Republika Chińska rezygnuje z prac nad nowym rodzimym myśliwcem
Od blisko ośmiu lat w światku lotniczym słyszało się o pracach nad samolotem myśliwskim nowej generacji dla sił powietrznych Republiki Chińskiej. Miał on być następcą obecnie używanego rodzimego myśliwca F‑CK‑1 Ching‑kuo. Program postępował rzekomo w niezłym tempie, mówiło się o zbudowaniu demonstratora technologii w 2025 r. I wszystko to jak krew w piach.
22.11.2024 | aktual.: 22.11.2024 14:50
W trakcie posiedzenia parlamentarnej komisji spraw zagranicznych i obrony minister obrony Wellington Koo oznajmił, że zamiast dążyć do wprowadzenia do służby rodzimej maszyny, Tajpej pozyska samoloty bojowe produkcji zagranicznej – co oczywiście należy rozumieć jako "amerykańskiej". Koo jasno określił, skąd taka zmiana planów:
– Należy rozwiązać dwa problemy, kiedy chodzi o sprawy związane z myśliwcami nowej generacji – mówił minister. – Trzeba mieć rozwinięte kluczowe technologie niezbędne do budowy samolotów myśliwskich. Kolejną sprawą jest to, że musimy być w stanie pozyskać z innych krajów zasadnicze wyposażenie konieczne do zbudowania myśliwca odrzutowego. Możemy ruszać tylko, jeśli spełnione są oba te warunki. Ale niektóre kluczowe technologie jeszcze nie dojrzały.
Wielką zwolenniczką nowego rodzimego samolotu myśliwskiego była prezydentka Tsai Ing-wen. Jej urzędowanie dobiegło jednak końca w maju tego roku. Następca Tsai, Lai Ching‑te, wyraźnie nie podziela jej entuzjazmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Programowi nadano nazwę Podstawowego Myśliwca Następnej Generacji (Next Generation Main Fighter). Była to jednak nazwa nieco na wyrost. Wszystko wskazywało, że powstanie stosunkowo prosta i tania maszyna. Podobnie jak południowokoreański KF-21 Boramae miała ona być samolotem bojowym generacji 4,5, jedynie reklamowanym jako myśliwiec generacji piątej. Napięta sytuacja na obu brzegach Cieśniny Tajwańskiej zdopingowała Tajpej do przyspieszenia prac.
Początkowe plany zakładały samodzielne opracowanie jednostki napędowej, która miała bazować na silniku TFE1042-70 (F125-GA-100) z F-CK-1. Najwyraźniej uznano to za zbyt ambitne przedsięwzięcie, mimo że TFE1042 to stosunkowo prosta konstrukcja. W latach 80. Tajwańczycy chcieli użyć mocniejszej jednostki napędowej w F-CK-1 i byli gotowi współfinansować prace badawczo-rozwojowe mające zwiększyć ciąg TFE1042, ale Waszyngton dał do zrozumienia, że nie pozwoli na eksport tak zmodyfikowanego silnika.
Ostatecznie jako docelową jednostkę napędową nowego samolotu bojowego wskazano silnik turbowentylatorowy General Electric F414, zdobywający rosnącą popularność wśród samolotów mających oferować dużo zdolności bojowe, a jednocześnie zachować przystępną cenę. F414 w różnych wersjach jest stosowany w Super Hornetach i Gripenach E/F, a także w KF-21 (F414-400K) i indyjskim Tejasie Mk. 2 (F414-INS6).
Dobór jednostki napędowej jasno pokazywał, że NGMF nie ma być pełnokrwistym myśliwcem piątej generacji. F414 nie daje bowiem możliwości osiągania prędkości naddźwiękowej bez użycia dopalacza.
Rezygnacja z samodzielnego opracowania jednostki napędowej była pokłosiem przyjęcia rozwiązań sprawdzonych w programie rodzimego okrętu podwodnego IDS. W celu przyspieszenia prac i zmniejszenia kosztów tajwańska marynarka wojenna podzieliła potrzebne technologie i komponenty na trzy kategorie nazwane strefami: czerwoną, żółtą i szarą. "Strefa czerwona" to elementy i umiejętności, których Tajwan nie ma i nie jest w stanie samodzielnie opracować. "Strefa żółta" obejmuje elementy i technologie trudne do pozyskania z zagranicy, ale takie, które można samodzielnie opracować i uruchomić ich produkcję. Wreszcie "strefa szara" dotyczy wszystkiego, co już opracowano i wdrożono do produkcji na Tajwanie.
