Roboty - nasi towarzysze w przyszłości
Nikt nie musi się obawiać, że w supermarkecie będzie prowadzony przez autonomiczny wózek na zakupy do produktów, których tak naprawdę wcale nie chce. Kiedy pierwszego dnia dwudniowego sympozjum "New Frontiers in Human-Robot Interaction" w Leicester Cristian Bogdan z Królewskiego Instytutu Technologicznego (Royal Institute of Technology) w Sztokholmie opowiadał o tym, jak zrobotyzowany wózek na zakupy przez celowe spowalnianie może zwracać uwagę klienta na określone artykuły, w kolejnym wykładzie drugiego dnia sympozjum specjalista musiał przyznać: "wzór sekwencji ruchów jest znacznie bardziej skomplikowany niż wzór pierwszego ruchu".
06.04.2010 | aktual.: 06.04.2010 15:41
Nikt nie musi się obawiać, że w supermarkecie będzie prowadzony przez autonomiczny wózek na zakupy do produktów, których tak naprawdę wcale nie chce. Kiedy pierwszego dnia dwudniowego sympozjum "New Frontiers in Human-Robot Interaction" w Leicester Cristian Bogdan z Królewskiego Instytutu Technologicznego (Royal Institute of Technology)
w Sztokholmie opowiadał o tym, jak zrobotyzowany wózek na zakupy przez celowe spowalnianie może zwracać uwagę klienta na określone artykuły, w kolejnym wykładzie drugiego dnia sympozjum specjalista musiał przyznać: "wzór sekwencji ruchów jest znacznie bardziej skomplikowany niż wzór pierwszego ruchu".
Jak twierdzi Bogdan, wielu użytkowników stawiało opór ruchom robota i zmuszało go do podążania dawną trasą. Interakcja między człowiekiem a robotem podczas poruszania się po sklepie była trudna: sam ruch wózka dekoncentruje, ekran dotykowy nie jest łatwy w obsłudze, a komunikację głosową zakłóca odgłos silnika i wibracje. Przejęcie władzy przez roboty nie jest więc wcale rychłe. Taki wniosek nasuwa się na myśl także po innych wykładach. Mohammadreza Asghari Oskoei (Uniwersytet w Hertfordshire)
pokazywał, jak robota można nauczyć utrzymywania odpowiedniego dystansu od człowieka. Na pytanie, w jaki sposób zapobiec temu, żeby robot nie oddalał się, kiedy człowiek chce mu coś przekazać, specjalista nie umiał jednak odpowiedzieć. To wymaga kolejnych badań nad rozpoznawaniem mowy ludzkiego ciała.
Inne obawy są bardziej uzasadnione – np. że w podeszłym wieku zostaniemy powierzeni opiece robota-opiekuna. Amanda Sharkey z Uniwersytetu w Sheffield poruszyła etyczne kwestie stosowania robotów w opiece nad ludźmi starszymi. Sharkey wymieniła trzy technologie: roboty-asystenci pomagający w realizacji codziennych czynności mogą np. karmić ludzi albo przenosić z łóżka na wózek inwalidzki. Inne systemy zaś pełnią nadzór i mogą w razie konieczności wezwać pomoc. Wreszcie trzecia kategoria to roboty-towarzysze, podobni wyglądem do małych zwierząt, które osobom w podeszłym wieku zapewnią towarzystwo. Wśród wielu obserwatorów ten trzeci rodzaj robotów jednak budzi obawy: mówi się, że za sprawą mechanicznych towarzyszy ucierpi godność osób starszych.
Sharkey zauważała jednak, że tego typu roboty w domach spokojnej starości prowadziły także do intensyfikacji kontaktów między mieszkańcami. Badania wskazują na poprawę jakości życia. Może to jedynie kwestia czasu: współczesne prototypy będą przecież wypróbowywane na ludziach, którym ta technologia może się wydawać w znacznej mierze obca. Jednak jeśli komuś już od dzieciństwa towarzyszyły roboty-zabawki, to na starość będzie miał mniej problemów z tym, że opiekują się nim roboty.
