RoboJet Wiso, czyli robot, który faktycznie myje szyby [BURTAN OCENIA]

Jaka czynność jest absolutną klasyką generalnego sprzątania mieszkania? Oczywiście mycie okien. Celebrowane niemal jak rytuał, należy do wyjątkowo niewdzięcznych zadań. Dużo wody, wygibasów i zacieków wytrąca ze spokoju nawet największego stoika.

RoboJet Wiso, czyli robot, który faktycznie myje szyby [BURTAN OCENIA]
Źródło zdjęć: © WP Tech | Grzegorz Burtan
Grzegorz Burtan

Chyba że zainwestujemy w robota. Tak, na rynku są dostępne okrągłe dyski, które zajmują się odkurzaniem podłóg. Doczekały się teraz swoich kuzynów, którzy nie poruszają się w poziomie, tylko w pionie. Ja miałem okazję skorzystać z urządzenia RoboJet Wiso, które niedawno miało swoją premierę. I czy taka pomoc domowa jest w ogóle warta rozważenia? Jak najbardziej, bo byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak urządzenie poradziło sobie z szybami w mieszkaniu.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy, jest wygląd robota. Przypomina swoim designem automatyczne odkurzacze z kilkoma różnicami. Na pewno jest odrobinę mniejszy, do tego posiada mniej przycisków i guzików na sobie – konkretnie to jeden. Ale tyle wystarczy, by go odpowiednio obsłużyć. Poza tym urządzenie ma poprawny wygląd – jak większość gadżetów tego typu, oszczędny i nowoczesny jednocześnie.

Samym wyglądem okien jednak nie umyjesz. Zajmijmy się zatem clou RoboJeta, czyli jak radzi sobie z oknami? Moje akurat pilnie potrzebowały mycia, więc okoliczności do testów były jak najbardziej sprzyjające. A przyznam, że nie darzę zbytnim zaufaniem sprzątających robotów – moje doświadczenia wskazywały, że są to sprzęty niedokładne, po których trzeba poprawiać i zamiast nas odciążać – dodają nam pracy. Musimy nie tylko sprzątać mieszkanie, ale i urządzenia. Z jednej strony byłem podekscytowany, z drugiej obawiałem się, że to kolejny robot, którego użyteczność jest znikoma.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

I mogę powiedzieć, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. RoboJet Wiso okazał się faktyczną pomocą domową, a nie bajerem, którym można się pochwalić przed znajomymi, a potem wsadzić go do szafy i więcej nie wyciągać.

Zasada działania jest bardzo prosta. Najpierw montujemy przyssawkę, która będzie asekurować robota na wypadek, gdyby odpadł od okna. Dzięki specjalnej linie nie spadnie, zaliczając bolesny kontakt z ziemią, tylko zawiśnie na niej, a my będziemy mogli dalej go użytkować. Kolejnym krokiem, który mnie zaskoczył, jest to, że robot musi być podłączony do prądu. "Zaraz, to będzie co chwila zahaczał kablem o parapety czy klamkę i będę musiał pilnować, by nie spadł" – pomyślałem. Jest coś szokującego w tym, że w erze zamiany wszystkiego na bezprzewodowe i bezdotykowe, dostaję do testów sprzęt na kablu.

Obraz
© tech WP | Grzegorz Burtan

No nic, podpiąłem go do ładowarki, zamontowałem na rzepie materiał, który popsikałem dołączonym płynem (ale można używać dowolnego, zapewnia mnie przedstawiciel), przystawiłem go na środek okna i ruszył. Najpierw RoboJet zassał okno, tworząc próżnię wewnątrz środku urządzenia, by mógł się trzymać. Później ruszył swoimi kółkami i zaczął jeździć po szybie. Urządzenie mapuje sobie jej powierzchnię i kształt – obiera sobie drogę i konsekwentnie jeździ. Po zakończeniu cyklu wraca do swojej pierwotnej pozycji i zaczyna pikać. Wtedy wiemy, że zakończył mycie i możemy go zdjąć.

Jakość sprzątania jest naprawdę wysoka. Choć czasem zostawia smugi, robot doskonale radzi sobie z tym, co jest na oknie – niezależnie, czy od wewnątrz, czy od zewnątrz. W zależności od wielkości okna, urządzenie potrzebuje kilku - kilkunastu minut. Na duży plus warto zaznaczyć, że nie trzeba używać wody. Miednica, której trzeba co chwilę wymieniać, nie jest potrzebna. Zamiast tego musimy przemyć szmatki, które zakładamy na robota. Producent na szczęścia to przemyślał i w opakowaniu znajdziemy kilka zestawów. Dzięki temu kiedy jeden schnie, możemy kontynuować czyszczenie z wykorzystaniem świeżych elementów.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Wspominałem już, że na urządzenie znajdziemy jeden przycisk (oprócz uruchamiania samego urządzenia). Ten przycisk uruchamia również sprzątanie, ale przy pomocy pilota możemy ustawić inne tryby, na przykład intensywnego sprzątania, albo do okien wertykalnych lub horyzontalnych. Wszystko zależy od tego, jaką powierzchnię sprzątamy.
Czujniki w RoboJet Wiso również zasługują na pochwałę. Na niektórych oknach mam zamontowane żaluzje, których nie zdejmowałem, tylko podwinąłem do końca. Urządzenie je wykrywały i najeżdżało na nie, tylko w odpowiedniej chwili zaczynało podróż w przeciwnym kierunku.

Nazwałem testowanego robota pomocą przy sprzątaniu. Nieprzypadkowo, bo choć pewnie wiele osób by chciało, to nie wykona on całego procesu mycia okien za nas. Na naszej głowie już jest, by go przestawiać na kolejne okna i umyć ramy – chociaż ten drugi element nie jest wadą, bo od początku wiadomo było, że jego polem działania są szyby. A jeśli go nieumiejętnie rozłożymy, możemy mieć problem z plątaniną kabli. Ale wspominałem już, że po pierwszym zdziwieniu nieszczególnie mi przeszkadzały.

Za RoboJet Wiso zapłacimy około 1300 złotych. W kontekście tego co potrafi nie jest to wcale tak wygórowana cena, jak może się wydawać. Otrzymujemy bowiem robota, który faktycznie myje szyby, a nie tylko rozsmarowuje po nich brud. A to już znacząca różnica.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)