Izraelowi może zabraknąć amunicji dla obrony przeciwlotniczej
Częste i liczne ataki rakietowe Iranu, Hamasu i Hezbollahu nadwyrężyły izraelskie zapasy pocisków przeciwlotniczych, zwłaszcza do systemu Iron Dome. Eksperci oceniają, że jeśli ataki nie ustaną za jakiś czas Izraelowi może zabraknąć amunicji do systemów przeciwlotniczych.
31.10.2024 11:14
Izrael ma jeden z najlepszych zintegrowanych systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych na świecie. Do zwalczania środków napadu powietrznego wykorzystuje co najmniej cztery różne systemy różniące się zasięgiem i wysokością, na jakiej mogą zwalczać wrogie samoloty i pociski. System został zaprojektowany do zwalczania wszystkich rodzajów zagrożeń, od najpoważniejszych w postaci pocisków balistycznych, przez pociski manewrujące, samoloty aż po niewielkie niekierowane pociski rakietowe i granaty moździerzowe.
Izrael w walce o swoje bezpieczeństwo
Systemy te wielokrotnie udowadniały swoją skuteczność. Tylko w ciągu ostatniego roku musiały odeprzeć dwa duże ataki ze strony Iranu, a także niemal codzienny ostrzał ze strony Hamasu i Hezbollahu. Oczywiście dużą rolę w odpieraniu tych ataków odegrało również lotnictwo – izraelskie i sojusznicze – ale i tak izraelska obrona przeciwlotnicza zużyła tysiące pocisków wszystkich rodzajów. I chociaż lokalne fabryki pracują na trzy zmiany, a dostawy realizują również Amerykanie, to wojskowi oficjele i przedstawiciele przemysłu ostrzegają, że zapasy pocisków przeciwlotniczych są na wyczerpaniu.
Rakiety balistyczne są zwalczane w górnych partiach atmosfery i poza nią przez systemy Arrow 2 i Arrow 3. Kolejną warstwę ochrony stanowi system David's Sling (Proca Dawida) będący z grubsza odpowiednikiem amerykańskiego Patriota. Same Patrioty również są w uzbrojeniu Izraela. Jednak najbardziej znanym i najbardziej zapracowanym systemem jest Żelazna Kopuła (Iron Dome) – system o najmniejszym zasięgu stanowiący ostatnią, a często jedyną, linię obrony przed niekierowanymi pociskami rakietowymi nazywanymi powszechnie acz niepoprawnie Katiuszami, pociskami manewrującymi, amunicją artyleryjską czy niewielkimi dronami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bo zdrowie jest najważniejsze! Biohacking w służbie ludzkości - Historie Jutra napędza PLAY #2
Producent Żelaznej Kopuły – spółka Rafael – chwali się dziewięćdziesięcioprocentową skutecznością systemu, co potwierdzają deklaracje urzędników amerykańskich. Począwszy od ataku Hamasu z 7 października 2023 r. system jest wykorzystywany niemal codziennie. Mimo tak wysokiej skuteczności część obserwatorów ma obawy czy taki stan rzeczy może być utrzymany jeszcze przez długi czas.
Kurczące się zapasy amunicji
Pierwszym powodem jest wspomniany już kurczący się zapas amunicji. Drugim powodem jest obawa o możliwy zmasowany i skoordynowany atak Hamasu, Hezbollahu i Iranu z różnych kierunków, który może zwyczajnie przeciążyć cały system, który nie będzie w stanie zwalczać tak wielu celów jednocześnie. A trzecim powodem jest domniemana niższa skuteczność systemu wobec dronów, które lecą niżej i znacznie wolniej niż rakiety.
Potwierdzeniem tego ma być udany atak dronem przeprowadzony 13 października na izraelski obóz wojskowy. W ataku kilku żołnierzy zginęło, a około 60 zostało rannych. W tym wypadku nie zadziałał ani system przeciwlotniczy ani alarmowy, który dałby czas na poszukanie schronienia. Izraelskie władze rozpoczęły dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny porażki obrony przeciwlotniczej.
Zużycie pocisków przez Żelazną Kopułę jest wyjątkowo wysokie, ponieważ dla zwiększenia pewności przechwycenia do każdego celu wystrzeliwuje się po kilka pocisków. W czasie odpierania jednego ataku Izraelczycy odpalają dziesiątki tych pocisków. Każdy z nich kosztuje około 40000 funtów. A i tak nie strzela się do wszystkich rakiet lecących w kierunku Izraela.
System jest zaprojektowany w ten sposób, że komputery analizujące dane otrzymane z radarów są w stanie dosyć dokładnie określić miejsce upadku każdej wrogiej rakiety. Jeśli komputer uzna, że dana rakieta spadnie na teren niezamieszkały to się do niej nie strzela. Jak powiedział jeden z analityków: nie ma sensu strzelać drogimi rakietami do czegoś co spadnie po środku pustyni.
Dlatego w intrenecie można znaleźć filmy rakiet spadających na terytorium Izraela, ale to nie jest dowód na nieskuteczność izraelskiej obrony przeciwlotniczej. Jeśli chodzi o irański atak z 1 października oficjalna skuteczność izraelskiej obrony przeciwlotniczej została oceniona na 99%. Oczywiście, swój udział w tym mieli również sojusznicy, zwłaszcza Amerykanie i Brytyjczycy, którzy wykorzystali swoje myśliwce stacjonujące na Bliskim Wschodzie i niszczyciele rakietowe na M. Śródziemnym.
Wobec trudnej sytuacji izraelskiej obrony przeciwlotniczej Amerykanie wysłali do Izraela własny system obrony przeciwrakietowej THAAD wraz z setką żołnierzy do jego obsługi. Ma to być nie tylko wzmocnienie obrony sojusznika, ale również sygnał w kierunku Iranu, że kolejne ataki mogą spowodować starty wśród amerykańskich żołnierzy, co może spotkać się z militarną odpowiedzią ze strony USA.
THAAD jest wyspecjalizowanym systemem przeznaczonym do zwalczania rakiet balistycznych i głowic bojowych w najwyższych warstwach atmosfery. Bateria THAAD składa się z dziewięciu wyrzutni mieszczących po dziesięć pocisków każda. Pociski mają zasięg 200 km i mogą zwalczać cele na wysokości do 150 km. Cele są wykrywane i wskazywane przez radar AN/TPY-2 o zasięgu 1000 km. Cele są niszczone energią kinetyczną w wyniku uderzenia przeciwpocisku w rakietę balistyczną przeciwnika.