Soundsmith Strain Gauge rewolucja w odtwarzaniu czarnych płyt - test
Jeśli ktokolwiek twierdzi, że gramofony trafiły już na śmietnik historii odtwarzania dźwięku, jest w błędzie. Od jakiegoś czasu daje się zauważyć renesans gramofonów, a co za tym idzie powrót do płyt winylowych. Jednak technologia stosowana w gramofonach liczy sobie już ponad sto lat
18.05.2010 | aktual.: 18.05.2010 12:33
Niedawno natknęliśmy się na wkładkę gramofonową działającą na innej zasadzie niż pozostałe. Jest to produkt Strain Gauge firmy Soundsmith. Firma ta funkcjonuje na rynku już 3. lat. Do tej pory zajmowała się serwisowaniem sprzętu audio, ze szczególnym uwzględnieniem wkładek gramofonowych, w tym tzw. retippingu, czyli wymiany igieł. Obecnie zajmuje się też wprowadzaniem w życie własnych projektów, a jednym z nich jest Strain Gauge. Jak wskazuje jego nazwa, wykorzystuje „strain gauge” (tensometr elektrooporowy; urządzenie służące do pomiaru odkształceń materiału), do odczytu zawartości rowka na płycie winylowej - a to zupełnie nowe podejście do „starego” przecież tematu. Zasady działania do tej pory najbardziej uniwersalne, czyli magnetyczne, nie mają w tym wypadku zastosowania.
Wkładki, w których stosuje się strain gauge, nie są bynajmniej całkiem nowym pomysłem. Sama idea istnieje od lat 60. XX w., kiedy to przedstawiła go firma Euphonics Miniconic. W latach 70. pomysł próbował reaktywować Sao Win. Jednakże żadna z tych prób nie odniosła większego sukcesu. Całkiem możliwe, że rynek nie był po prostu gotowy na tak radykalnie odmienne podejście do tematu. W tym czasie przedwzmacniacze gramofonowe były elementami wbudowanymi we wzmacniacze i przeznaczonymi do wkładek magnetycznych, zgodnymi z charakterystyką RIAA, ponieważ wkładki magnetyczne odczytują prędkość przesuwu rowka. W takich przetwornikach to ruch pewnej masy wkładki generuje bardzo niewielki prąd, który jest następnie wzmacniany przez przedwzmacniacz gramofonowy.
Wkładka typu strain gauge działa zupełnie inaczej. Potrzebuje zewnętrznego zasilania (bo nie jest transduktorem, czyli nie zamienia jednego rodzaju energii w inną) i używa odpowiednika mostka Wheatstone’a, by mierzyć przemieszczanie się igły w rowku, a nie prędkość jej przesuwu. Takie podejście wymaga umieszczenia phonostage’a w osobnej obudowie. Obecnie pomysł zakupu wkładki wraz ze specjalnym, pasującym do niej przedwzmacniaczem nie wydaje się już czymś dziwacznym - może więc nadszedł właściwy czas dla wkładek strain gauge.
Upraszczając nieco zagadnienie, działanie strain gauge polega na użyciu półprzewodników, które zmieniają swoją rezystancję pod wpływem oddziałującej na nie siły - igła, śledząc nierówności w rowku, działa na wspornik z różną siłą, a ten przenosi nacisk na półprzewodniki, które pod jego wpływem zmieniają swoją rezystancję. Mierząc zmianę rezystancji, wkładka „mierzy”. ruch igły w rowku. Jest to możliwe dzięki specjalnemu przedwzmacniaczowi, który najpierw dostarcza prąd do wkładki, a następnie mierzy prąd, który z niej wraca. To tłumaczy małe acz wyraźne niebieskie światełko pojawiające się na jej froncie. Wymaga to zastosowania specjalnego przedwzmacniacza wyposażonego w szczególny zasilacz. Poza tym strain gauge wygląda jak każda inna wkładka.
