuchujący w imię walki z niebezpiecznymi substancjami przekraczał nawet to, co wolno w tej chwili NSA.
_ DG _