Showrooming - sposób cud na tanie zakupy. Sklepy liczą straty!

Showrooming - sposób cud na tanie zakupy. Sklepy liczą straty!

Showrooming - sposób cud na tanie zakupy. Sklepy liczą straty!
Źródło zdjęć: © Ktoine / flickr.com / CC
27.08.2013 11:30, aktualizacja: 28.08.2013 14:39

Polacy uwielbiają szukać superokazji. Decydując się na zakup, bardzo często interesuje nas przede wszystkim niska cena. Niestety będąc w sklepie nie mamy pewności, czy decydując się na zakup przepłacimy. A przecież być może u konkurencji tuż za rogiem ten sam produkt może kosztować dużo mniej. Ale czy na pewno stoimy na przegranej pozycji? Polacy znaleźli sposób, jak na zakupach zmienić się ze zwierzyny w prawdziwego łowcę okazji!

Mowa tu o zjawisku „showroomingu”, czyli kupowaniu z telefonem komórkowym w ręku. Moda ta dopiero wchodzi do Polski, ale na świecie już od dawna jest bardzo popularna. Na czym polega tzw. „showrooming”? Klienci chodzą do sklepów, oglądają produkty, a ich ceny sprawdzają za pomocą aplikacji w telefonie i na stronach popularnych porównywarek cen. Bardzo często okazuje się, że oferowany w danym sklepie produkt jest dużo droższy, niż u konkurencji lub w sklepie internetowym, w wyniku czego klient opuszcza sklep, a zakupu dokonuje tam, gdzie znalazł go najtaniej.

Eksperci nie mają wątpliwości, że dzięki internetowi i mobilnej rewolucji rynek zmienia się. Stanowi to duże zagrożenie dla tradycyjnych sklepów, które coraz częściej muszą mierzyć się ze świadomymi klientami uzbrojonymi w smartfony z dostępem do internetu i aplikacje, które w kilka sekund pozwolą im zorientować się, czy rzeczywiście właśnie trafili na superokazję.

Wielkie sieci już dawno dostrzegły ten problem i starają się walczyć z showroomingiem. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło wam się napotkać na problemy z dostępem do internetu w popularnych sieciach handlowych, prawdopodobnie sprzedawcy próbowali zakłócić sygnał sieci, abyśmy nie mogli porównać cen w internecie. Walka sprzedawców ze sprytnymi klientami trwa, ale chyba nie tędy droga. Przekonał się o tym jeden z Australijskich marketów z elektroniką, który wprowadziła opłatę za wejście do sklepu. Pieniądze były zwracane dopiero, gdy klient coś kupił. Powodem nałożenia na klientów takich restrykcji było traktowanie sklepu niczym galerii wystawowej. Klienci po prostu przychodzili do sklepu, aby obejrzeć sprzęt, a zakupu dokonywali gdzieś indziej. Nie trudno było przewidzieć, że pomysł poniósł fiasko, zresztą sklep już się z niego wycofał.

Porównywarki cenowe na topie

Wzrost popularności porównywarek cenowych, takich jak Ceneo, Nokaut czy Skąpiec świadczy o tym, że łowienie okazji staje się powoli naszym narodowym sportem. Wspomniane serwisy odnotowują miliony odwiedzin w ciągu każdego miesiąca. Co ciekawe, wzrasta liczba użytkowników mobilnych, którzy korzystają z porównywarek za pomocą coraz popularniejszych smartfonów. Szacuje się, że tylko do końca roku liczba używanych w Polsce smartfonów wyniesie nawet 8 mln. Z jednej strony niesie to ze sobą ogromne zagrożenie dla tradycyjnych sklepów, z drugiej jednak daje im szansę na dostosowanie się do nowych reguł gry.

Tradycyjne sklepy obciążone są rozmaitymi kosztami, które sklepy internetowe mogą znacznie redukować a nawet całkowicie uniknąć. Liczne powierzchnie sprzedażowe, pracownicy bezpośrednio obsługujący klientów czy w końcu bardzo kosztowne kampanie reklamowe - to wszystko musi przecież mieć swoje odzwierciedlenie w cenie, która z reguły jest mniej atrakcyjna niż w sklepie internetowym, którego prowadzenie pochłania mniej kosztów, co przekłada się na atrakcyjne ceny oferowanych produktów. Co więcej, coraz chętniej decydujemy się na robienie zakupów w internecie. Nie chodzi tu wyłącznie o niższe ceny, ale również o naszą wygodę - zakupy możemy zrobić bez wychodzenia z domu, oszczędzając czas i pieniądze.

Kto może się zacząć bać?

Jak dotkliwe może być zjawisko „showroomingu”. przekonali się na własnej skórze Amerykanie. Dwie duże sieci handlowe - Walmart i Best Buy - przez lata miały opinię najtańszych. Jednak klienci zmienili swoje zachowania i zaczęli szukać najlepszych ofert za pomocą internetu. W efekcie na miejscu w sklepie zakupu dokonywało tylko kilka procent zainteresowanych, a reszta korzystała z tańszej oferty sklepu internetowego Amazon. Firmy te musiały zaakceptować nowe otoczenie i spróbować się do niego dostosować. Walmart wprowadził aplikację, która pozwala znaleźć towar i zamówić go przez internet nawet, gdy nie jest dostępny na magazynie. Z kolei Best Buy poszedł o krok dalej i pozwala na miejscu sprawdzić ile dany produkt kosztuje u konkurencji - jeśli jest taniej, sklep zwraca różnicę.

Nie ma wątpliwości, że „showrooming”. zmieni nasz rodzimy rynek. W ciągu kilku najbliższych lat polskie sklepy będą wyglądały zupełnie inaczej. Sprzedawcy muszą spróbować stawić czoła klientom ze smartfonami w rękach. Być może sklepy faktycznie zmienią się w galerie wystawowe, w których będzie można obejrzeć i zamówić towar w korzystnej cenie. Nie mogą jednak zapominać, że zawsze będą klienci, dla których ważna będzie dostępność towaru na miejscu oraz stuprocentowa pewność zakupu.

Źródło: Gazeta Wyborcza, SW, WP.PL

SW/GB/SW

_ Zdjęcia mają charakter wyłącznie ilustracyjny. Zamieszczone teksty nie dotyczą osób umieszczonych na zdjęciach. _

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (753)