Wygodne i uniwersalne podłączanie
Strain Gauge podłącza się standardowo - czterema drucikami do czterech pinów, co niewątpliwie jest wygodnym rozwiązaniem, bowiem wkładkę można zastosować w niemal każdym ramieniu. Niemniej ma ona kilka cech, których nie znajdziemy zwykle w high-endowych cartridge’ach. Pierwszą z nich jest obecność dwóch śrubek pozwalających na regulację azymutu i VTA. Drugą jest sposób mocowania elementu z igłą - na silnych magnesach, co umożliwia łatwą wymianę igieł - np. na specjalną do odtwarzania starych płyt na 7. obrotów. Dostępnych jest sześć różnych igieł pasujących do tej wkładki, które, o dziwo, jak na high-endowe elementy są stosunkowo niedrogie. Najdroższa z nich - SGS-6 z rubinowym wspornikiem i szlifem "nude line contact" - kosztuje ok. 3.000 zł.
Ile i za co zapłacimy?
Cały zestaw składający się z wkładki oraz phonostage’a z zewnętrznym zasilaczem kosztuje w najtańszej wersji 30.00. zł, a w najdroższej dwa razy więcej. Wszystkie przedwzmacniacze mają takie same obudowy - drewniane, z charakterystycznymi wyżłobieniami i jasnymi, wielokolorowymi wskaźnikami oraz przełącznikami. Nawet podstawowa, recenzowana wersja SG-400 jest wyposażona w dodatkowe analogowe wejście stereo, regulację głośności oraz opcję mute (wyciszenie). Droższe wersje dodają częściowe lub pełne zdalne sterowanie, znacznie większą ilość wejść analogowych, dynamiczny, elektroniczny wyświetlacz informujący o sile nacisku oraz wskaźniki pokazujące nierówności na płytach czy też ich zdecentrowanie. Wyjście elektryczne ma zintegrowany filtr górnoprzepustowy dla częstotliwości poniżej 12 Hz.
Teoretycznie istnieje możliwość podłączenia Strain Gauge jako przedwzmacniacza bezpośrednio do końcówki mocy, choćby z racji tego, że posiada własną regulację głośności, czy też wejść analogowych, poprzez które można podłączyć inne urządzenia. W praktyce zdecydowanie preferowaliśmy opcję, w której był używany wyłącznie jako phonostage podłączony przez wyjścia RCA do zestawu Naima NAC552/NAP500. Warto wspomnieć, że istnieje również możliwość wykorzystania wyjść zbalansowanych.
Zestaw testowy
Do testu otrzymaliśmy zestaw składający się z SC-40. wraz z wkładką z zamontowaną igłą SGC-6. Niezależnie od tego, której igły będziemy używać, masa wkładki pozostanie bardzo niewielka, niewielkie będzie również wewnętrzne tłumienie. Obydwie te cechy są raczej pożądane, jako że zbyt duże tłumienie powoduje zazwyczaj "rozmazywanie się" dźwięku, utratę szczegółów. Dzięki przemyślanemu kształtowi przetwornika (to niemal idealny prostopadłościan) zarówno jego mocowanie do ramienia RB1000 Regi, jak i ustawienie były stosunkowo proste. Wydatną pomocą była również bardzo szczegółowa instrukcja dołączona do zestawu. Ramię RB1000 było, nawiasem mówiąc, zamontowane na gramofonie będącym hybrydą konstrukcji Linna i Regi. Zgodne z zaleceniami ustawienie siły nacisku - 1,8g - dało bardzo pozytywne rezultaty. Uzyskane pasmo było niemal równe, z niewielkim wzrostem powyżej 10 kHz i umiarkowanym szczytem - ok. +2dB przy 15 kHz. Balans między kanałami był prawie doskonały, podobnie jak separacja stereo, a częstotliwość
rezonansowa przy masie efektywnej wynoszącej 14g wynosiła ok. 12 Hz.
Bogactwo funkcji
Przedwzmacniacze gramofonowe i wkładki nieczęsto oferują większy zakres funkcji, ale Strain Gauge jest wyjątkiem. Jest dostępny w wielu wariantach i to zarówno jeśli chodzi o zastosowaną igłę, jak i obowiązkowy preamp, a sama wkładka jest mocowana przy użyciu dwóch śrubek, które umożliwiają regulację VTA i azymutu, co jest niezwykle użyteczne zwłaszcza w ramionach z headshellami zamontowanymi na stałe.
