Rosyjska broń wywoła "radioaktywne tsunami". Eksperci zaniepokojeni Posejdonem 2M39
Rosja pracuje nad bronią jądrową Posejdon 2M39, która może przemieszczać się po dnie oceanu, aby następnie wybuchnąć w pobliżu wybrzeża. Jak donosi CNN, eksplozja przyczyni się do powstania "radioaktywnego tsunami".
06.04.2021 15:15
Według CNN "Rosja gromadzi bezprecedensową siłę militarną w Arktyce" i przeprowadza tam testy swojej najnowszej broni jądrowej, o czym mają świadczyć niedawno wykonane zdjęcia satelitarne. Ekspertów martwi szczególnie Posejdon 2M39. Jego wybuch może doprowadzić do zniszczenia przybrzeżnych miast oraz skażenia części lądu, która przez dziesięciolecia nie będzie nadawała się do ponownego zamieszkania.
Niepokojące działania Rosji w Arktyce
Jak zaznacza CNN, Posejdon 2M39 to bezzałogowa torpeda atomowa typu stealth, zaprojektowana w taki sposób, aby przemieszczała się pod dnie oceanu lub morza (z prędkością do 55 kilometrów na godzinę) niezauważona przez obronę przeciwnika. Broń będzie wyposażona w głowicę jądrową o mocy co najmniej dwóch megaton, której wybuch wywoła radioaktywne fale. Zasięg drona-torpedy wyniesie około 10 tys. kilometrów.
Już w zeszłym roku Christopher A. Ford, były zastępca sekretarza stanu ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i nieproliferacji broni w rozmowie z CNN ostrzegał, że, Poseidon 2M39 został zaprojektowany w celu "zalania amerykańskich nadmorskich miast radioaktywnymi falami tsunami".
Potężna broń jądrowa
Plan budowy broni po raz pierwszy ogłoszono w 2015 roku, ale wówczas nikt nie wierzył, że taka technologia może w ogóle powstać. Eksperci nazywali ją nawet "papierowym tygrysem", czyli czymś, co jest tylko pozornie groźne. Jak jednak dowodzą ostatnie rosyjskie testy wojskowe i inne działania prowadzone w Arktyce, cały pomysł nabrał bardzo realnych i niebezpiecznych kształtów.
- Jest to absolutnie projekt, który zostanie wykorzystany do straszenia, jako karta negocjacyjna w przyszłości, być może w rozmowach o kontroli zbrojeń - powiedziała CNN prof. Katarzyna Zysk z Norwegian Institute for Defence Studies. Zdaniem ekspertki, aby tak było, musi on być wiarygodny, a wszystko wskazuje na to, że taki właśnie jest.