Sztucznymi kompanami zajmuje się projekt UE Companions, o którym na początku wykładu wspomniał Yorick Wilks z University of Sheffield. Wilks podkreślał, że nie chodzi tu o roboty do pogaduszek. Tacy towarzysze mogliby prowadzić konwersację z człowiekiem nawet przez całe jego życie, nawiązując z nim pewien, być może nawet emocjonalny stosunek. W związku z tymi zagadnieniami pojawia się mnóstwo pytań, np. o stopień uprzejmości, jakim powinny charakteryzować się roboty-towarzysze. Badania pokazały, że ludzie lubią uprzejme maszyny –. powiedział Wilks. Nie mogą one jednak być zbyt uprzejme. Nie jest też łatwo wybrać ich wygląd zewnętrzny. Czy taki robot potrzebuje twarzy? Byłoby lepiej w ogóle nie zaopatrywać go w aparat mowy, niż miałby to być taki, który jest słabo zsynchronizowany. Poza tym robot potrzebuje celów, które sięgają dalej niż bycie miłym dla swojego użytkownika.
Może taki robot nie powinien być przez cały czas miły. Czasem uzasadnione byłoby wyposażanie robotów w wiele osobowości, aby np. występując w roli trenera sportowego robot był bardziej surowy i wymagający niż w momencie, kiedy jego właściciel po męczącym dniu w pracy wraca do domu.
Istotnym aspektem jest też bezpieczeństwo. Zrobotyzowany towarzysz z czasem zapisuje coraz więcej wiedzy o swoim użytkowniku. Z kim może o tym rozmawiać? Wilks wskazuje na historyczny przykład Victorian Ladies Companions: cechy, jakich oczekiwałyby od takich towarzyszek dystyngowane panie, stanowią dobry wyznacznik dla towarzyszy-robotów.
A tymczasem oczekiwania wobec robotów są bardzo uzależnione od kontekstu kulturowego. Laurel Riek z Uniwersytetu w Cambridge przedstawił wyniki badań, które przeprowadzono w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W centrum handlowym w El Ain naukowcy ustawili robota, który z wyglądu przypominał znanego islamskiego filozofa Ibn Sina (urodzony w 98. roku) i był w stanie w ograniczonym stopniu prowadzić dialogi. Goście centrum handlowego byli zachęcani do rozmów z robotem, a po wymianie zdań przeprowadzano z nimi ankiety.
Reakcje były bardziej pozytywne, niż się tego spodziewano –. powiedział Riek. Ludzie z regionu Zatoki Perskiej polubili jednak robota bardziej niż ludzie z Afryki. Ludzie o wyższym stopniu edukacji byli bardziej zdystansowani niż mniej wykształceni. Według naukowca było to pierwsze badanie, które analizowało pozycję kulturową robotów na Bliskim Wschodzie. W przyszłych tekstach kwestionariusz ma być jeszcze bardziej udoskonalony.
Prezentacja nieoficjalnych wyników jeszcze trwających badań była jedną z zalet sympozjum, które zostało zorganizowane przez Kerstin Dautenhahn i Joe Saundersa (oboje z Uniwersytetu w Hertfordshire). Sympozjum pokazało interesujące spojrzenia na bardzo dynamicznie rozwijające się badania. Ten proces nie zachodzi bez tarć: Astrid Weiss (Uniwersytet w Salzburgu)
opowiadała, jak podczas obrony swojej dysertacji została zapytana przez jednego z profesorów, na jakiej zasadzie ośmiela się używać pojęcia "społeczny" do opisu stosunku między człowiekiem i robotem. Weiss nie zdradziła, jak brzmiała jej odpowiedź. Być może najlepiej byłoby po prostu zaprosić profesora, który zadał to pytanie, na następne sympozjum.
wydanie internetowe www.heise-online.pl