Oferta igieł obejmuje zarówno Shiabatę z aluminiowym wspornikiem, jak i Line contact z rubinowym kantilewerem, a także wersję specjalną do odtwarzania starych płyt z prędkością 7. obrotów na minutę. Igły mocowane bardzo pewnie dzięki silnym magnesom są stosunkowo niedrogie. Tego samego nie można niestety powiedzieć o siedmiu wersjach preampu, który w najdroższej opcji podwaja wartość zestawu. Dodatkowe funkcje obejmują zdalne sterowanie głośnością, cztery wejścia liniowe, dynamiczny odczyt siły nacisku, balansu między ściankami rowka oraz wskaźnik zdecentrowania płyty.
Jakość dźwięku
Moglibyśmy opisać brzmienie tej wkładki wieloma różnymi epitetami i niemal wszystkie kojarzyłyby się z przesadnymi pochwałami. W niezwykle realistyczny sposób połączono tu zalety płyty winylowej oraz CD. „Słodkość”. i detaliczność tego pierwszego z gładkością i przejrzystością drugiego.
Cechy charakterystyczne zestawu Strain Gauge to imponująca klarowność, gładkość i neutralność. Biorąc pod uwagę te właśnie aspekty dźwięku, brzmienie konwencjonalnych wkładek wydaje się podkolorowane i nieuporządkowane. Szum starszych płyt jest oczywiście słyszalny, ale w „nieinwazyjny”. sposób - nie przeszkadza w słuchaniu muzyki.
Może brzmienie jest wręcz odrobinę zbyt gładkie, co minimalnie ogranicza ekspresję dynamiki, ale szum tła jest naprawdę niewielki, dzięki czemu zakres dynamiki jest wystarczająco szeroki. Zainstalowanie testowanej wkładki zaowocowało również lepszą czytelnością wokali, zwłaszcza u takich artystów, jak Tom Waits czy Bob Dylan.
Prezentowana stereofonia jest pierwszorzędna, scena oddana precyzyjnie, podobnie jak lokalizacja poszczególnych elementów. Imponujące jest również oddanie głębi sceny muzycznej. W ciągu kilku miesięcy używania tej wkładki z naciskiem ustawionym na 1,8. ani razu nie mieliśmy problemu z przeskakująca igłą.
Trzeba jednak zauważyć, że zestaw Strain Gauge jest bezlitosny. Wiele nagrań zabrzmi dzięki niemu wspaniale, ale wszelkie złe praktyki dźwiękowców, takie jak zbyt duża kompresja, zostaną obnażone - nie ma tu mowy o ukrywaniu niedoskonałości nagrań.
Propozycja firmy Soundsmith jest niestety bardzo droga. Jednak jeśli ktoś już się zdecyduje, na pewno nie będzie żałował - ten zakup w niezwykły sposób zmieni brzmienie Waszego systemu, rzecz jasna na lepsze! W Polsce dotychczas nie ma oficjalnego dystrybutora firmy Soundsmith, więc potencjalni klienci muszą wybrać się po ten sprzęt za granice lub ściągnąć go na zamówienie.
Werdykt
Za
Radykalne, niekonwencjonalne podejście, które zaowocowało wyjątkowo słodkim i czystym dźwiękiem. Najważniejsze zalety to klarowność, precyzja oraz czytelność wokali.
Przeciw
Wysoka cena. Dynamika mogłaby być nieco bardziej żywiołowa. Wzornictwo pozostawia nieco do życzenia.
Podsumowanie
To rewolucyjne podejście do odtwarzania winyli zapewnia imponującą klarowność i neutralność brzmienia. O jego atrakcyjności świadczy także możliwość wyboru jednego z wielu wariantów. Jedyny minus to wysoka cena.
Ocena ogólna Hi-Fi Choice (w skali do 1 do 5): 5
Cena: ok. 30.00. zł
Najważniejsze cechy: (Przedwzmacniacz) Wymiary: 40x9x40 cm, Waga 10kg (Zasilacz) Wymiary: 15x7,5x20 cm, Waga 1,8kg, Wymienny element z igłą, Szeroki wybór igieł (m.in. do płyt na 78 obrotów), Wkładka z niebieskimi światełkami na froncie, Wyjścia: Single-ended lub zbalansowane
wydanie internetowe www.hfc.com.pl