Rosyjskie Iskandery przy polskiej granicy. Zobacz, dlaczego boi się ich cały świat
To najgroźniejsza broń jaką Rosjanie mają w arsenale. Zaczęła być projektowana jeszcze w czasach ZSSR. Mimo późniejszych kryzysów politycznych i gospodarczych, udało się Moskwie zachować pozycję lidera w tej technologii. Pytamy eksperta, czy rzeczywiście Iskandery mogą być poważnym zagrożeniem dla Europy.
08.02.2018 | aktual.: 08.02.2018 18:16
W poniedziałek w południe rakiety Iskander rozmieszczono w obwodzie kaliningradzkim. Jednak dla NATO-6130285597505153c) i sojuszników paktu nie powinno być to zaskoczeniem. Już w grudniu rosyjski "Kommiersant" donosił, że od 2018 r. Rosja na stałe będzie je utrzymywać w obwodzie kaliningradzkim.
Czy Iskandery faktycznie są niebezpieczne? Ekspert uważa, że tak, bo trudniej jest je przechwycić - To bardzo groźna broń. Standardowy pocisk balistyczny leci po krzywej balistycznej i dopiero w ostatniej fazie tor lotu jest korygowany, aby precyzyjnie trafić w cel. Natomiast Iskander może manewrować już od momentu ponownego wejścia w atmosferę – mówi dla WP Michał Likowski, ekspert ds. uzbrojenia i szef specjalistycznego magazynu "Raport".
Powoduje to, że systemy przeciwlotnicze mają o wiele trudniejsze zadanie. Wprawdzie wykonywane manewry są stosunkowo łagodne, jednak ekspert zaznacza, że przy prędkości kilku tysięcy kilometrów na godzinę próba przechwycenia pocisku staje się bardzo trudna. - Nowoczesne systemy przeciwlotnicze przewidują trajektorie lotu i w tym kierunku wystrzeliwany jest antypocisk. Natomiast przy tych prędkościach odchylenie od tego toru lotu nawet o kilka stopni, może spowodować, że antypocisk nie zdąży przechwycić Iskandera – wyjaśnia Likowski.
Obawy nie bez podstaw
System Iskander trafił do rosyjskiej armii w 2007. Rakiety wraz z wyrzutniami przewożone są na mobilnych platformach samochodowych. Rosjanie w swoim arsenale mają dwa rodzaje rakiet. 9M723K1 mają zasięg do 500 km. Dystans ten pokonują bardzo szybko, bo napędzane są silnikiem rakietowym z maksymalną prędkością około 7 tys. km/h. W czasie tej drogi, trwającej mniej niż kilkanaście minut, przelatują bardzo blisko granicy kosmosu.
Nowsze 9M728/R-500 lecą nieco wolniej. Ważniejsze jednak, że lecą nisko nad ziemią. Do tego szacuje się, choć Rosjanie tego nie potwierdzają, że najprawdopodobniej mogą przelecieć nawet 2 tys. kilometrów.
- Rzeczywiście Iskandery są w stanie wykonywać ataki po bardzo płaskiej trajektorii. Praktycznie bez opuszczania ziemskiej atmosfery. To powoduje, że - ze względu na krzywiznę ziemi - wykrycie takiego pocisku przez radary następuje później niż w przypadku pocisków klasycznych, lecących wyższą trajektorią. Obrońcom pozostaje dużo mniej czasu na reakcję – wyjaśnia Likowski.
Iskandery są też bardzo celne. Według nieoficjalnych informacji mogą trafiać w obiekty wielkości kilku metrów. Nie dość, że trudno je przychwycić w locie, to również na ziemi nie są łatwym celem dla wywiadu.
Rakiety przewożone są na mobilnych platformach i w czasie działań wojennych mogą być praktycznie w ciągłym ruchu. Sama wyrzutnia ważąca mniej niż nowoczesny czołg (42 tony), również nie jest przeszkodą w błyskawicznym przerzucaniu oddziałów bojowych.
Jeżeli dodać do tego jeszcze fakt, że mogą przenosić głowice termojądrowe o mocy ponad kilkuset kiloton (ta zrzucona na Hiroszimę miała zaledwie 16 kiloton), oczywistym staje się, że strach przed nimi nie jest tu wyimaginowaną emocją.
- O obawach, jakie świat zachodni ma wobec Iskanderów, świadczy przyspieszenie prac nad głęboką modernizacją istniejących lub budową zupełnie nowych systemów obrony powietrznej. Te, które są obecnie w służbie, zapewniają minimalne prawdopodobieństwo skutecznego przechwycenia Iskanderów – mówi Likowski.
Zagadka dla ekspertów
Jak to się stało, że Rosjanie, częściej kojarzeni z zapóźnieniem technologicznym niż innowacjami, stworzyli taką broń?
- To efekt wdrożenia pomysłu jeszcze w czasach ZSSR. Moskwie, jeszcze przed rozpadem Związku, udało się z dużą skutecznością rozwinąć kluczowe technologie i zdolności w tym zakresie. Jedynie Izraelczycy rozwinęli podobnej klasy pocisk, o nazwie LORA, działający na identycznej zasadzie - wyjaśnia Likowski.
Wiadomo, że Iskandery są precyzyjne, ale jak wygląda ich realna skuteczność w niszczeniu celów? Tego również oficjalnie nie wiadomo. Za to nieoficjalnie mówi się, że swoją siłę pokazały podczas wojny w Gruzji w 2008 r., błyskawicznie niszcząc batalion blisko 30 czołgów. Jednak Moskwa temu zaprzecza. Więcej wiemy o skuteczności broni w Syrii.
- Trafienia Iskanderów w Syrii wydają się być precyzyjne, ale można zakładać, że leciały po zwykłej krzywej - ze względu na brak obrony rebeliantów - mówi ekspert. Dlaczego Rosjanie nie wykorzystali pełnych możliwości systemu, by odstraszyć swoich potencjalnych wrogów? - Manewrowanie dostarczyłoby wywiadom danych, co do prawdziwych zdolności tej broni. Na tym polega dodatkowa trudność w pełnym rozpoznaniu możliwości rakiet - tłumaczy Michał Likowski.
A co z polskimi systemami antyrakietowymi? System Patriot, który rząd planuje kupić od Amerykanów, świetnie sprawdza się przy przechwytywaniu pierwszej generacji pocisków balistycznych rodziny SCUD. Z Iskanderami tak naprawdę nie wiadomo, jak by mu się to udawało. Testu w boju nie ma - albo nie znamy jego wyników.
Obecnie amerykańska armia prowadzi procedurę budowy praktycznie całkiem nowego systemu tej klasy. Jak wyjaśnia Likowski, część jego elementów, w tym system dowodzenia IBCS i pociski PAC-3 MSE, mają być wykorzystywane również w polskim systemie obrony przeciwlotniczej i antybalistycznej.