Niestety Koo nie sprecyzował, które dokładnie technologie okazały się niedojrzałe. Czyżby uznano, że pozyskanie zagranicznych silników to jednak zły pomysł? A może problem dotyczył stacji radiolokacyjnej i innych czujników? Jeśli w ogóle poznamy odpowiedź na to pytanie, to nie w najbliższym czasie.
Trzeba się też pochylić nad innym pytaniem: skoro nie NGMF, to co? Czyżby F-35? Tajpej jest szczególnie zainteresowane F-35B, ograniczającym zależność od bardziej narażonych na ataki dużych lotnisk.
Tajwan jako mimo wszystko bliski sojusznik USA powinien móc liczyć na dostęp do najnowszych amerykańskich myśliwców. Chińskie analizy z przełomu wieków zakładały, że Lightningi II, wówczas znane jeszcze jako JSF, trafią na wyspę około roku 2015. Faktycznie, Tajpej wyraża zainteresowanie F-35 od lat. Sprawa nabrała kształtów za prezydentury Donalda Trumpa. W roku 2018 ówczesny minister obrony Yen Teh-fa twierdził nawet, że już rozpoczęły się negocjacje. Ale nic z tego nie wyszło.
W sierpniu 2019 roku, tak jakby na osłodę, amerykańska administracja zgodziła się na sprzedaż Tajwanowi dużej partii uzbrojenia, obejmującej też nieujawnioną liczbę F-16 Block 70/72. Później wyszło na jaw, że chodziło o sześćdziesiąt sześć egzemplarzy. Podpisanie kontraktu było jednak zawieszone, bowiem według nieoficjalnych doniesień Trump starał się wykorzystać umowę jako kartę przetargową w negocjacjach handlowych z Chinami.
Siły powietrzne Republiki Chińskiej posiadają obecnie 140 F-16V, zmodernizowanych w myśl kontraktu z 2017 roku ze standardu F-16A/B. Wykonawcą prac było tajwańskie państwowe przedsiębiorstwo Aerospace Industrial Development Corporation (AIDC), ale niezbędne podzespoły dostarczał koncern Lockheed Martin. Wraz z dostawami fabrycznie nowych maszyn da to skokowy wzrost potencjału bojowego tajwańskiego lotnictwa. Większa liczba samolotów wymusi też wzrost liczby pilotów. Obecnie ocenia się, że będzie potrzeba 107 dodatkowych lotników.
Szkopuł w tym, że na Tajwan wciąż czeka na to nieszczęsne "wraz z dostawami". Po serii opóźnień termin dostarczenia pierwszych egzemplarzy ustalono w końcu na trzeci kwartał 2024 roku. Ale nawet tego terminu nie udało się dotrzymać, na ostatnią chwilę wystąpiła jeszcze kilkutygodniowa obsuwa.
Tymczasem już poprzedni minister obrony Chiu Kuo-cheng potwierdził informację, że Tajpej nie otrzyma żadnego odszkodowania za opóźnienia w realizacji kontraktu. W porozumieniu z Waszyngtonem nie przewidziano bowiem kar umownych. W tym kontekście marnym pocieszeniem jest to, że Lockheed zwolnił dwóch dyrektorów tajwańskiego programu. Zresztą głowy posypały się także w pionie tajwańskiego ministerstwa obrony odpowiedzialnym za pozyskanie myśliwców
Niemniej minister Koo oczekuje, że pierwsza maszyna trafi w ręce tajwańskich lotników jeszcze w tym roku, a dostarczenie kompletu sześćdziesięciu sześciu maszyn ma wciąż mieścić się we wcześniejszym harmonogramie, który zakłada koniec dostaw w 2026 roku. Niestety nie udało się przezwyciężyć opóźnienia w dostawach pięćdziesięciu bomb szybujących AGM-154 Joint Standoff Weapon (JSOW). W tym przypadku do końca 2026 roku może być dostarczona jedynie pierwsza partia.
Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora