Samsung Galaxy S9 Plus. Miał być wodoodporny, nie był
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Można by założyć, że jeśli kupuje się ponoć wodoodporny smartfon i to klasy wyższej, o zalanie obawiać się nie trzeba. Cóż, tak brzmi teoria. Rzeczywistość okazuje się inna.
- Telefon Samsung Galaxy S9+ nie jest wodoodporny. Uszczelki nie trzymają, po roku od zakupu, na głębokości nie większej niż 0,5m uszczelki puściły. Woda prawdopodobnie dostała się przez gniazdo karty SIM – żali się internauta o nicku "Skup-laptopow", prezentując fotografie uszkodzonego smartfonu.
Jest to o tyle zaskakujące, że Galaxy S9+ to model reklamowany m.in. właśnie... rzekomą wodoodpornością. "Smartfon, który nie boi się wody" – czytamy na oficjalnej stronie producenta. Co więcej, jak deklaruje Samsung, owa wodoodporność potwierdzona jest normą IP68, a sprzęt może wytrzymać nawet półgodzinne zanurzenie na głębokości 1,5 m.
Powiecie: wpadki się zdarzają, w razie czego jest gwarancja. I tu dochodzimy do sedna sprawy. O ile producenci bardzo chętnie sprzedają telefony jako wodoodporne, o tyle nie biorą za to żadnej odpowiedzialności.
Opisywany przypadek dotyczy Samsunga, ale tak naprawdę większość wiodących producentów, czy to Apple czy Huawei, wyklucza w warunkach gwarancji naprawę zalanych urządzeń. Patrząc z prawnego punktu widzenia, mogą to zrobić, gdyż gwarancja producenta jest świadczeniem dobrowolnym.
- Samsung odmówił naprawy telefonu powołując się na zapis w karcie gwarancyjnej że telefon po zalaniu nie podlega naprawie i gwarancja jest nieważna – kontynuuje poszkodowany.
Co innego rękojmia, która obliguje do odpowiedzialności sprzedawcę, a także pojęcie niezgodności towaru z umową. Jeśli roszczeń użytkownika nie uwzględni sklep, zmusi go do tego UOKiK. Niemniej jednak wszystkim producentom, którzy oferują "wodoodporne" telefony, a nie są w stanie tego potwierdzić gwarancją, należy się po prostu medal za bezczelność.